Gra zaskoczyła mnie całkowicie, szczególnie, że nie dotarły do mnie informacje o jej przygotowaniach. Wyczekuję na premierę i posiadam we wczesnym dostępie grę Baldur’s Gate 3. Dopóki nie napotkałem gry Pathfinder: Wrath of the Righteous sądziłem, że nie ma na rynku niczego, co mogłoby się chociaż zbliżyć do BG3 (no, może poza Divinity: Original Sin 2). Jak bardzo się myliłem pokazały mi pierwsze godziny rozgrywki w Pathfinder WotR. Samo stworzenie postaci zajęło mi blisko godzinę, ponieważ z zaciekawieniem wczytywałem się we wszystkie możliwe opcje, a i tak sporo pominąłem, skupiając się tylko na postaciach władających magią. Gdy w końcu stworzyłem swoją postać (czysta magia, specjalizacja w żywiole ognia – kategoria postaci „Wizard”, który bardziej odpowiadał mi od „Mage”), od samego początku zostałem rzucony w wir wielkiego konfliktu pomiędzy ludźmi i demonami. Osobiście gram w systemie turowym, dostępny jest jednak oczywiście tryb aktywnej pauzy (w każdej chwili można przełączać się pomiędzy tymi trybami – nawet w środku walki). O wyniku niemal każdej akcji jaką podejmujemy w grze – jak przystało na klasyczne RPG – decyduje rzut kostką. A rodzajów tych ostatnich jest sporo – są klasyczne, sześciościenne (np. 1d6 – 1 rzut kostką sześciościenną, czy 3d6 – 3 rzuty kostką sześciościenną, które się sumują) – jak i dwudziestościenne – 1d20 (1 rzut kostką dwudziestościenną), która najczęściej jest używana do określania przezwyciężenia odporności na magię oraz obrażenia fizyczne naszych przeciwników (do wyniku dodawane są oraz odejmowane od niego liczne statystyki postaci, w zależności od rodzaju odporności). Mam obecnie przegrane ponad 60 godzin i mogę napisać, że w grze występuje prawdziwa losowość. Czasami zadaję niesamowite obrażenia w kilku sukcesywnych atakach, a innym razem chybiam wielokrotnie z wydawałoby się idealnych miejsc ataku. Jeszcze innym razem jest przeplatanka sukcesów i porażek w różnych proporcjach. Przeciwnicy są bardzo zróżnicowani i jeżeli nasza drużyna też taka nie będzie, trafimy w końcu na przeciwnika niezwyciężonego dla danej drużyny. Do tej pory spotkałem kilka demonów, których pokonanie wymagało uważnego planowania i wykorzystania wszystkich zdolności naszych postaci (wzmocnienia, błogosławieństwa, ochrony przed złem, zaklęcia pancerza i wiele innych) – gram na normalnym poziomie trudności.
Sama gra jest przede wszystkim OGROMNA oraz przepiękna, z niesamowitą muzyką i wciągającą, bardzo rozbudowaną historią. Obok klasycznego rozwoju postaci dochodzi jeszcze tzw. „ścieżka mityczna” (których do wyboru jest w sumie dziewięć), dzięki której nasza drużyna (a nie tylko nasza postać główna) uzyskuje „boskie” zdolności, które zwiększają się wraz z rozwojem postaci. Na chwilę obecną jedynym „minusem” tej gdy jak dla mnie jest system „Krucjat”, które sobie wyłączyłem na poziomie głównego menu i gram w sposób, który lubię („tylko” moją drużyną, a nie kieruję całą armią). Poza tym minusów brak. Dosłownie. Przez te +60 godzin nie spotkałem się z ani jednym błędem (bug/glitch), który uprzykrzył by mi rozgrywkę. Gra jest naprawdę dopracowana i dopieszczona, a ostatnio wyszło pierwsze DLC do Pathfinder WotR, które razem z podstawką wystarcza spokojnie na +100 godzin zabawy. Gorąco polecam tą grę każdemu fanowi RPG.