Mam wrażenie, że gra została stworzona jedynie dla "oldskulowców", którzy pamiętają stare części i wychowali się na nich. Reincarnation nie tykałem za wiele ze względu na opinie, natomiast Max Damage kupiłem za grosze i zabawa jest przednia, duch staroci zachowany, odświeżony wizualnie, ale bez przesady:) Model jazdy ciut przystępniejszy niż w jedynce i dwójce, ale nadal toporny jak Pan Bóg przykazał w tej grze. Dużo smaczków z poprzednich odsłon (bonusy, muza, kursor z urwaną dłonią) Lokacje przemodelowane, ale gdzieś tam zalatują klimatem, tępi przechodnie, model destrukcji aut genialny, trochę za mało możliwości zniszczeń otoczenia, ale mimo wszystko chłopaki odrobili pracę domową czyli dali to czego starzy chcieli - odświeżony, stary Carmageddon, tylko tyle i aż tyle. Dla gościa, który zagrywał się w jedynkę i dwójkę u kumpli na posiadówach w 1998 roku (bo kompa jeszcze nie było w domu) to rzecz święta i docenią to głównie właśnie takie osoby. Dzieci Forzy i Need For Speed raczej nie mają tam czego szukać.
Dla miłośników dobrych gier. Arkadówek z krwi i kości, he, he. Dzieci NFS jak najbardziej mają tutaj co szukać. Niejeden gracz NFS (tych pierwszych) pokochał Carmageddona.