Skończyłam w nią grać wczoraj. Początkowo myślałam sobie Super! :D Ale im dalej tym coraz gorzej. Już miałam dosyć łażenia wciąż dookoła tego samego domu, ile można się kręcić w tym samym miejscu. Ile można też robić zagadek polegających na wklepywaniu odpowiedniego pinu. No i te czasówki.... Już wolałam elementy zręcznościowe w pierwszej części niż grę na czas.
Poza tym zauważyłam, że niektóre zagadki byłam w stanie zrobić w innej kolejności niż w solucji, w sensie najpierw robiłam te późniejsze i potem okazywało się, że wcześniej było jeszcze coś do zrobienia. Kilka razy gra traciła w ten sposób sens.
A ja wolę czasówki od elementów zręcznościowych.W tą część nie grałem,ale ma ona jakiś związek z poprzednią częścią tzn.zostało powiedziane kto zabijał w poprzedniej częśći?Domyślam się kto,ale mimo wszystko chciałbym być pewny
Tak zostało powiedziane. Niestety ogólnie gra straciła całkowicie swój klimat. Poza tym było kilku zabójców. Historia mnie nie zachwyciła.
[SPOILER] łajibaZ net kapołhc iirotciV,drahciR,kat? [SPOILER]
Czytaj od tyłu,żeby nie było że zdradzam mordercę
Tak, ale jak mówiłam jest wielu morderców w 2 części. Niestety historia staje się przez to naciągana.
No ale ta 2 część opowiada chyba inną historię z tego co w recenzjach czytałem,a poza tym morderca was killed już w jedynce.
Czyli mówisz że w jedynce było ich więcej czy w dwójce?
Morderca z jedynki pojawia się jako żywy w postaci scen retrospekcyjnych.
Tak miałam na myśli, że ta nowa historia jest naciągana i nagle każdy jest w coś zamieszany.
(Niniejszy post zawiera spoilery z gry "Still Life", w ostatnim akapicie i tylko w nim może też zawierać spoilery z gier "Still Life 2" i "Post Mortem")
Prawdziwym mordercą ze wschodniego wybrzeża był David Karson, który miał na sumieniu 5 osób (6, jeśli liczyć jego dziewczynę z czasów studiów, której zabalsamowane zwłoki trzyma w piwnicy). Wiele wskazuje na to, że chciał zakończyć swoją działalność zabiciem wszystkich osób, które usiłowały go dopaść: Hawkera, Vic i Palomy (McPherson wysuwa tę hipotezę na głos). Wskazują na to zresztą manekiny w kostnicy, do których nóg przyczepione są plakietki z nazwiskami wyżej wymienionej trójki. Gdy Hawker został wydalony z FBI, Karson zwietrzył szansę i napadł go, chcąc go porwać i zamordować. Przeliczył się jednak, bo został obezwładniony i uwięziony przez swoją niedoszłą ofiarę w swoim własnym domu.
Hawker planował zemstę na tych, którzy go zdradzili i pozbawili pracy, więc wpadł na genialny pomysł - podczepienie się pod tożsamość mordercy ze wschodniego wybrzeża. Był to o tyle świetny pomysł, że Karson chciał zabić Palomę i Vic, czyli osoby, które wadziły Hawkerowi (śmierć Palomy była prawdopodobnie tylko środkiem, dzięki któremu James chciał doprowadzić zawsze skuteczną w pracy McPherson, do której żywił urazę, do porażki). W swoje plany zaangażował Terrence'a Curtisa (to ten, którego Vic śmiertelnie poraziła prądem i który porwał Vic i Palomę), który również został zwolniony dyscyplinarnie, tyle że z marynarki wojennej. Ta współpraca nie niosła za sobą ryzyka zdrady, bo Curtis był bezgranicznie posłuszny (Hawker zauważa to w swoich notatkach). Jego niewątpliwym atutem było to, że tak jak Karson miał niezwykłą łatwość w zadawaniu tortur. Hawker być może nie był na tyle zezwierzęcony.
Wszystkie ofiary z drugiej serii morderstw to ofiary duetu Hawker-Curtis. Hawker zabił jedną osobę (prawdopodobnie ofiarę numer 6), a Curtis pozostałe trzy. Niezwykle ważne było, by działać wg modus operandi prawdziwego mordercy, by cała wina spadła na niego - Hawker wyraźnie to podkreśla. W ten sposób mamy kolejny już motyw naśladowania czyichś zbrodni, ukazany w tej trylogii. Karson w tym czasie siedział uwięziony w schronie. Nie przeszkadzało mu to zbytnio, gdyż - jak mówi Hawker - wierzył, że po "grand finale" zostanie wypuszczony na wolność.
Cała sprawa była zresztą dla Hawkera jedną wielką zabawą i grą. To on zostawił wszystkie te wskazówki, dzięki którym Vic w ogóle mogła posunąć sprawę do przodu. Poza tym, nie usuwając pozostawionej przez Karsona plakietki ze swoim nazwiskiem (tej przyczepionej do manekina w piwnicy) i rozkazując Curtisowi, by ten mówił rzeczy w stylu "powiesiłem Hawkera na suchej gałęzi" czy "zaraz go zabiję", Hawker wysunął samego siebie poza krąg wszelkich podejrzeń. Poza tym, doprowadził do tego, że Vic wezwała do do domu Karsona - w ten sposób Hawker zawsze był w pobliżu i mógł wszystko dokładnie kontrolować.
Gdzie ty tu widzisz coś naciąganego? To wszystko jest logiczne i prawdopodobne. Może po prostu nie czytałaś danych ze smartfonu Hawkera i jego listy rzeczy do zrobienia, która znajduje się na tablicy w jego pokoju? Wiele wyjaśniają. Jeśli jednak nadal coś wydaje się ci niejasne, służę pomocą.
Naciągany to jest paranormalny wątek z "Post Mortem" i motywy działania mordercy ze "Still Life". Te drugie możesz zrzucić na karb "dwójki", ale co z tego, skoro były wymuszone przez pierwszą część? Nie sądzę, by zabójca z Chicago mógł mieć jakikolwiek inny powód do przeprowadzenia tych morderstw.
"Poza tym zauważyłam, że niektóre zagadki byłam w stanie zrobić w innej kolejności niż w solucji, w sensie najpierw robiłam te późniejsze i potem okazywało się, że wcześniej było jeszcze coś do zrobienia. Kilka razy gra traciła w ten sposób sens."
W "Post Mortem" i "Still Life" też nieraz można było tak robić, więc w czym problem? Bez zaliczenia wszystkich dostępnych w danym momencie zagadek i tak nie da się pchnąć fabuły do przodu.