Pamiętam, jak pierwszy raz zagrałem w Risena w 2010 roku. Była to gothikowa miłość przeżyta na nowo - zwłaszcza po rozczarowaniu G3. Niestety, dysk mi padł, jak już doszedłem do wulkanu... I być może dzięki temu zachowałem tak miłe wspomnienia z tą grą. Zagrana w 2023... pozostawiła mi mieszane uczucia. Na samym początku wciąga jak diabli, wprost żyjemy w tym świecie. Niestety, już wtedy widać bolączki, które twórcy zaczęli popełniać w Gothiku 3. Żadnego kombinowania, poszukiwania unikalnych nauczycieli - ot, możemy sobie od początku wymasterować walkę danym orężem u jednego ziomka, a żadna reputacja czy rozdział gry nas przy tym nie powstrzyma. Dodatkowo, miasto to zamknięty obszar, w którym wyczerpiemy wszystkie wątki - i spierniczamy, by więcej tu nie wracać. Jeżeli nie dołączymy do Magów, to mamy poważny problem z czarami - nawet zwojami sobie za bardzo nie powalczymy. Ostatnia świątynia to droga naprzód, grind, save/load. Nawet Świątynia Śniącego ani Dwór Irdorath nie dłużyły się tak i nie męczyły. Ogólnie rzecz biorąc, z Risenem mam podobny problem co z Gothic 3 - spędziłem przy nim w chu... czasu tylko po to, by potem mieć niesmak, że był to czas zmarnowany i przemęczony. A powinna być satysfakcja (i smutek, że to koniec przygody) jak przy Gothic 1, 2, czy Kroniki Myrtany: Archolos. Piranha Bytes niestety wypaliła się już 20 lat temu, a ich gry po Nocy Kruka to jedynie odcinanie kuponów świetnie zapoczątkowanej franczyzy...