Dla mnie cały film jest świetny nawet po przez nudne (zdaniem niektórych użytkowników)
wesele/ślub czy też - czego już w ogóle nie rozumiem polowanie. Ale to co zrobił pan de niro
oraz pan walken (chciałem uniknąć sprowadzenia tego filmu do dwóch momentów ale
musze) w scenach w obozie oraz podczas przedostatniej sceny to nawet nie jest
majstersztyk, dla mnie są to dwie najlepsze sceny w historii kina. Ich mimika, aż czuć ciężar
palca naciskającego spust, czuć to napięcie nie do opisania, jak oglądałem pierwszym
razem ten film przy tych scenach miałem puls 200 i przymykałem oczy. Pokazano inny
wymiar aktorstwa którego nigdzie indziej nie powtórzono. scena polowań 10/10, scena
wesela 9/10 ponieważ nie do końca rozumiem nie które wydarzenia (jak choćby weteran
siedzący przy barze), 11/10 sceny w wietnamie, oraz 11/10 sceny po powrocie z wietnamu.
o którą scenę w obozie Ci chodzi?
a co do tego gościa przy barze uważam, że jest on zrobiony na wzór Nicka (tego z Wietnamu), z takim jakby to powiedzieć wypranym mózgiem, jest małomówny, osowiały (dokładnie jak Nick z ostatniej sceny w której żyje) i używa tego stwierdzenia o "przyprawianiu", reżyser chce zasugerować tym co ma spotkać głównych bohaterów, i że wojna robi z człowieka niemal że wrak (podobnie jak w Taxi Driver), ale pewny tego do końca jestem
a jakie jest wasze zdanie o tym żołnierzu?