Film wiadomo - rewelacja, ale napisy to skandal ! Na ich temat można napisać doktorat. W tym miejscu przytoczę tylko najsmakowitszy kąsek. Gdy Rachael pyta Deckarda czy będzie ją ścigał, jeśli wyjedzie, zniknie - on odpowiada: No, I would't, czyli: Nie. Ja nie będę. A co my widzimy na ekranie ? "Nigdy. Nie mam zielonego pojęcia." Ta uwaga w niesłychanie trafny sposób określa kwalifikacje tego, kto owe napisy popełnił. Takich kwiatków jest więcej. Dodatkowo maniackie i zgoła zbędne tłumaczenie tekstów drugoplanowych, dochodzących zza kadru, powoduje m.in iż dowiadujemy się, że panienka z rozkładówki, której fotkę hipotetyczny mąż Rachael wiesza w sypialni ma: ...różowe ciało i zielone (!) nogi. Dużo lepsze są tłumaczenia lektorskie, aczkolwiek są nierówne i różne w różnych wersjach filmu. Podsumowując najlepsze tłumaczenie jakie znam, to to, które widziałam wiele lat temu w kinie. Było tak dobre i adekwatne, że pamiętam je do dziś. Dzięki temu (i pewnej znajomości języka) mogę oglądać film w oryginale i nie katować się przy czytaniu tych grafomańskich napisów. P.s. A co Państwo powiedzą na "zabawną" pomyłkę, gdy w teście na empatię mowa jest o rozszerzaniu się naczyń włosowatych, a w napisach widzimy: "wypadanie włosów" ? Naczynia włosowate a włosy, to chyba całkiem co innego, ale nie dla naszego miłego tłumacza. Mam nadzieję, że gdy się zestresuje, to jemu wypadną włosy (najlepiej wszystkie).
W uzupełnieniu: powyższe opinie na temat napisów dotyczyły wydania DVD (pięciopłytowego). Podejrzewam, że w kinie takie cuda się raczej nie zdarzają.
Mam poprzednią wersję reżyserską (oglądaną chyba ze 20 razy) wciąż jeszcze na kasecie. Widziałem też wersję, której nie kończy zamknięcie drzwi... Kwiatki tłumacza, o których piszesz są rzeczywiście beznadziejne.
Film ewidentnie ma swój klimat, jednak trzeba powiedzieć, że dzisiaj to już nie to samo. Film oglądany po raz pierwszy na przeglądzie w kinie filmowym w latach 85 czy 86, wieczorem, światła samochodów, sylwetki ludzi rozciągały klimat poza kino, dawały taki realizm, którego nie można znaleźć już teraz.
Nie ma bańkowych monitorów...
(i kina przy grzegórzeckiej w krakowie)
Dwupłytowa wersja też, niestety, jest z tym "zielonym pojęciem". Jestem wkurzona, bo film pięknie odnowiony, dźwięk taki, jak trzeba, a tłumaczenie i jakość napisów woła o pomstę do nieba! Za tę cenę!!!
Zgadza się. Napisy do wersji ostatecznej są beznadziejne. Na szczęście lektor w bardziej sensowny sposób został przetłumaczony.