Wzorowany na przygodach Scooby Doo, tyle, że bez akcji i napięcia oryginału. Kartoflana twarz V.D. z adekwatną mimiką nie nadaje się do niczego więcej niż marszczenie brwi i zaciskania ust. Filmu nawet nie da sie porównać do Constantine, Hansel i Gretchel, Braci Grimm czy Van Helsinga. Szansa była w humorze i potraktowaniu całej intrygi z pozycji pastiszu, ale zmarnowano ją idąc w zadęcie. A jak każda dęta rzecz, zawiera w środku pustkę. W dodatku oddech użyty do napełniania był mocno nieświeży.