Po zachwycie nad serią Uncharted długo zastanawiałem się czy zagrać w The Last of Us, bo niektóre momenty z przygód Nathana Drake’a były na granicy mojej wytrzymałości ;) Ale było warto i nie było jakoś bardzo dużo straszniej.
Na początek co mi się podobało:
1. Zrównoważona rozgrywka pomiędzy skradaniem, strzelaniem i eksploracją. Nie ma odczucia superbohatera, który rozwala kilkudziesięciu przeciwników za jednym razem
2. Odczucie survivalu – przy limitowanych zasobach (w tym apteczkach) i nabojach trzeba nimi dobrze gospodarować i używać różnych metod i broni do likwidacji przeciwników. Motywuje to też do bardziej rozważnego strzelania. Tak jak w Uncharted miałem celność na poziomie 40%, to tutaj wykręciłem 75%.
3. Rozwój postaci i usprawnienia broni – fajnie rozbudowany i dający różne możliwości, ale jednocześnie nieprzytłaczający mnogością opcji
4. Naturalne zachowanie postaci – gdy dostaniemy „kulkę” to się przewracamy, co spowalnia to naszą ucieczkę. Wygląda to bardzo naturalnie
5. Grafika – obecnie to nic nadzwyczajnego, ale w 2013 r. w połączeniu ze scenerią opuszczonych miast musiało to robić wrażenie.
Chyba jedyne, co nie do końca przypadło mi do gustu, to klimat. Historia jest ciężka i mroczna, co dodatkowo jest budowane przez skąpą ścieżkę dźwiękową. Pod tym względem bardziej podobają mi się lżejsze, ale i bardziej spektakularne przygody Nathana Drake'a, w stylu Indiany Jonesa, lekko przerysowane, z humorem, skarbami i otoczką historyczną.
Podsumowując, The Last of Us to bardzo dobry tytuł godny polecenia i mocno zastanawiam się nad ograniem drugiej części.