Jeśli ktoś jest zainteresowany, szczerze polecam porównanie ostatniej sceny z gry z ostatnim
ujęciem filmu ,,Droga"
Chodzi wręcz ostatnie 30 sekund, ostatnie słowa, ostatni kadr.
To ci odkrycie. Sam pomysł na szkielet fabularny (podróż doświadczonego mężczyzny i małego dziecka) to w 70% inspiracja "Drogą", a w 30% "The Walking Dead" (podróż niespokrewnionych ludzi, którzy zmierzają do określonego miejsca w określonym celu).
Słuchaj, wiem o tych inspiracjach, one są jasne. Ale chodzi mi o to, że ostatnia scena gry i filmu to niemal zżyna. Tak, normalnie artystyczna zżynka. To dosłownie to samo. Może przesadziłem umieszczając o tym watek, ale myślę, że jednak forum od tego jest. Sam się nad tym glowię, czy taki zabieg ze strony Naughty Dog mi sie podoba, czy też nie.
No cóż - jeśli grałeś w TWD, być może wiesz, jakim plagiatem jest scena, w której Joel wypada z balkonu (tuż przed tym, jak gracz przejmuje kontrolę nad Ellie), sposób, w jaki umierają dwie czarnoskóre postacie i jeszcze kilka innych sytuacji.
Poza tym, jestem pewien, że ta gra by nie powstała, gdyby nie ogromny komercyjny sukces uniwersum TWD, a zwłaszcza komiksów (od których wszystko się zaczęło) i serialu - bo gra pojawiła się później (ale i tak wyraźnie wcześniej od dzieła Naughty Dog). Między innymi dlatego uważam, że TLoU to żadna innowacja ani tym bardziej żaden kamień milowy, za jakiego ma się go tutaj.
szczerze mówiąc nie widzę żadnego powiązania pomiędzy TWD a powstaniem The Last of Us. już raczej inspiracje sięgają znacznie wcześniej i to z nich powstało zarówno THD jak i TLOU.
Kirkman jako jeden z pierwszych twórców - jeśli nie pierwszy w ogóle - spojrzał na temat apokalipsy zombie przez pryzmat ludzkich zmagań z okrutną rzeczywistością i utraty człowieczeństwa w obliczu ekstremalnych sytuacji. TWD wyróżnia się wśród innych dzieł o podobnej tematyce tym, że zombie schodzą w niej na dalszy plan; że chodzi w nim nie o sieczkę czy rozlew krwi, a o ludzkie emocje. Trudno nazwać Kirkmana i współpracujących z nich twórców całkowitymi pionierami, bo motywu żywych trupów nie wymyślili, ale faktem jest, że spojrzeli na to z zupełnie innej strony niż ich poprzednicy.
7 lat po premierze pierwszego zeszytu komiksu (który ukazuje się po dziś dzień) powstaje serial, 2 lata później gra. Oba odnoszą spektakularne sukcesy: serial cieszy się wysoką oglądalnością i pozytywnymi recenzjami, a gra, mimo że jest produkcją indie i pojawia się w epizodach wypuszczanych na rynek co 1-2 miesiące, gra na nosie wielomilionowym pozycjom, zgarniając ponad 90 tytułów gry roku. Niedługo później premierę ma kolejny exclusive pod patronatem Sony - a jak wiadomo, takie exclusivy mają na celu wyłącznie zbijanie kasy i spijanie śmietanki (bardziej niż wszystkie inne gry - bo wiadomo, że mało kto robi to z pasji, pieniądze traktując jako miły dodatek).
Naughty Dog i Sony weszli po prostu do kurnika, w którym mieszka kura znosząca złote jaja, bo też chcieli mieć kilka takich. To w pewnym sensie plagiat sam w sobie, choć "zżynkę" dostrzegam tylko w pojedynczych sytuacjach, a nie w całości. To trochę tak, jakby w rok-dwa po premierze "Maksa Payne'a" - bodaj pierwszej typowej strzelanki, w której fabuła stała na pierwszym miejscu - ktoś wypuścił podobną grę z bullet time. Dla ND to żadna nowość, "Uncharted" jest przecież wariacją na temat "Tomb Raidera" z Indianą Jonesem-cudotwórcą zamiast kobiety-archeolog. Wydaje mi się, że związku nie widzą tylko te osoby, które nie chcą go widzieć.
a widzisz, chodzi mi dokładnie o taką samą zasadę jak przy Uncharted. zarówno ta gra, jak i Tomb Raider wywodzą się od Indiany Jones'a.
podobnie z TWD. przecież to dokładnie ideowy "ciąg dalszy" Romerowskiego uniwersum żywych trupów.
w TWD jest troche jak mydlana opera, masz grupę ludzi i jakoś tam oni sobie radzą, przeżywają "przygody" itp. historia nie została zaplanowana jako zamknięta całość, tylko jako potencjalnie niekończąca się opowieść.
TLOU to zamknięta historia dwóch osób w której nawet na dobrą sprawę nie ma żywych trupów. jest w niej mnóstwo elementów które od zawsze się pojawiały, ale to też za sprawą tego że zawsze fascynowały ludzi. filmy katastroficzne i apokalipsa to zawsze był chodliwy temat.
"Tomb Ridera" i "Uncharted" różni jedno - pierwszy jest inspirowany motywem filmowym (albo książkowym czy jakimkolwiek innym w podobnych sytuacjach, których jest mnóstwo), a drugi jest zwykłym żerowaniem na marce/pomyśle, który odniósł komercyjny sukces - i to bynajmniej nie żerowaniem na "Indianie Jonesie". W rezultacie dochodzi do sytuacji, w której twórcy nie inspirują się pierwowzorem, a innym produktem. Przypomina to tworzenie repliki repliki.
Co się zaś tyczy wspólnych mianowników twórczości Romera i Kirkmana, jest tylko jeden - żywe trupy (jest jeszcze nazwisko trzecioplanowego bohatera komiksu i serialu, nazywającego się tak samo jak odtwórca głównej roli w "Nocy żywych trupów", ale to taki hołd/easter egg). Reszta nie ma ze sobą nic wspólnego. Nie wydaje mi się, że przeczytałeś pierwszy akapit mojego poprzedniego postu, bo inaczej nie zachowywałbyś się jak kompletny ignorant, stawiając produkcje w/w twórców na jednej szali. Porównanie TWD do opery mydlanej zostawię bez szerszego komentarza, bo trąci dyletanctwem na kilometr.
"Trudno nazwać Kirkmana i współpracujących z nich twórców całkowitymi pionierami, bo motywu żywych trupów nie wymyślili, ale faktem jest, że spojrzeli na to z zupełnie innej strony niż ich poprzednicy."
Brzmi znajomo?
Pardon, w TLoU nie ma zombie, są... "zarażeni" (spoko, w TWD też nie ma zombie, tylko "roamers" i szwendacze). Kto by się tym przejmował, że to właściwie to samo, z tą różnicą, że jeden ich typ jest bardziej absurdalny od drugiego i że przez całą grę przewijają się może cztery modele tych postaci na krzyż. Poza tym, nie lubię się powtarzać, ale napisałem już przecież, że niektóre sceny są żywcem wyjęte z TWD tak jak żywcem wyjęte jest z "Drogi" zakończenie, o czym mowa w pierwszym poście tego tematu.
to ty nie widzisz żadnych powiązanych elementów pomiędzy światem Romero a Kirkmana?
przecież tam obowiązują DOKŁADNIE takie same zasady jeśli chodzi o żywe trupy. zresztą jeśli byś poczytał wywiady z Kirkmanem to wiedziałbyś co go skłoniło do stworzenia tej serii. on chciał stworzyć właśnie ciąg dalszy tego co zaczął Romero. sam powiedział że jest wielkim fanem tych filmów i zawsze frustrowało go to że musiały się skończyć bo zawsze chciał wiedzieć co będzie dalej, jak dalej będą radzić sobie bohaterowie, co poczną itp. dlatego właśnie zaczął tą serię komiksową i powiedział że będzie ona trwała tak długo jak to możliwe. no i ten motyw że zombie są tylko tłem dla poczynań ludzi, powolna utrata człowieczeństwa przez bohaterów, walka o zasoby itp.... przecież to wszystko to samo.
a wtrącenia o dyletanctwie i protekcjonalny ton wypowiedzi, są tak zabawne że aż wcale.
wyobraź sobie że z serią Kirkmana jestem od samego początku, zanim jeszcze wyskoczyli z serialem i z całą świadomością tego co mówię, uważam że jest to opera mydlana.
jeśli chodzi o TLOU, to widzisz jedynie temat zombie apokalipsy, kiedy to tak naprawdę nigdy nie było specjalnie eksponowane. nawet we wczesnych materiałach promocyjnych.
na pierwszym planie zawsze była wizja świata bez człowieka, świata który powoli zostaje ponownie oddany we władanie natury i w którym nie ma już miejsca dla naszego gatunku bo zostaje on po prostu wyparty przez coś innego.
druga sprawa że motyw ludzi zarażonych pasożytniczym grzybem nie jest wcale absurdalny. coś takiego dzieje się na przykład z mrówkami i wieloma innymi owadami. są one atakowane właśnie przez pasożytnicze grzyby które tak wpływają na ich zachowanie że zaczynają działać wbrew sobie. nawet wychodzą z ich ciał tak samo jak w TLOU. ten motyw został wzięty z realnego świata i użyto go by właśnie w jakiś sposób odebrać władzę ludziom.
gdyby to zombie apokalipsa była głównym tematem, akcja nie działa by się 20 lat po wybuchu epidemii, tylko zaraz po.
każdy kiedyś się zastanawiał jakby wyglądał świat gdyby ludzie zniknęli, powstało sporo prac na ten temat i to ten motyw moim zdanie stoi u podstaw TLOU. ja nawet przez dosyć długi czas oczekiwania na tą grę nie miałem pojęcia że będą jacyś zarażeni. wiedziałem jedynie że gatunek ludzki z jakiegoś powodu przestaje rządzić Ziemią i że akcja rozgrywać się będzie w totalnie postapokaliptycznych klimatach.
gdyby miało się to opierać tylko na walce z "zombiakami" to świat również nie wyglądałby tak pięknie i fascynująco a wygląda tak jakby fantastycznie radził sobie z zaistniałą sytuacją i grzyb był tylko lekarstwem na chorobę którą są ludzie.
Masz całkowitą słuszność.
Tak, twórcy to nieźli ,,cwaniacy". Wiedzą, jak uciec od szufladek. I tak, jak piszesz, nawetczkeajac na ten tytuł nie do końca było jasne, co się tak naprawdę dzieje. Postapokalipsa i tyle. A gra okazała się na tyle złożona, że ciężko ją nazwać tylko kolejnym TWD albo ogólnie grą z zombie.
Podobnie wielkim sukcesem gry jest dla mnie to, że w jej kontekście nikt raczej nie piętnuje niebywałej przmeocy, jakie dostarcza graczowi. A przecież gry + 18 często się stawia na szafocie - jak oczywiscie seria GTA. Tymczasem w przypadku TLoU jest to niejako pomijane, bo stanowi po prostu część świata, część tego cyfrowego życia. Twórcy uniknęli szuflady ,,tanie epatowanie przemocą" jak chyba żaden inny deweloper ostatnich lat.
Nie widzę żadnych powiązanych elementów? No cóż:
"Trudno nazwać Kirkmana i współpracujących z nich twórców całkowitymi pionierami, bo motywu żywych trupów nie wymyślili, ale faktem jest, że spojrzeli na to z zupełnie innej strony niż ich poprzednicy."
Wklejam to już po raz trzeci.
Filmy Romero wywarły silny wpływ na twórczość Kirkmana, ale były bądź co bądź produkcjami czysto rozrywkowymi. Ponadto, zombie były tam pełnoprawnymi bohaterami, kiedy w TWD są tylko statystami, są tak naprawdę mało ważni. Wskazuje na to chociażby fakt, że przyczyny apokalipsy są nieznane i nigdy nie zostaną ujawnione. Nie pokazano nawet początku zagłady. Romero zasłynął wprawdzie tym, że jako pierwszy próbował zawrzeć w swoich obrazach elementy krytykujące ówczesne społeczeństwo, ale Kirkman robi to już w całej okazałości, w dodatku dodając tezę, że większym zagrożeniem od zombie bywają ludzie, których ustami Ricka Grimesa nazywa "żywymi trupami".
Chyba jedynym, co Kirkman ściągnął we właściwie niezmienionej wersji od Romero, są rozterki bohaterów nt. tego, czy należy zabijać coś, co jeszcze niedawno było człowiekiem (vide refleksje całej rodziny Greene'ów, a w szczególności Hershela - zarówno w komiksie, jak i w serialu i grze). Przy okazji zaczerpnął też motyw wybudzenia się ze śpiączki z filmu "28 dni później", choć on zrobił z tego wygodny sposób do ominięcia początku apokalipsy, której przyczyna w w/w filmie akurat jest znana. Stworzeni przez niego bohaterowie nie są jednak nikim inspirowani, a jeśli już, to nim samym lub jego znajomymi.
Hołd Kirkmana dla Romero to nic dziwnego - nazwanie syna Morgana imieniem i nazwiskiem głównego bohatera "Nocy żywych trupów" to nic przypadkowego. Nie wątpię też w to, że Kirkman podziwia i docenia pracę kogoś, kto właściwie stworzył obraz zombie w popkulturze. Rozróżniam jednak dwa rodzaje inspiracji: inspirację pierwowzorem i inspirację inspiracją. Na przykład Finowie z Remedy, tworząc "Maksa Payne'a", nawiązali do filmów noir, a przy tworzeniu "Alana Wake'a" do twórczości Hitchcocka i Stephena Kinga. Tak się składa, ze przy okazji są to jedne z bardziej oryginalnych gier wideo w historii. Podejrzewam, że połowa dzieł literackich i 3/4 filmów powstały w wyniku inspiracji jakimiś innymi dziełami, więc krytykowanie takich praktyk jest bezcelowe. Ba, sam Romero inspirował się kultem voodoo, terminu "zombie" też nie wymyślił, tylko zaczerpnął z literatury. Naughty Dog natomiast - w dużym uproszczeniu - tworzy swoje wersje produkcji, które osiągnęły już komercyjny sukces. Podczepia się pod czyjś splendor, chcąc z niego uszczknąć coś dla siebie i wykorzystać ludzi, którzy chętnie wydadzą pieniądze na coś w podobnym klimacie do ich ulubionych pozycji. Oliwy do ognia dolewa fakt, że gra TWD ukazała się na niedługo przez TLoU.
Do tego dochodzą też takie niuanse jak to, że Romero stracił sporo praw do swojej twórczości, a Kirkman nie. Poza tym, ND niektóre momenty ukazane w TLoU po prostu bezczelnie zerżnęli: pomijając zakończenie z "Drogi", kilka scen jest wręcz przekalkowanych z TWD.
Dyletanctwo to wypowiadanie się na jakiś temat bez posiadania potrzebnej wiedzy. Wybacz, ale jeśli widzę kogoś, kto nazywa pełnoprawny dramat w scenerii horroru operą mydlaną, a potem pisze o jakimś przeżywaniu przygód, to odnoszę takie wrażenie, a nie inne. Owszem, takiego określenia użył sam Romero ("opera mydlana, w której czasami pojawiają się zombie"), ale nie radziłbym się na to powoływać, bo uważa on TWD za coś zupełnie odmiennego od swojej twórczości (odrzucił propozycję napisania scenariusza do kilku odcinków) i nawet specjalnie za nim nie przepada (ale docenia pracę twórców). W tym poście mógłbym w zasadzie napisać tylko o tym, bo Romero w zasadzie sam pośrednio stwierdza, że z Kirkmana żaden plagiator. Uprzedzając ew. odpowiedź w stylu "mogę popierać Romero i nie zachowywać się tym samym jak dyletant" - to prawda, ale w takim wypadku do gustu nie przypadłoby ci także TLoU. Nie wątpię, że możesz używać terminu "opera mydlana" świadomie - inną sprawą jest, czy jesteś świadomy jego znaczenia i cech tego gatunku. Nie wydaje mi się. Poboczną sprawą jest to, że twoje kilkuletnie obcowanie z komiksem nieco kłóci się z używaniem określenia o pejoratywnym zabarwieniu.
Nie napisałem, że motyw zakaźnej choroby jest absurdalny - nazwałem tak typy przeciwników, z którymi mierzą się Ellie i Joel.
Wypadałoby, żeby twórcy z ND w końcu wymyślili coś w stu procentach swojego albo zainteresowali się jakimś innym, mniej medialnym motywem. Według mnie David Cage z Quantic Dream spożytkował grube miliony od Sony dużo lepiej. Oczywiście nie bronię nikomu zachwycać się grami ND: TLoU uważać za lepsze od TWD, a "Uncharted" za lepsze od "Tomb Raidera". Po prostu wypadałoby, żeby nikt nie nazywał kamieniami milowymi, rewolucjami czy pionierskimi produkcjami, bo to po prostu mija się z prawdą.
TWD to zamknięta historia - po prostu jeszcze się nie skończyła. Kirkman, który nie spodziewał się, że dotrwa do 7. zeszytu, zapowiada, że jego komiks przedstawiać będzie historię życia Ricka Grimesa, a on sam będzie go tworzył, dopóki będzie sprawiać mu to radość. Atmosfera dłużyzny tworzona jest przez to, że komiks ukazuje się co miesiąc - 12 zeszytów rocznie to trochę mało jak na plany Kirkmana sięgające niekiedy nawet 300 odcinków. Poza tym, gra TWD, na której żywo wzorowali się ND, niemal na pewno będzie miała swój koniec - być może nawet po zakończeniu drugiego sezonu (choć szczerze mówiąc, typuję trzeci).
"gdyby miało się to opierać tylko na walce z "zombiakami" to świat również nie wyglądałby tak pięknie i fascynująco a wygląda tak jakby fantastycznie radził sobie z zaistniałą sytuacją i grzyb był tylko lekarstwem na chorobę którą są ludzie."
Przecież świat w TLoU jest zniszczony apokalipsą. Niemal nienaruszone budynki i wymarłe miasta, które wyglądają jak dawniej, ale nie ma w nim ludzi, to są w TWD. Temat niebezpieczeństwa ze strony ludzi jest w tej grze wyeksponowany aż za bardzo - jest taki fragment gry (nie pytaj mnie, gdzie dokładnie, bo grałem w październiku), w którym przez kilka godzin walczy się wyłącznie z ludźmi (wśród których dziwnym trafem nie ma właściwie nikogo, kto powiedziałby chociażby "pocałuj mnie w dupę" przed otworzeniem ognia - sami agresorzy), a na horyzoncie nie widać właściwie żadnego zarażonego.
Poza tym, nie wiem, gdzie ja niby zasugerowałem, że tematem przewodnim TLoU jest apokalipsa, a ty poświęciłeś temu 2/3 postu.
@Evangarden Kompletne bzdury wypisujesz. The Last of Us zaczęło powstawać już w 2006 roku (pierwsze concepty, pomysły).
Super. Pierwszy komiks z serii TWD ukazał się 8 października 2003 roku.
Nie wiem, jak data zrodzenia się pomysłu na grę wyklucza się ze zwyczajnym przekalkowaniem w skali 1:1 poszczególnych scen i motywów, zwłaszcza że nikt nie powiedział, że powstały one 8 lat temu. Chyba nie myślałeś, że staram się tu komuś powiedzieć, że TLoU powstało w rok z kawałkiem od pierwszego epizodu gry TWD, czyli że prace nad tą grą rozpoczęły się dopiero po premierze produkcji TTG (która z uwagi na epizodyczny charakter rozciągnęła się na 7 miesięcy).
Poza tym, jeśli zdajesz sobie sprawę, o jakich konkretnie zerżniętych scenach i motywach mowa (nie rzucam tutaj nimi na prawo i lewo, bo nie wszyscy grali w obie gry, ale w razie czego, nie ma problemu - w żadnym razie nie kryję się za zasłoną "wiem, ale nie powiem") i mimo tego nie widzisz niczego nieprawidłowego, żadnego związku, to rozmowa na ten temat nie ma sensu. Nie jestem naiwny i nie wierzę w takie zbiegi okoliczności. Oczywiście nie uważam przy tym, że ta gra to w całości kalka, zwracam tylko uwagę na wiele "zapożyczeń" i dostrzegam żerowanie na pomyśle, który wcześniej odniósł komercyjny sukces.
Jakby co, przyjąłem tu, że chodziło ci właśnie o to, a nie o samą inspirację tematem.
Tak, z pewnością w ciągu roku zdążyli zrobić kopie TWD. O tej grze plotki były zanim cokolwiek się o TWD w sieci pojawiło.
Przeczytałem po tym jak napisałem.
Czyli według Ciebie podróż Ellie i Joela była wzorowana na Ricku i tym gówniarzu którego nikt nie lubi?
Twórcy mówili że inspirowali się książkami ,,Droga'' i ,,To nie jest kraj dla starych ludzi''. Nie wymienili tutaj TWD, więc po co do cholery mieliby kłamać, tym bardziej że przyznali się do zerżnięcia znacznie popularniejszych dzieł?
Poniżej (w trzecim akapicie od końca) drobne spoilery z gry TWD.
Jeżeli już, to na Lee i Clementine, chociaż chyba wyraźnie napisałem, że motyw podróży dojrzałego mężczyzny i towarzyszącego mu dziecka jest moim zdaniem w 70% zaczerpnięty z "Drogi". Nie mam pojęcia, co Naughty Dog miało by zaczerpnąć z powieści "To nie jest kraj dla starych ludzi", bo obejmuje ona zupełnie inną tematykę. Te książki ma zresztą ledwie kolejno 8 i 9 lat, zostały wydane w 2005 i 2006 roku, "Droga" 3 lata po premierze komiksu TWD. To swoją drogą też mogłoby rodzić pewne skojarzenia, choć na ten temat też się już wypowiedziałem - zresztą w innym tonie niż na temat TLoU.
Co do "znacznie popularniejszych dzieł" - zdziwiłbyś się, jaką popularnością w USA cieszy się serial (pomimo relatywnie niskiego budżetu ma większą oglądalność niż "Gra o Tron", najchętniej oglądany serial w historii HBO) i całe uniwersum TWD, które swój początek ma w komiksie wydawanym od ponad 10 lat.
Poza tym, gdybyś uważniej przeczytał to, co napisałem, wiedziałbyś, że nie mam TLoU za kompletną kalkę TWD (byłoby to absurdalne), tylko uważam tę grę za żerowanie na czymś, co odniosło komercyjny sukces i wdrapywanie się na szczyt po czyichś plecach, a ponadto dostrzegam, że NIEKTÓRE (wybacz, nie ma tu opcji wytłuszczania tekstu) sceny/motywy są dosłownie przekalkowane. Jeśli uważasz, że powielenie sceny z upadkiem z balkonu zakończonej nadzianiem się na ostro zakończony przedmiot, scena swoistego katharsis (Ellie wykrzykuje Joelowi, co o nim myśli, zmieniając jego nastawienie do niej - zupełnie jak Ben krzyczy do Kenny'ego albo komiksowy/serialowy Carl do nieprzytomnego ojca, choć akurat jego wywód zmienia nastawienie jego samego), powód śmierci dwóch czarnoskórych postaci (które giną w identyczny sposób i w identycznych okolicznościach, co Duck i Katjaa) czy spotkanie pozornie przyjaźnie nastawionych kanibali, którzy finalnie, po zdemaskowaniu, chcą zabić głównych bohaterów i jeszcze kilku innych [scen], to twoja sprawa. Ja w takie "zbiegi okoliczności" nie wierzę. Zbyt dużo ich w jednym miejscu.
Dlaczego twórcy się nie przyznali? Cóż, zgaduję, że przyznanie się do wzorowania się na bijącym rekordy popularności uniwersum i grze, która chwilę przedtem zgarnęła ponad 90 tytułów gry roku mimo śmiesznego w porównaniu do gier AAA budżetu, byłoby PR-owym samobójstwem. Nie wątpię, że pierwsze prace nad TLoU zaczęły się na kilka lat przed datą jego premiery, ale nie oznacza to, że jego fabuła była wtedy w pełni ukształtowana. Poza tym, w tej grze nawet nie ma zombie, są "zarażeni" (to jednocześnie żadna i wyraźna różnica, zależnie z czyjego punktu widzenia). Inna sprawa, że w "Drodze" nawet takich nie było. Zaczerpnięto z niej przede wszystkim wygląd miast i innych lokacji. W TWD krajobraz po apokalipsie jest jednak inny: obszary miejskie nie są tam tak zniszczone, są po prostu puste. Człowiek idzie ulicą i ma wrażenie, że wszystko jest jak dawniej, tylko bez życia. Znakomitym tego przykładem jest np. widok rzędu porzuconych aut na autostradzie.
Poza tym, ja tylko staram się udowodnić, że ta gra nie jest wcale tak oryginalna, jak ją większość jej fanów widzi i że nie jest żadnym kamieniem milowym. Sam oceniłem ją dość wysoko i nawet zawyżyłem notę ze względu na pewne dodatkowe walory.
Tak, na pewno wszyscy wzorowali się na komiksie Kirkmana który zjada własny ogon, i to co się dzieje obecnie w tej serii przekracza wszelkie idiotyzmy.
Zacznijmy od tego, proszę pana, że AMC to stacja bezpłatna, jak na przykład Polsat, a HBO jest płatne, więc chyba logiczne jest że TWD ma większą oglądalność.
Równie dobrze mogę powiedzieć że to The Walking Dead żeruje na popularności tego, co zrobił Romero kilka lat temu. Takie gdybanie jest gówno warte.
W The Last of Us można było grać na targach E3 w 2012 czyli w czerwcu. Wtedy gra była w 100% ukończona, więc na pewno tych rzeczy od Telltale nie ściągnęli.
To chyba logiczne że gra opowiadająca o apokalipsie oryginalna być nie może. Tak samo komiks The Walking Dead oryginalny nie jest, bo jest po prostu inną wersją tego co zrobił George Romero. Romero za to również oryginalny nie był, bo zombie nie stworzył, lecz przerobił te stwory z filmów lat 30tych. Nie spotkałem się jeszcze z żadną osobą która twierdziła że The Last of Us jest oryginalnym produktem, i mam nadzieję że z taką osobą się nigdy nie zobaczę.
Niedawno oglądałem 2 raz film Droga i teraz po przeczytaniu twojego postać obejrzałem jeszcze raz zakończenie. czy mógłbyś rozwinąć swój pogląd o podobieństwie z grą? Ja tylko widzę że jest takie jakby "urwanie" filmu na koniec i kamera i zbliżenie na chłopca/Ellie tak samo. lecz pod względem fabuły to jednak się różnią. jednak gratulacje za ciekawe spostrzeżenie :)
W zasadzie nie ma czego rozwijać:)
Jak już tutaj w tym temacie padło, TloU i Drogę łączy wiele, to oczywiste. No i dobrze, mozemy powymieniać wiele wspólnych motywów, jak ukazanie relacji rodzicielskich w rzeczywsitosci post-apo. Chodziło mi tylko o zwrócenie uwagi na ostatnie sceny filmu i gry. Jak pisałem - to po prostu coś więcej niż inspiracja, to po prostu dosłowny cytat przeniesiony. Można to wrecz nazwać zżyną - estetyczną, artystyczną, ale jednka zżyną.
I chłopiec, i Ellie mówią: ,,okej". Oboje zgadzaja się, choć z niechęcią, na nową rzeczywistość. Przeżyli na świeżo rozczarowanie, bądź wręcz są w rozpaczy. Niby są przed nimi jakieś perspektywy, lecz jak potoczy dalej się ich życie?
Nie wiemy i nie będziemy wiedzieć. Mnie po porstu bardzo uderzyło, że z takim niekrytym ,,plagiatem" mamy w tych końcowych scenach do czynienia. Nawiązuje się bardzo rzadka nić między filmami i grami, ja nigdy nie spotkałem się z czymś takim i cąły czas się nad tym głowię.
A może to zbieg okoliczności? :D W sumie to jest wiele gier w których twórcy wiele zapożyczeń np z książek zabrali. Ja osobiście raczej plagiatu tutaj nie widzę. Mi bardzo spodobał się motyw z infekcją od grzybów, myślałem że nowej historii w tych klimatach już się nie wymyśli, tym bardziej, że post-apokaliptyczny świat zwłaszcza z jakimiś zombie jest już mocno wyeksploatowany zwłaszcza w grach. A tutaj nawet jest wszystko dość dokładnie objaśnione a nawet nie musieli aż tyle opisywać bo i tak w grze najważniejsza rolę tworzą postacie.
No właśnie dlatego o tym piszę, bo nie ma mowy o jakimś zbiegu okoliczności. Ok, cała gra nawiązuje do ,,Drogi" i motywów post-apo - to jest jasne. Natomiast w tejk ostatniej scenie mamy do czynienia z cyzmś więcej niż nawiązaniem.
Zgadzam sie, podłoże naukowe dotyczące infekcji w TLoU jest mocno osadozne w świecie i wiarygodne.