Gra fatalna. Nano tech-roboty napierają przy romansowej muzyce. To nic jak estetyka lat 90. disco-polo, zapuszczone fryzury, wiocha, wiocha. Jednostki mają to do siebie, że są, to znaczy: są wielkie, tak wielkie, że nie można nawet przesuwać ich w szykach, ustawiać. Zresztą, co to za różnica? Kupą mości panowie i bedzie, i w sumie jest. Bazy to jakies dziwadło niesamowite, szkoda słów.
Gdyby Earth 2140 była kobietą, to taką o germańskiej aparycji. Nie przystawiajmy nawet tego do pięknej "Command & Conquer" (mam wrażenie, że Polacy się wzorowali), a skoro nie przystawiajmy to nie przystawiam.
Prychłem na to gdzie w czwartej misji.
I co ma znaczyć ten uśmieszek? Argumenty są prawdziwe, gra w dodatku nie obsługiwała niektórych kart graficznych i wyrzuciłem 50 zł w błoto a dla dzieciaka wtedy do była ogromna ilość gotówki.
nie ma co dyskutować bo wiem, że i tak was nie przekonam, dla mnie gra to wiele wspomnień z dzieciństwa. Dalej co jakiś czas odpalę (bo jest wersja na windowsy) i pogram, żeby powspominać stare czasy. Po za tym gra była wysoko oceniana na różnych stronach z tematyki gier komputerowych, dlatego doczekała się dwóch następców w postaci Earth 2150 i kilku dodatków oraz Earth 2160.
Ta gra nigdy specjalnie wysoko nie była oceniania proszę nie przeinaczać faktów..., zawsze to był średniak a owe kontynuacje nic nie wniosły do gatunku RTS. O grach przełomowych można powiedzieć Command and Conquer, Red Alert 1,2, Starcraft, Homeworld. Eartha praktycznie nikt na świecie nie znał i to nie przypadek bo gra była przeciętnym klonem.
Wspomnienia z dzieciństwa mam o wiele lepsza z chociażby taki gier jak Warcraft 2.