PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=764360}
6,4 1 418
ocen
6,4 10 1 1418
Call of Duty: Infinite Warfare
powrót do forum gry Call of Duty: Infinite Warfare

Call of Duty: Infinite Warfare (2016) od dłuższego już czasu zalegało mi w steamowej bibliotece, cierpliwie czekając na swoją kolej. Szczerze mówiąc, nie tylko nie miałem co do tej produkcji optymistycznych oczekiwań, co po rozczarowującym doświadczeniu Ghosts i Black Opsa III w ogóle nie paliłem się do tego, by dać jej szansę. W jakimś stopniu odstraszała mnie też zdecydowana krytyka ze strony odbiorców i fantastyczno-naukowy setting, co do którego sam nie byłem mocno przekonany jeśli chodzi o tę franczyzę. I ku swemu totalnemu zdumieniu, po ukończeniu kampanii dla pojedynczego gracza mogę powiedzieć jedno: jest to definitywnie najbardziej niesprawiedliwie potraktowana przez graczy część Call of Duty i jedna z najlepszych odsłon serii, której miejsce znajduje się na najwyższej półce zaraz obok pierwszego Modern Warfare'a (2007) i Black Opsa II (2012).

Samo wprowadzenie jeszcze nie robi większego szału a przedstawienie postaci antagonisty (Jon Snow z blizną) wypada średnio ciekawie, ale od drugiej misji rozgrywka nabiera właściwego tempa. Infinite Warfare zapewnia dobry próg wejścia zaskakując pełnymi rozmachu przerywnikami filmowymi (sekwencja z Genewy wgniata w fotel), które w połączeniu ze świetnie wyreżyserowaną kampanią zapewniają nie lada widowisko na ekranie. Jeśli spodziewaliście się napisanego na kolanie i pozbawionego jakiejkolwiek głębi scenariusza, to Infinite Warfare prezentuje jeden z najlepszych warsztatów pisarskich w historii serii: postacie zostały dobrze nakreślone i mamy z kim sympatyzować, a dialogi zostały poprowadzone w sposób interesujący i wiarygodny. Niestety, nie mamy tutaj możliwości podejmowania decyzji jak w Black Ops 2 i nie doświadczymy tutaj konsekwencji naszych działań, na czym cierpi potencjał replayability. Mimo tego, pod warunkiem że gracz nie będzie ślepo rushował do akcji totalnie zlewając wydarzenia fabuły głównej, to perypetie jej bohaterów powinny na długo zapaść mu w pamięci. Kreacje stanowczego kapitana Reyesa, bezpośredniego Omara, podtrzymującego morale ekipy bota Ethana (wprowadzającego świetny element komediowy) czy zachowującej zimną krew Nory Salter wyglądają ciekawie, i jak na serię w której główną rolę grają nie żołnierze lecz pole walki samo w sobie, wypadają na tle innych shooterów interesująco, a ich los nie powinien być nam obojętny.

Najważniejszym plusem ogólnego gameplayu Infinite Warfare jest zróżnicowanie misji oraz ich reżyseria. Unikając zbędnych spoilerów: wymiana ognia w bazie na Księżycu, bieg przez rozpaloną Słońcem asteroidę w pobliżu Merkurego, starcia w terenie zurbanizowanym na Ziemi czy cicha infiltracja załogi wrogiego statku wraz z wydostaniem zakładników (niestety to jedyne takie zadanie w grze) nie pozwalają nam wpaść w monotonię. Wątpliwości mogą wzbudzać tutaj epizody w których siadamy za sterami myśliwca, przy którego pomocy odbywamy walki powietrzne, ale nie zajmują one wiele czasu antenowego i przechodzi się przez nie na tyle szybko, że nie powinny upośledzić nikomu rozgrywki. Feeling broni i motoryka wypadają poprawnie i charakterystycznie dla poprzednich części franczyzy, choć generalnie bez szału; na bazie kontrastu Infinite Warfare nie ma szans rywalizować z płynnością sterowania wydanego dwa tygodnie wcześniej Titanfallem 2. Gra nie blokuje nam możliwości czołgania się tak często jak w Black Opsie 3 (co było tam niesamowicie frustrujące), możemy tu również biegać po ścianach, ślizgać się po podłodze i wykonywać podwójne skoki jetpackiem, więc dowolność ruchu jest tutaj dosyć spora i zawsze możemy obrać jakąś ścieżkę pozwalającą flankować przeciwników lub atakować ich z dogodnej pozycji gdzieś z wysoka. Rodzajów broni nie ma tu szczególnie wiele, jednak można polubić się z gadżetami bojowymi jak hacking robotów (pozwalający przejmować nad nimi kontrolę i wysadzać je w powietrze), wspomaganie się dronami latającymi (zaznaczających cele i atakujących je), używanie seekerów (pająkowatych robotów rzucających się na przeciwnika i wybuchających przy kontakcie) etc. Wymiana ognia potrafi być wymagająca, stawia na szybkość i dobre zastosowanie osłon (bezsensowne bieganie po ścianach i używanie jetpacka będzie kosztować nas życie - to nie DOOM), jednak sztuczna inteligencja wrogów prezentuje poziom co najwyżej poprawny i jest wciąż odległa od geniuszu pierwszego F.E.A.R.a. Szczęśliwie, na specjalistycznym poziomie trudności (odblokowanym po ukończeniu gry na weteranie) nie doświadczałem tu spamowania granatami ze strony wrogów - jak to miało miejsce w World at War - a rozgrywka w większości przypadków była fair; fun factor określiłbym tutaj jako wysoki i jeśli polubicie się z Infinite Warfare przy pierwszym spotkaniu, to niewykluczone że ogracie kampanię jeszcze raz na wyższym poziomie wyzwania.

W chwili gdy to piszę, user score dla tej gry na metacriticu wynosi łamiące serce 4.2 - co jest oceną totalnie nieprzystającą do stanu faktycznego, przynajmniej na dzień dzisiejszy. Infinite Warfare ukazał się w złym czasie: po Ghosts, Advanced Warfare i Black Opsie III fani zdążyli odczuć już przesyt fantastyczno-naukowego settingu i chcieli powrotu do korzeni, i w momencie gdy zobaczyli pierwszy trailer zapowiadający tę grę natychmiast ją skreślili, nie dając sobie cienia szansy doświadczyć jej na własnej skórze. Nie jestem pewny jak stabilnie wyglądał stan techniczny tej gry na jej premierę - co mogło rzutować na wrażenia z gameplayu te 6 lat temu - ale na dzień dzisiejszy przez te kilkanaście godzin gry nie wylądowałem na pulpicie ani razu a rozgrywka przebiegła bezproblemowo i doświadczało się jej jak blockbusterowego filmu. Kampania dla pojedynczego gracza w Infinite Warfare to kawał fantastycznej reżyserii i porządnego gameplayu, i jeśli perspektywa wyjścia ze strefy settingowego komfortu II Wojny Światowej i czasów współczesnych nie jest dla Was czerwoną flagą, to nie zrażajcie się mieszanymi opiniami na steamie i czerwoną ramką na metacriticu. To naprawdę świetna produkcja, i jest mi szkoda deweloperów z Infinity Ward i Raven Software, że dobre rezultaty ich pracy nie zostały szerzej docenione. Nie neguję tego, że space operowa otoczka nie musi się podobać każdemu i że zew nostalgii bywa czasem tak silny że nie dostrzegamy potencjału przekraczania kolejnych granic, ale rękoma i nogami będę bronił tej produkcji; choćbym miał paść na tym wzgórzu, do samego końca będę zachęcał każdego prawdziwego fana FPSów by do niej usiadł, ukończył i sam wyrobił sobie o niej opinię, zamiast iść ślepo z owczym pędem i hejtować bez uzasadnienia.

Peace to the fallen.

Polecam,
Deakon Black.

Deakon_Black

Top 3 Codów to prędzej Modern Warfarn (2007), Black Ops, ale ten pierwszy i Advanced Warfare, który wygrywa jednak z Infinite. Advanced ma:

1. Lepsze postacie
2. Lepsza fabuła
3. Kampania wciąga bez porównania lepiej
4. Patos nieco psuje Infinite, w Advanced go nie było
5. Czarny charakter nie może równać się z Kevinem Spacy.
6. Jest bardziej widowiskowa, spodziewałem się po Infinite rozwałki godnej Modern Warfare 3 a było takich momentów ledwie kilka
7. Z Advanced byłby lepszy film
8. Klimat przyszłości też lepiej działa w Advanced, Infinite wygląda jak Advanced po liftingu z nałożonymi statkami z Gwiezdnych Wojen.
9. Misje, w Infinite trudno mi zapamiętać jaka misja była dobra, choć były takie lecz w Advanced robi wrażenie już sam prolog ale też misja na moście, czy atak na elektrownię.  Ba, nawet sam trening ( misja 2 ).

Tak naprawdę to co czyni Infinite tak dobrą grą to kapitalna wizja opanowanego przez ludzkość Układu Słonecznego ale wizja przyszłości w Advanced też była zajebista, a do tego została podana w bardziej wciągającą kampanię.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones