Jak można przygotować serialową strawę nie do przełknięcia? Czy można zaserwować widzom miks niestrawności z połączenia dziurawego scenariusza, groteskowej ścieżki dźwiękowej, nieprzemyślanej reżyserii? Otóż tak. Gotową receptę mają z pewnością twórcy serialu "ZNAKI".
Na samym wstępie należy zaznaczyć, że nie jest to produkcja z powalającym na kolana budżetem co może usprawiedliwiać monotonność rozgrywanych scen (bohaterowie na zmianę przygotowują posiłki w tych samych pomieszczeniach, nieustannie przemieszczają się z miejsca na miejsce policyjnymi samochodami lub odwiedzają się w domach, których przez dwa sezony było 6). Ok - jesteśmy w stanie to wybaczyć - wiadomo z pustego i Salomon nie naleje. Nic jednak nie obroni scenarzystów, którzy wymyslają absurdalne sceny nie wnoszące żadnej wartości do toczącej się akcji (pseudobokserskie ustawki nad jeziorem; granie na pełnym luzaku w Watch doga przez ponad 50. letniego burmistrza w najważniejszym dla niego dniu kampanii wyborów samorządowych etc.) Nie sposób nie wspomnieć o innych odjechanych pomysłach jakim jest chociażby sprzedawanie butelkowanej wody z dodatkiem amfetaminy miejscowej ludności przez lokalnego guru-znachora, który po początkowych nagonkach policji dalej prowadzi niecny proceder. Stałym elementem są również dialogi pozbawione jakiegokolwiek sensu (kulminacyjny moment 1 sezonu, rosnące napięcie, morderstwo w tle i padające pytanie... "jadłaś coś? kupiłaś masło?" lub komisarz wpadający do domu jedynie po to by ochrzanić córkę, że nie odbiera telefonu po czym niezwłocznie wraca do pracy) Często brakuje logicznego ciągu przyczynowo-skutkowego, zdjęcia wykonane nieumiejętnie - przeskakujące między scenami zbyt nerwowo.
Realizację scen wypadków, bójek, włamań i wybuchów pozostawiam bez komentarza.
Całości nieszczęścia dopełnia muzyka, która najprawdopodobniej została randomowo dodana z darmowej listy YouTuba.
Serial ratuje gra aktorska komendanta, jego córki oraz burmistrza, ale to wciąż zbyt mało by napisany na kolanie scenariusz stworzył spójną całość.
Z czystym sumieniem polecam tym, którzy nie boją się stracić kilkunastu godzin,,, no właśnie na co...? Bo z pewnością nie na serial kryminalno-detektywistyczny z elementami tajemnic skrywanymi we wnętrzach Gór Sowich...