W bodaj wszystkich grach opartych na Dungeons & Dragons - to ta pompatyczna do porzygania muzyka. Ktoś bardzo mocno chciał tu zbudować podniosłą atmosferę. Za bardzo.
Musiałem się pożalić :(
A, zapomniałbym jeszcze o najbardziej idiotycznym systemie rozwoju postaci, z jakim spotkałem się w grach cRPG - mało czytelny, żywcem przeniesiony z papierowych RPG (naprawdę tak wiele wysiłku kosztowałoby twórców dostosowanie go do gier komputerowych), pełny jakichś niejasnych i, w gruncie rzeczy, niepotrzebnych statystyk, masa mało logicznych ograniczeń klasowych. Mag specjalista to tak naprawdę antyspecjalista - bo "specjalizacja" w jakiejś szkole magii nie daje mu żadnych bonusów w korzystaniu z owej szkoły, a jedynie brak możliwości używania szkoły przeciwnej, w zamian za co dostaje dodatkowe miejsce na "zapamiętanie" czaru. W pierwszym Baldurze jest na dodatek limit punktów doświadczenia (po co?), który wyczerpałem już mniej więcej po przejściu 2/3 gry.
A najbardziej irytuje gra moją ulubioną profesją - magiem, zwłaszcza na niskich poziomach doświadczenia. Rzucisz kilka czarów i jesteś bezużyteczny, możesz sobie co najwyżej kamyczkami ciskać we wroga albo bić go kijem po głowie, dopóki drużyna nie odpocznie. O niebo lepszy jest system z maną albo z cooldownami na czary, a nie to głupie zapamiętywanie i zapominanie (?) zaklęć, które sobie trzeba potem przypominać, odpoczywając.