Skończyłem wczoraj „Zabójców królów” drugi raz – tym razem edycję rozszerzoną po stronie Iorwetha (za pierwszym razem była to podstawowa wersja po stronie Roche’a). Gra za drugim razem zyskała, przede wszystkim dlatego, że dopiero grając sam uświadczyłem, że CD Projekt naprawdę się postarał jeśli chodzi o scenariusz. W większości erpegów wybranie innej opcji skutkuje tym, że trochę zmieniają się przerywniki, dialogi i interakcje z NPC, podczas gdy z połowa „Zabójców królów” to całkowicie różne różności, w zależności od obranej ścieżki – inne zadania, inne relacje, inne odczucia, wrażenia itd. To niezaprzeczalny plus tej gry. W dalszym ciągu podoba mi się udźwiękowienie, świat, grafika, system walki, ale strasznie irytowała mnie „umowność” i sztuczność świata. Ot, chociażby niewidzialne ściany, które nie pozwalają się gdzieś dostać bądź uniemożliwiają skorzystanie z ewidentnego skrótu. Poza tym w paru miejscach głupota scenarzystów, jak chociażby zadanie „Na kacu”, które można wykonać tylko i wyłącznie tak, jak zaplanowali to twórcy – nie można pójść od razu do Ves, bo dopóki nie zapłacimy burdelmamie siedemdziesięciu orenów, w dialogach z Ves nie pojawi się odpowiednia linijka pozwalająca zakończyć zadanie, nie odzyskamy też swojego ekwipunku. Albo oblężenie Vergen – zamiast przewracać drabiny, uniemożliwiając Kaedweńczykom wspinanie się po murach, postaci pozwalają im na te mury wejść, żeby z nimi walczyć. Aż nie mogę uwierzyć, że hołota Saskii wygrała tę bitwę, skoro po jej stronie walczyli ewidentni idioci. Ale nawet mimo takich irytujących głupot gra jest przyjemna i wciągająca.
tak. mnie najbardziej raził fakt że zepomnieli wytłumaczyć kim był zabója-wiedźmin z pierszej części, co do zadania na kacu to najbardziej chujowa była mimika. wszyscy schlani coś tam bełkoczą a stoją prosto i na twarzach kamienny spokój. W ogóle sprawę z chlaniem pokipili. To mnie najbardziej zawiodło.