Jestem oczywiście świadom jej braków, ale myślę, że nie można jej porównywać z F1 i F2. To już całkiem inna epoka. Tamte gry były niesamowicie miodne, ale grając często sobie wyobrażałem, jak by to cudnie wyglądało "naprawdę", czyli w 3D. W F3 dostaję to! Mimo pewnych uproszczeń KLIMAT wciąż jest powalający. Zniszczony bombami atomowymi Waszyngton to odjazd sam w sobie - ruiny Kapitolu, Białego Domu, budynków tak dobrze znanych z telewizji... klasyka. Dodatkowo mam lekkiego świra na punkcie nauki - ze szczególnym uwzględnieniem informatyki - i alternatywnych wizji historii (chociaż w tym wypadku to wizja przyszłości oczywiście), dlatego wszystkie te komputery do shakowania i lokacje typu opuszczone podstacje zasilania, krypty, komory drenażowe robią na mnie duże wrażenie. Po dołączeniu do nich radioaktywności i strzępków informacji na temat początków wojny dostajemy wręcz coś w rodzaju nowej mitologii - po 200 latach ludzie już właściwie nie pamiętają, dlaczego świat dzisiaj wygląda tak, jak wygląda. Można założyć, że po kolejnych kilku stuleciach te opowieści staną się legendami, a legendy - mitami. Znowu powstaną opowieści o nadludzkich wyczynach, niezwykłych bohaterach i miejscach mocy... Wszystko zacznie się od nowa, historia zamknie cykl. A kiedy po prostu chcę sobie postrzelać i pooglądać w slow motion wybuchające głowy i samochody - mam to na wyciągnięcie ręki. Nie mówcie, że udany headshot z karabinu snajperskiego nie daje wam satysfakcji. ;) Oczywiście, niektóre zadania czy postacie są zbyt infantylne i cukierkowe (to swoją drogą jest mój główny zarzut wobec F:NV, który też bardzo, bardzo mi się podoba), ale ogólnie całość trzyma wysoki poziom. Produkt dla mnie, choć zdaję sobie sprawę, że nie każdy musi mieć taką schizę jak ja. Po dołączeniu dodatków i podniesieniu maksymalnego levelu do 30-go - nic, tylko grać. 9/10.
Dla mnie tez gra jest kultowa i pomimo że zrobiłem grę w 100% na XBoxie 360 to cały czas lubię do niej wracać.Ten świat przedstawiony w niej mnie wciągnął bez dwóch zdań. Cała otoczka jaka była stworzona w tej grze mnie zauroczyła od miejscówek, bilbordy z reklamami, przypadkowe miejscówki z zapiskamii od nieżyjących już mieszkańców po samego ludzika Vault-Boya. War ... War never changes :)
Oczywiście gra mistrzowska! Pisze jako zagorzały fan również dwójeczki. Dla mnie oprócz otwartego świata z wydrzęmniętymi z płynów życiowych elementami przyrody, radośnie żółtym nieboskłonem i hordą doświadczonych genetycznie przeciwników najcudowniejsze było szperanie i włażenie w każdą możliwą szczelinę czy norę pełną napromieniowanych drobiazgów :) Eksploracja - wypas! A wyjście z krypty było jednym łaaałem o.o.. Życie z dnia na dzień w roli postapokaliptycznego survivalowca pochłonęło mnie bez reszty, jak nigdy żadna gra. Prawie uwaliłem semestr na uczelni, ale warto było.:] Do tego miód dodatki; NV, BS i mój ulubiony PointLookout. Opuściłem tylko The Pitt, ale wracam czasem do gry, także pewnie i jego w końcu skrobnę.:> Daje full ocenę.