Gra jest obskurna i prymitywna trochę, sterowanie kamerą i nieraz ogarnianie jej w trakcie walki to naprawdę zaskakujące czasem sprawy, no ale człowiek prawdopodobnie by się wciągnął w historię, bo dialogi fajnie się rozkręcają, tylko...
Kurde, ta zmiana bohaterów jest denerwująca. To nie serial, żeby przeskakiwać tak z jednego miejsca w drugie. Zawsze jak się coś wydarzy fajnego to akurat następuje zmiana bohatera. Ciężko jest się wczuć, no a ci dwaj kolesie są zdecydowanie różni od siebie. Grając tym kapłanem ognia próbuję jeszcze mieć litość, no a Morsem mogę spokojnie zabijać i te przeskoki naprawdę wkurzają.
Tym nie mniej chyba warto dać grze szansę...
Hehe, to jest właśnie w stylu Dżordża; urywanie akcji w najlepszym momencie i zmiana bohatera, a tym samym punktu widzenia oraz narracji całej historii. W jednej strony jest tak jak mówisz, to chwilami cholernie irytuje, ale z drugiej strony jeszcze bardziej adsorbuje by przejść kolejny etap i dowiedzieć się co dalej ;).
Po doświadczeniach z cliffhangerami kochanego GRRM zupełnie mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Są gry, od których mogę spokojnie odpocząć kilka miesięcy i bez przeszkód potem wrócić do rozgrywki, tutaj fabuła nieustannie trzyma w napięciu i nie pozwala się oderwać.
Na pewno warto grać dalej, choćby też dlatego, aby zobaczyć, jak ewoluują "etykiety", które przyporządkowałeś póki co Morsowi i Alesterowi. Takich zwrotów fabularnych, tak niesamowitego, gorzkiego zakończenia nie widziałam chyba w żadnej grze. Dla opowiedzianej historii warto się przemęczyć z kulejącym wykonaniem. :)