Zacznę od tego że nie jest to zła gra. Na zmieniony system rozgrywki marudzili chyba tylko fanatyczni fani 1 i 2 (że z rzutu izometrycznego twórcy przeszli na
pierwszo/trzecioosobowy, całkowita zmiana mechanizmów gry, itp.) ale to chyba nie stanowiło największego problemu Fallouta 3. Moim zdaniem to co uczyniło że Fallout 3
zniechęcił fanów serii był totalny brak klimatu. Niestety Bethesda nie czuje, jak na mój gust, klimatu postapokaliptycznego świata. Mimo iż stworzyli realistyczny świat to brakuje
mu ciekawszych lokacji (wyjątek to Megatona, chyba najfajniejsza mieścina w grze) i lepiej zarysowanych postaci. Nawet misje są jakieś pozbawione "tego czegoś", niby
niektóre są ciekawe (sam wątek bomby atomowej jest świetny) ale jakoś nie zostają w pamięci. Poza tym chyba najbardziej irytującym aspektem tej części (i niestety Nev
Vegas na tym samym silniku) są twarze napotykanych postaci praktycznie identyczne, do tego "pozbawione wyrazu jak mordy świętych krów" cytując Tylera Durdena.
Ostatecznie jednak miło się grało, fajnie że przedstawiono wydarzenia po przeciwnej stronie USA ale jeśli Bethesda kolejną część zrobi tak okrojoną i pozbawioną"magii"
Falloutowego świata, to wolę aby stara ekipa z Obsidianu odwalała za nich robotę.