Nie jest straszna, wywoływanie strachu w Dead Space opiera sie tylko na tzw. jumpscare'ach co jest dosyć tanim zagraniem, autentyczny strach to ja mialem podczas grania w Silent Hills / Amnesię.
Dead Space jest dla mnie bardziej przygodówką niż horrorem, klimat w jakim gra jest utrzymana jest niepokojący, sceneria jest rewelacyjna, ściany pomazane, opuszczone wnętrza Ishimury, głuche dzwięki dochodzące z systemu wentylacyjnego, szepty (do dzis nie wiem czyje, o czym, oraz czemu w ogóle są obecne), grze napewno udało się utrzymać klimat z serii "Alien", oceniam nią bardziej jako opowieść Sci-Fi niż horror.
Po pewnym czasie nekromorfy wyskakujące z kolejnych miejsc traktuje sie jako kolejnych przeciwników niczym z CoD, niczym nas nie zaskakuja ani nie wywoluja zadnych emocji. Bardzo podobają motywy z miejscami bez grawitacji oraz bez tlenu, sporadyczne "spacery kosmiczne" na powierzchni zewnętrznej USG Ishimury, po asteroidzie itd.
Udzwiękowienie jest na medal, świetnie oddaje klimat przeklętego i opuszczonego statku kosmicznego, głuche dzwięki o których już mówiłem powyżej. Grafika również cieszy oko, w grze denerwował mnie trochę dziwnie zrobiony ragdoll i tandetne rozwiązania pojawiania sie nekromorfów (leżące "zwłoki" potwora nagle wstają i zaczynają nas atakować, czemu leżał?), bardzo podobało mi się też rozwiązanie interfejsu gracza, każdy element, który w innych grach przekazywany nam jest panelami w rogach ekranu (HP, amunicja, mapa itp) tutaj jest funkcją kombinezonu Isaaca i są pokazywane w formie hologramu bądź części stroju czyli RIG na kręgosłupie, Staza gdzies na plecach itp - super się tego używa i na to patrzy.
Bronie... no właśnie z nimi to dziwna sprawa jest, dostępnych jest ich już nie pamiętam ile ale ponad 5 napewno, a całą grę przeszedłem z pierwszą bronią, którą znajdujemy w rozdziale pierwszym... Wygodna, szybkostrzelna, najtańsza w utrzymaniu (najwięcej ammo do niej leży tu i tam) i po zupgradowaniu jej dobrze rozwala wrogów na dwa celne strzały, nie widziałem powodu aby używać innych broni, szkoda, mogli to lepiej rozegrać, wymusić zmiane broni w pewnych sytuacjach, no ale trudno.
Fabuła wciąga lecz system wykonywania zadań jest nużący, biegnij do punktu A, podnieś przedmiot, wróć do punktu B, użyj przedmiot i tak przez całą grę. Denerwowało mnie tez to, że Isaac jest niemy, kurde nie słyszałem żeby się słowem odezwał przez całą grę, miło by było słyszeć czasem jakis dialog z Kendrą czy Hammondem, bądz z szalonymi doktorkami, zwyzywać ich, cokolwiek, posłuchać jego przerażenia czy zszokowania na widok kolejnych mutacji nekromorfów... A on przez całą grę ani mru mru, przyjmuje tylko rozkazy od każdego bez słowa sprzeciwku/zwątpienia a nekromorfy nie robią na nim żadnego wrażenia, przynajmniej tak to wygląda.
8/10, nie jest to horror, ale napewno solidnie zrobiona gra, świetnie się bawiłem.
Po Silent Hillu nic nie jest straszne :) Choć spodziewałem się po tych wszystkich opiniach, że będę lał w gacie, a co najwyżej w kilku miejscach lekko podskoczyłem, bo jakiś nekro wyskoczył mi znienacka. Ogólnie parłem w najlepsze bez strachu, aczkolwiek muszę przyznać, iż klimat grozy jest i w dodatku całkiem oryginalny jak na s-f. Generalnie mam bardzo przybliżone odczucia (właśnie DS ukończyłem), ale miejscami się nudziłem, a sama fabuła jakoś mnie nie zafascynowała, zwroty akcji mnie nie ruszyły, !!UWAGA SPOILER!! nawet to, że ukochana Isaaca okazała się tylko wymysłem jego wyobraźni, rozkminiłem to od razu. Gry jeszcze (a przynajmniej nie spotkałem się jeszcze) nie potrafią tak dobrze opowiedzieć tego tematu jak filmy (Black Ops miał podobny motyw, też szybko można było się połapać).
Mimo wszystko jest tak jak piszesz, czyli solidna gra to jest i z chęcią sięgnę po kolejne części.
Tylko odnośnie Spoilera. Też !!!!!!SPOILER!!!!!!
====>>>> SPOILER ALERT <<<<<<======
Myśl, że ona nie jest prawdziwa męczyła mnie od samego początku. Nie mniej, o ile pamiętam, w dwóch miejscach ona otwiera nam drzwi, i z tego co słyszałem, nawet może zginąć. Tak więc jak ktoś się uważniej przyglądał, to nie było to takie oczywiste.
"przeszedłem z pierwszą bronią, (...) najtańsza w utrzymaniu (najwięcej ammo do niej leży tu i tam)"
O ile dobrze pamiętam, to amunicja pojawia się przeważnie taka, jakiej broni używasz. Rozkminiam to po tym, że dopiero jak kupowałem nową giwerę, to zaczynałem spotykać ammo do niej - zapewne gdybym tych giwer używał, byłoby jeszcze więcej kartridży do tej, a nie innej broni ;)
Dlatego nosiłem ze sobą tylko jedną broń, do której najwięcej naboi mieściło się w jednym stacku. W przeciwnym wypadku plecak momentalnie pełny.
Zadziwia mnie podejście ludzi, którzy nazywają horrorem grę czy film tylko jak się przestraszą. Definicją survival horroru nie jest "gra, która wywoła strach w dawidzie1420". To, że jesteś takim nieustraszonym twardzielem nie robi z tej gry Monkey Island czy Longest Journey... Tym tokiem rozumowania: jakby kogoś ta gra strasznie podnieciła, to nazwałbyś go chorym zbokiem czy Dead Space pornolem?
Nie jestem twardzielem, bałem sie jak male dziecko przy graniu w dwa tytuly, ktore wymienilem wyzej, ale nie przy Dead Space. Twórcy nie rozumieja, ze trzeci, piaty, dziesiaty i dwudziesty nekromorf wyskakujacy z szybu wentylacyjnego to nie jest element straszacy, rewelacyjne udzwiekowienie (ambient) tez po pewnym czasie przestaje dzialac wlasnie przez te zachowania nekromorfow. Dead Space (zwlaszcza czesc 2 i 3) jest blizej TPP shootera niz survival horroru.
Nie zrozumiałeś chyba, nie staram się zmusić Cię do bania się Dead Space. Mnie też bardziej niepokoił niż straszył. Z kolei Silent Hill, zwłaszcza dwójka, pod względem potworów spisał się jeszcze słabiej (co nie przeszkadza mu być straszną - i wybitną - grą). Tak naprawdę obie gry były najbardziej straszne w momentach ciszy przed burzą. W SH2 było chyba góra 5 -6 modeli potworów, opukiwanie ich gazrurką w końcu stało się rutyną, tak jak robienie mielonych z nekromorfów.
Ale nie o to mi idzie co kogo straszy. Chodzi mi o to, że nie można odmawiać grze czy filmowi przynależności gatunkowej tylko dlatego, że nie spełnia swojej roli. Tak jakbym powiedział "Naga broń mnie zupełnie nie śmieszy. Dla mnie jest bardziej melodramatem sensacyjnym." Survival horror, który Cię nie straszy jest kiepskim horrorem, ale ciągle horrorem, nie grą przygodową, ekonomiczną czy karcianą.
Hmm Dead Space solidna produkcja czerpiąca nieco z System shock 2.
Niestety na tle najlepszych gier tego typu nie wypada już tak dobrze.
Mam na myśli Blood 1996, Half life 1998, Thief 1998, System shock 2 1999,
Alien vs Predator 1999, Clive Barker Undying 2001,
Resident evil 1996, Resident evil 2 1998, Resident evil remake 2002,
Silent hill 1999, Silent hill, 2 2001, Blair witch-Rustin parr 2000,
Alone in the dark 4 2001 :)
No stałeś się ofiarą typowego przechodzenia gry jednym tchem. Rozrywkę trzeba sobie dozować bo w przeciwnym wypadku nudzi.
Ooo nie, nie zarzucaj mi, ze gralem jednym tchem :P dead space jest naprawde sliczną serią oprawa audiowizualna cieszy oczy i uszy, "chłonąłem" ten świat we wszystkich 3 czesciach, i nie sa to horrory, a jesli sa, to tragicznie slabe :)
Ależ ta gra to jest survival horror. Tylko nie dla nas, a dla potworów :)
Ogólnie pierwsza część jest najlepsza z trylogii, bo przynajmniej sprawia te pozory horroru, w drugiej części zostało trochę klimatu, ale w trzeciej już nikt nie próbował niczego udawać, nie było już nawet przeklętych jumpscare'ów. Nie mówię że trzecia i druga część to gry słabe, bo gra się naprawdę przyjemnie i fabuła jest bardzo dobra, a pomysł z wykorzystaniem księżyca w trójce naprawdę przypadł mi do gustu (kto przeszedł, wie o co chodzi, nie chcę spoilerować). Niestety, dzisiaj przynależność gatunkowa jest w grach bardzo niewdzięczna. Większość współczesnych survival horrorów opiera się tylko i wyłącznie na straszakach, nie ma nawet elementu survival (chyba że jest się potworem). Chociaż osobiście przerażony jestem śmiałością z jaką ludzie przydzielają gry do gatunku RPG. Gry takie jak Skyrim, Diablo 3 albo Mass Effect, mimo że elementów RPG jest w nich niewiele (na ogół to tylko zwykły rozwój postaci, nie bardziej rozbudowany niż systemy doświadczenia w sieciowych strzelaninach), przedstawiane są jako czołówka gatunku RPG. Podobnie sprawa ma się z horrorami. Kiedy spytamy kogoś o podanie pierwszego survival horroru jaki przyjdzie mu na myśl, w większości przypadków usłyszymy Resident Evil, albo Left 4 Dead, bo są zombie i się je tam zabija. Przyjęło się założenie, że jeżeli w grze są rycerze i smoki, albo rozdawanie punktów doświadczenia, to z pewnością jest to RPG, a jeśli są zombie i jest ciemno, to musi to być survival horror.
Jakto nie bylo jumpscarow? Bylo od cholery :D nekromorfy caly czas wykopywaly sie spod sniegu. Mi najbardziej do gustu przypadla dwójka, jedynka byla dobra ale za duzo backtrackingu. No ale Diablo RPG? Pierwsze slysze, to zawsze byl hack'n'slash :D
Trzecie Diablo było nominowane na Spike VGA w kategorii "Najlepsza gra RPG roku", jednak wygrał Mass Effect 3. Na pewno to nie jest jedyny przypadek, ale ten akurat pamiętam. Szkoda że teraz większość gatunków ulega drastycznemu "ustrzelankowieniu", że tak się wyrażę :]
Zgadzam się praktycznie w całej rozciągłości. Moje pierwsze myśli grając w tę grę: mroczna gra w świecie sci-fi, ale nie horror sci-fi! Jaka różnica? Ano taka, że horror to przede wszystkim klimat (choć jumpscare'y też mogą występować), a tutaj owego klimatu nie było. Jasne, był klimat odosobnienia, osaczenia, etc., ale w żadnym wypadku nie "horrorowy". Do tego każde wyjście nekromorfa to praktycznie ta sama bajka. Na początku strasznie mnie to irytowało (jumpscare'y to naprawdę tania sztuczka, horrorowy odpowiednik komediowych żartów o kupach i dupach), ale z czasem idzie przywyknąć i się uodpornić. Niemniej jednak jest to tak przewidywalny, że od połowy gry, właściwie nie czaiłem się do każdego z pomieszczeń co po prostu tam... wbiegałem. Wiedziałem, że zaraz podniesie się dramatyczna muzyka i dookoła mnie zaczną pojawiać się przeciwnicy. Odwracałem się i wybijałem wszystkich.
Poza tym, strasznie rozczarowała mnie koślawa mechanika postaci (powolne stąpnięcia nogą i wymachiwanie bronią - ciągle jedna i ta sama animacja; na dodatek strasznie słaba i "growa" w najgorszym tego słowa znaczeniu) - całe szczęście, że do tego pseudoćwiartowania wręcz byliśmy zmuszeni tylko na początku gry. Całość ratuje syndrom upgrade, dzięki któremu możemy nieco zagłębić się w mechanikę i zrobić ją nieco bardziej "naszą". ;) Ach, no i te cholerne, leciutkie, dmuchane gumowe ragdolle. Na początku istny koszmar, gdzie byle dotknięcie przyprawia nieboszczyka o drgawki i rzuca go po całym pokoju, strasząc nas przy okazji co nie miara. Komizm podkręca jeszcze nasza ogromna moc nadepnięcia, urywająca wszystkim i wszystkiemu kończyny w sposób natychmiastowy i makabryczny. Ktoś właśnie umiera przed Twoimi oczyma? Nadepnij na niego i zobacz jak zostaje po nim sam kadłubek. Bez serca. ;) Ponoć trzecia część cierpi na tym jeszcze bardziej, bo każdy "loot" z pokonanego przeciwnika (bądź innego truposza) uzyskujemy poprzez zdeptanie go. To musi być "miodzio". :)
Ale wbrew powyższemu narzekaniu (wypisałem chyba wszystkie subiektywne wady gry) bawiłem się dobrze. Dobrze na tyle, by dać dobrą siódemeczkę. Do majstersztyku to tej grze brakuje praktycznie wszystkiego, a i sam początek to było dla mnie takie 5/10. Ogólnie w 2/3 gry czułem się zmotywowany do dalszego odkrywania serii Dead Space... a wspominam o tych 2/3 nie bez powodu. Ostatnia IMHO wada: gra jest za długa. +/- 8 rozdziałów to byłaby doskonałość. Do tego czasu zdążyłem się z grą oswoić, polubić, czerpać z niej radość i czuć "potęgę" postaci, wynikającą z jej poznania jak i rozwinięcia. A z każdą kolejną godziną po tym momencie czułem, że frajda, którą czerpię z tej gry opada. Pod koniec została nieco "podpompowana", więc nie wpłynęło to na moją ocenę, ale i tak byłoby lepiej o tę 1/3 krócej. :)
Ja tylko odnośnie tego kawałka:
"Denerwowało mnie tez to, że Isaac jest niemy, kurde nie słyszałem żeby się słowem odezwał przez całą grę"
Tak się składa, że Isaac w trakcie gry przemawia - ten jeden, jedyny raz - w finale, gdy dobija się do drzwi kokpitu promu, jakim ostatecznie uciekł z planety. Krzyczy wówczas "come on!", chociaż jest to słabo słyszalne, ze względu na zniekształcenie jego głosu (ja pierwotnie tego nie zauważyłem - myślałem, że to po prostu kolejny, nieartykułowany ryk).
Z większością się zgadzam. Na początku przestraszyłam się grając w nocy na słuchawkach, ale później jakoś tak... No dobra, czas zagrać w dwójeczkę.
Ja nie wiem, czy wy wszyscy jesteście pozbawieni, nie wiem, umiejętności troszkę szerszego spojrzenia na sprawę? Każdy człowiek boi się innych rzeczy, na każdego działają inne bodźce. W silent hillu bałem się głównie na początku, potem mnie irytował debilną kamerą. Stylistyka i ogólny klimat w tej serii też na mnie za bardzo nie działają. Ostatecznie serii nie ukończyłem (a że jestem wielkim fanem horrorów, miałem taki zamiar). Gra mnie zanudziła gdzieś w okolicach drugiej części, kawałek za szpitalem. W grze wkurzała mnie kamera, system walki, zagadki polegające głównie na bieganiu i cała masa innych drobiazgów. A ponieważ gra nie wywoływała we mnie żadnych emocji, to ją porzuciłem. Amnesia to samo, masa irytacji, strachu niewiele. Czy to znaczy, że gry te nie są już horrorami? Otóż są. Po prostu nie dla mnie. Dead Space to jeden z niewielu horrorów przez który szedłem napięty jak struna (tylko pierwsza część) i prawie nie biegałem.