Podsumowując, jako FPS najnowszy Bioshock jest grą przyzwoitą, strzelanie nie nuży, pukawek jest wiele, wigory miło urozmaicają rozgrywkę i ją znacząco ułatwiają (w zasadzie każdy jest przydatny). No i Elizabeth w roli pomocnicy również dobrze wpływa na rozgrywkę. Ale nie strzelaniem Bioshock stoi :)
Oprawa wizualna gry jest dobra, mistrzostwo to to nie jest ale na wszystko patrzy się przyjemnie, muzyka w grze jest genialna, to chyba jedna z nieiwlu gier z których z przyjemnością posłuchałbym płyty z utworami a samo "Girls just want to have fun" w aranżacji z gry chodzi mi po głowie od 3 dni i nie chce stamtąd wyleźć :)
No i najważniejszy punkt, fabuła. GE-NIAL-NA. Mistrzowsko poprowadzona z rewelacyjnym, wgniatajacym w ziemię zakończeniem. Fabularnie to prawie najlepsza gra w jaką grałem, dorównuje jej jedynie KOtoR. Całą grę prowadzeni jesteśmy tak, że siłą rzeczy zżywamy się z Elizabeth. Podświadomie chcemy jej chronić, gdy ją zawodzimy czujemy się jak szmaty, gdy się cieszy cieszymy się razem z nią, gdy pojawia muzyka przywołująca Songbirda boimy się wraz z nią. Świetny zabieg. A zakończenie wbija w ziemię, na żadnej innej grze nie byłem tak poruszony jak tutaj (no może jeszcze na nieśmiertelnym KOtoRze :P). Zresztą nie tylko Elizabeth jest świetną postacią, "rodzeństwo" Lettuce'ów, Comstock czy Slate również dodają kolorytu grze. No i Songbird.
Owszem gra ma niedoróbki czy to techniczne (raz np. Elizabeth zacięła się na wstędze i nijak ją było ruszyć) czy braki w rozgrywce ale coś po czym siedzę całe napisy końcowe tępo wpatrzony w monitor i próbuję się uspokoić zasługuje tylko i wyłącznie na jedną ocenę. Dychę.
Ostatnio widziałem trailer Bioshocka Infinite na E3 2011 i tam były chociaż zabawne sceny np. Elizabeth: Booker, Booker gold! If thats a gold I`m the king of England :-)
Bioshock jest grą przyzwoitą - racja
strzelanie nie nuży, pukawek jest wiele - nuży, pukawek jest nie wiele
No i Elizabeth w roli pomocnicy również dobrze wpływa na rozgrywkę - taki tam sługus, jej animacja z monetą co 5 min. to jakiś chory żart
Ale nie strzelaniem Bioshock stoi :) - a czym? przez 80% gry napierd... do upośledzonego ai
Oprawa wizualna gry jest dobra - racja
muzyka w grze jest genialna - żart :)
No i najważniejszy punkt, fabuła. GE-NIAL-NA - fakt , jest interesująca i wielowątkowa, ale do genialnej jej w cholerę daleko.
Przyzwoitą jako FPS, czyli biorąc pod uwagę wyłącznie elementy strzelania. Nigdzie nie napisałem że ogólnie Bioshock jest przyzwoity.
Widzisz, jak dla mnie różne wersje pistoletów, strzelb, karabinów maszynowych i zwykłych, obrzynów, snajperek i miotaczy granatów wystarczą, a zapomniałbym o omnigunie. Dla kogoś innego może to być za mało, ja korzystałem w zasadzie z trzech rodzajów broni, doraźnie do tego także ze snajperki, omniguna i miotacza granatów więc większa ilość nie była mi potrzebna.
Animacja z monetą nie była znowu aż tak denerwująca, raptem trwa może ze 2,3 sekundy. Jasne, że lepiej byłoby gdyby rzuciła nam ze 3 razy w czasie gry większe sumy ale akurat tego elementu jakoś bardzo bym się nie czepiał. W czasie walki jej pomoc jest zauważalna ale nie nachalna, to wciąż my jesteśmy jej strażnikami a ona nam tylko pomaga- mi taka rola odpowiada :)
Pisząc iż nie strzelaniem Bioshock stoi szło mi bardziej o to, że to nie ze strzelania czerpie się największą przyjemność.
Interesująca i wielowątkowa- widzisz jak niewiele potrzeba w obecnych czasach aby zyskać w moich oczach miano genialnej fabuły w grze komputerowej? Tak niewiele a jednak tak wiele. W zalewie 5-godzinnych fpsów Bioshock wyróżnia się na tyle takimi elementami jak klimat, kreacja świata, bohaterowie, zakończenie, prowadzenie fabuły, ciekawe znajdźki, że nazwę fabułę gry genialną :)