PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10054477}
7,8 204  oceny
7,8 10 1 204
Doom: The Dark Ages
powrót do forum gry Doom: The Dark Ages

DOOM wraca. I to w stylu, który rozszczepia czaszkę bardziej niż Super Shotgun przytulony do twarzy piekielnego rycerza. „DOOM: The Dark Ages” to brutalna, klimatyczna podróż do średniowiecza, jakby ktoś połączył „Bravehearta” z „Quake’em” i jeszcze polał to wszystko demoniczną krwią. Efekt? Cholernie satysfakcjonujący.

Witajcie w Piekle 2.0
Tym razem DOOM Slayer nie rozwala demonów w technologicznej przyszłości, tylko przenosi się do brutalnej, mrocznej ery miecza, zbroi i katapult do wyrzucania demonicznych czaszek. Serio, design świata to coś między gotyckim koszmarem a fantastycznym tripem na sterydach – monumentalne zamczyska, duszne lochy, piekielne lasy… Każdy zakątek gry wygląda jak okładka metalowego albumu.

Gameplay? To nie FPS, to balet śmierci
Rozgrywka wciąż opiera się na klasycznym rytmie: ruch – strzał – rzeź – glory kill – ale teraz z domieszką średniowiecznego brutalizmu. Nowy arsenał? Poezja destrukcji. Młot Gromu, który miażdży demony jak naleśniki? Proszę bardzo. Balista w stylu krzyżowca, która przebija trzy trupy na raz? Dziękuję, poproszę. Mechanika walki zyskała więcej „mięsa” – jest wolniej niż w Eternal, ale ciężej, bardziej „na czuja”. Czuć, że każdy cios ma wagę.

Historia? Więcej niż pretekst
Zaskoczenie: fabuła w DOOMie... działa. Jasne, nie jest to dramat szekspirowski, ale opowieść o genezie Slayera, jego przymierzu z pradawnymi mocami i walce z piekłem nabiera tu bardziej mitologicznego wymiaru. Trochę jakby DOOM postanowił zostać „Dark Souls, ale z karabinem plazmowym”. I działa to znakomicie.

Dźwięk, muzyka, klimat – piekielna sinfonia
Mick Gordon co prawda nie wrócił, ale nowy soundtrack to dalej jazda bez trzymanki. Riffy wyrywają z butów, a dźwięki egzekucji mają więcej realizmu niż powinny (serio, kto miksował te odgłosy rozrywanych trzewi, ten miał zły dzień – i chwała mu za to).

Minusy? Tak, ale nieistotne
Sporadyczne spadki płynności na konsolach starszej generacji.

Czasami kamera podczas walki w zwarciu robi ci z oczu pinball.

Fabuła mimo wszystko raczej jako przyprawa niż danie główne.

Podsumowanie
„DOOM: The Dark Ages” to piekielna perełka – odważne odświeżenie formuły, które nie zapomina, co jest w DOOMie najważniejsze: poczucie mocy, chaos i nieustanna, uzależniająca destrukcja. Jeśli „Eternal” był thrash metalem, to „Dark Ages” jest doom metalem: cięższy, głębszy, bardziej atmosferyczny.

Nie jest to gra idealna – ale w tym szaleństwie jest metoda. I ta metoda wali cię prosto w twarz młotem Gromu.

Slay responsibly.