Pink Floyd to dla mnie najbardziej przereklamowany zespół w historii muzyki.Zaraz fani nazwą mnie debilem i wielbicielem disco polo.Punks not dead.Pozdro
No więc skoro muzyka punk i post punkowa to popłuczyny po krautrocku to w pewnym sensie nie warto tracić czasu na słuchanie tych popłuczyn w wiekszej dawce....
W wiekszej dawce to można sobie puścić Faust, Can, albo Amon Duul 1 i 2 a nie przeciętne przy tym Minor Threat
Pink Floyd to akurat jedna z najciekawszych grup rockowych jakie istniały, choć na pewno nie najlepsza..
Patrz genialniejszy kraut rock. zresztą The Doors, Velvet Underground, nawet Soft Machine wypadają lepiej od Pink Floyd, ale PF to i tak zespół wybitny o wiele bardziej wybitny niż to co podałeś w linkach i nie rozumiem czemu miałbym sobie darować słuchanie ich genialnej muzyki.... to zespół z pierwszej 15 najlepszych... a wiekszość post punkowych i punkowych bandów nawet tam nie stała, bo są tylko popłuczyną po kraut rocku i tyle.... 100 razy wolę Can niż Nomeansno i tym podobne popłuczyny po wybitnej muzyce, bo porównywanie Can a Nomeansno to jak porównywanie Ferrari i Malucha...
PS. Ribot jest geniuszem, ale Gilmour też nim jest, każdy w swojej własnej klasie, cenię obu..... a Ummagumma to jeden z dwóch moich ulubionych albumów PF (uwielbiam też genialny, zdecydowanie najlepszy artystycznie, debiut).
Pozdrawiam :)
Różnica jest taka że dla Ciebie punk to tylko muzyka, dla mnie jest to cała kultura której muzyka jest tylko częścią. I bardzo nie lubię teoretyzowania na ten temat.
P.S. W życiu nie słyszałem o takiej kapeli jak Fugazzi.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Fugazi
ale ta kultura w dobie mtv jest już martwa i nie ma się co nad tym rozwodzić
Spoko to tylko literówka ja na to nawet uwagi nie zwracam xD Domyśliłem się dlatego odpisałem, przecież podałem link a w linku jest jedno "z" xD
to nawet coś więcej niż literówka to tak jakbym wiedział, że pisze się przez jedno z a ja mimo to dostawiam drugie z :) bo zawsze muszę napisać zz heh sam to zauważyłem, ale nie chce mi sie tego nigdy poprawiać to samo mam jak piszę jakies słowo z rz i zamiast rz wychodzi mi najczęsciej zr jak szybko piszę, chyba ze popraiw, ale jakby mi nie podkreślało to bym zostawił :) tak w ogóle to nie mam dysleksji, to tylko niestaranność i szybkie pisanie :)
ps. punk to była kultura, ale ona umarła, albo już dogorywa nawet jesli jacyś punkowcy eszcze istnieją..... zresztą tak jak cały rock pod tym względem, ostatnio ciężko jest nawet dostrzec jakiegoś prawdziwego metalowca a co dopiero punka, no chyba, że masz na myśli uwielbienie do czegoś co już odchodzi w zapomnienie, tak jak ja mam uwielbienie do czarnego bluesa, częściowo do punku i częściowo do wymarłego proga
Tak, znam ten zespół. Choć poznałem ich dopiero w ostatnich latach po tym jak ukazała się płyta z niewydanym wcześniej materiałem. Zespół jest świetny. Został zapomniany bo w latach 70tych wydali tylko jeden singiel. Byli rzeczywistymi pionierami a co jest najśmieszniejsze mamy tu znów do czynienia z czarnymi muzykami, jak widać oni chyba we wszystkim muszą wziąć udział i powołać do istnienia XD Był blues, był Hendrix i hard rock/heavy metal, był i Death. Cóż nie pozwolono im wydać wtedy płyty a gdyby oni to zrobili być może nie mówiłoby się teraz głownie o Ramones a właśnie o nich. W ogóle nie dano im wydać albumu ze względu na kontrowersyjną nazwę zespołu. Szkoda. Niemniej po wielu latach album się w końcu ukazał. Oczywiście jest to ten niewydany wtedy materiał plus zawartość wydanego singla. Jedna z lepszych płyt jakie dane mi było słuchać. Słychać tam punk, post punk a nawet grunge. Cóż nie wiem co masz na myśli mówiąc pre=punk bo pre punk to zespoły takie jak Sonics, MC5, czy Stooges, natomiast reszta, którą wymieniłem to jest najprawdziwszy, wzorcowy punk rock a jak widać mało który z tych prawdziwych punkowców śpiewał o "no future". Tak, ale te wszystkie zespoły z pierwszej fali to były zespoły garażowe, które weszły do głównego nurtu, druga fala punku to już hard core czyli tak jak piszesz Minor Threat, wcześniejsze Sonic Youth... zespoły, które chciały zostać w podziemiu, ale im się nie udało i zyskały popularność, tym samym hasła "nie sprzedam się itp. bzdety" poszły w łeb razem z no future - cóż punk rock to największy szwindel rocka, mówią nie sprzedam się i się sprzedają - Cóż Johnny Rotten śpiewający NO FUTURE pływając na materacu w basenie w swojej willi z grube 10 milionów funtów - prawdziwy punk XD
Chyba tylko Ramones się nie sprzedało i śpiewali te swoje rock n rolle i pop rock n rolle do końca swojej kariery grając na małych salkach tysiące koncertów rocznie by związać koniec z końcem. Pozdrawiam.
Hard Core = Punk. Weź pod uwagę że wszystkie grupy takie jak Minor Threat czy Youth Of Today nigdy nie wydały płyty w dużej wytwórni (zarówno Dishord jak i Revelation są prowadzone zgodnie z ideą DIY) zresztą znanych zespołów które pozostały wierne DIY jest o wiele więcej...Subhumans/Citizen Fish, Vision, New Model Army, NoMeansNo, Refused...a nawet (tak!) Chumbawumba (chociaż ten przypadek jest niezwykle skomplikowany;).
I nie rozmawiajmy tu proszę o Rottenie (chociaż PIL uwielbiam;) ani o Sex Pistols. To nie ta liga punka.
Ramones się nie sprzedali? Zawsze co prawda grali swoje ale przez cały okres działalności prawa do większości ich utworów należały do Sire...(czyli Warner). Choćby nie wiem jak się upierać, to niszą tego nazwać nie można.
I bardzo ważne: o jakości muzyki danego artysty nie świadczy to dla kogo nagrywa, gdzie się pojawia i ile za to bierze.
Inaczej napiszę. Ramones się nie sprzedali w sensie: nie sprzedali swoich ideałów. Od początku ich założeniem było grać mocno zagranego rock n rolla połączonego z popową a właściwie soulową melodyjną estetyką (bo nie było w tedy popu w sensie dzisiejszym). Czyli właściwie taki garaż, prawdziwy garaż z sweet lat 60tych. No i nigdy tego nie zdradzili. Robili swoje od a do z. Inni się tylko pod nich podpięli i skosili na tym hajs np. Pistolsi i cała większa reszta. Sire nie było dużą wytwórnią, to była w tamtym czasie niezależna wytwórnia, w latach 80tych bodaj wykupiona przez Warner jak większość niezależnych wytwórni bo nie mogła sprostać monopolowi Warner, Sony itp.Co z tego, że wydawali dla Sire skoro w sumie sprzedali mniej wszystkich płyt razem niż Sex Pistols sprzedało swojej jednej? Co więcej Ramones sprzedali o wiele mniej płyt niż Minor Threat, które jednak trochę tych płyt sprzedało i tym samym dla mnie się ośmieszyło, będąc nieszczere totalnie. Nie lubię jak ktoś mówi, że się nie sprzedaje a wydaje płyty tak jak oni a do tego sprzedaje ich całkiem sporo i jest tak znany jak oni. Lubię zespół i ich muzykę, nie lubię takiej nieszczerości jaką prezentowali. Ok. Hardcore punk to punk., ale ja napisałem to samo. Hardcore punk to druga fala punku, której dzięki nihilistycznej postawie bardzo blisko do emo. Wszak całe emo wyszło od takich zespołow jak Minor Threat czy Fugazi. Oczywiście wymieniane przez nas to nie emo a punk, ale były to inspiracje dla emo. Punk zasadniczo dzieli się na dwie fale: pierwszą falą jest garaż i część post punka.... drugą falą jest hardcore punk, który ma z punkiem mniej wspólnego niż ten pierwszy garażowy punk. Sex Pistols nie ta liga punka? chyba hardcore punku... Sex Pistols to punk rozumiany jako punk rock a nie garaż. Nie wiem jak ci to opisać. Dobra.
1 fala
1 grupa Były kapele garażowe takie jak Ramones.... punk który odwołuje się do swoich korzeni, do garażu. Dużo w nim rock n rolla
inne to The Jam, Dammned, .....Clash z 2giego albumu
2 grupa Były kapele eksperymentujące
Talking Heads, Wire, Suicide....... pewnie i Clash z London Calling tez bo to miało wpływ na alternatywę
czyli to co muzycznie w punku najlepsze.....
3 grupa Były Kapele
typowo punk rockowe
Sex Pistols, Exploited, Dead Boys, Clash......
a u nas
KSU, Dezerter, Kryzys później poczatki Brygady, nie do przebicia Tzn. Xenna itd.
i to z tą fala kojarzony był polski Jarocin,....
tematy to tematy społeczne, anarchia, rock n roll
to było najwybitniejsze (nie muzycznie) ale ogólnie co w muzyce punk rockowej powstało
można zaryzykować stwierdzenie że
punk rock w świadomości równa się Sex Pistols czy Dezerter
stąd nieźle zacząłem się śmiać w chwili gdy przeczytałe, że SP to nie ta liga skoro jest to ten właściwy punk
2 fala punk rocka
hardcore punk
Minor Threat, późne Exploited, Fugazzi, Bad Brains, Husker Du.....
to skupianie się na nihiliźmie i mocne odejście od punk rocka w inne strony
muzycznie jest to też odejście od punka, który był garażem a tu zmieszał się z wpływami thrash metalu....
co doprowadziło później do powstania grungu.... patrz Husker Du....
były tu nagrania wybitne, szczególnie Husker Du z chyba najlepszą artystycznie płytą lat 80tych, takież miały też Fugazzi, Minor Threat itd. ale te zespoły to wyjątki....
głownie jest to zamknięcie na nihilizm prowadzący do emo
i nie ma z ideą punka i punk rockiem wiele wspólnego a muzyka 2 fali punku rzadko brzmi jak punk, jest bliższa estetyki metalowej niż rockowej, bo mocno zmieszana z wpływami thrashu (inne strojenie głownie.... czyli niskie i to daje ponury bardziej nierockowy klimat)........
Bad Religion przypuśćmy... itp...
Także inna liga? Czego? 2 fala ma taką samą charakterystykę jak pierwsza bo były zespoły eksperymentujące i nie eksperymentujące...
ale ogólnie i jedna i druga fala była komercyjna... co jest oczywiste...
różnice sa tylko takie, że Sex Pistols jeszcze brzmi jak punk rock
natomiast Minor Threat jest już dalekie od punku i to bardzo, przesuwając swoją muzykę w estetykę bardziej metalową...
PS. mnie nie obchodzi kto za ile nagrywa i ile za to bierze, chodzi mi o to, że cały punk to jedna wielka ściema, ludzie którzy chcą być niekomercyjni a ich płyty sprzedają się całkiem nieźle, ludzie którzy zzarabiają hajs i mają się lepiej od ciebie i odemnie a śpiewają "no future"... na co Ramones się poza jedną płytą taką w hardcore punkowym stylu w latach 80tych już nagraną... nie silili.... ale nawet tam były to po prostu piosenki opisujące leki i życie ich basisty a nie no future itp. bzdety, którymi sie mami pseudozbuntowaną młodzież
(prócz Ramones, które wcale nie prosiło się by nazywac to co grają punk rockiem bo według nich i mieli racje grali prawdziwego garażowego rock n rolla a mieli rację bo nikt nie grał prymitywniej niż oni na swoim debiucie a to jak tam graja jest nie do uwierzenia wręcz że coś tak prymitywnego można zagrać a do tego, że bedzie to miało nawet niezły poziom :) natomiast kazdy inny zespół był już pod tym względem bardziej złożony (solówki, riffy) i tu mniej pierwotny, punkowy......
ogólnie lubię słuchać punk rock i cenię go za prostolinijność, tak jak i blues....
ale nie ukrywajmy, tego że 99 procent punk rocka to ściema i pozerstwo za grubą kasę....
wyłamuje sie tu troche scena polska, Ramones itp. zespoły choc ich było niewiele....
a Sex Pistols, Minor Threat, Exploited to pozerzy, którzy i tak cieszą mnie muzyką prostą, bo potrafię docenić przesłanie, choć oni śpiewając to ściemniają równo
i nawet tych pozerów z irokezami na głowach lubię....
Bad Brains, Minor Threat / Fugazi ==> nihilizm? Napisz może jeszcze że idea straight edge sama w sobie jest nihilistyczna?
Akurat tak się składa że miałem okazję kilkakrotnie rozmawiać z Ianem McKayem i jakoś nie sprawiał wrażenia pazernego na kasę "nihilisty" i pozera.
Naprawdę nie musisz mnie uczyć co to jest punk, wystarczy mi że prawie 20 lat siedzę w "scenie" po uszy. I z przykrością muszę powiedzieć że czytając Twoje posty łatwo jest się zorientować że w tym temacie jesteś zupełnym laikiem.
Właściwie nie wiem co Ci odpisać...nocowałem na chacie wiele kapel (również z "punkowego mainstreamu" jak Angelic Upstarts, Subhumans, Citizen Fish czy Against Me!), mieszkałem na skłocie w Edynburgu z kolesiami z Oi Polloi, piłem piwo z typkami grającymi w NoMeansNo, Good Riddance, Agnostic Front czy U.S. Bombs (ba! z Kerrym Martinezem wciągałem nawet tabakę!) i naprawdę wydaje mi się że to co robią jest o wiele bardziej szczere niż twórczość Pink Floyd.
Zwyczajnie nie masz pojęcia o czym piszesz, po prostu nie Twój temat.
Oczywiście nie przeczę że w mainstreamie i "wielkim świecie" grupy grające punk nie funkcjonują. Wręcz przeciwnie jest ich sporo (ale na pewno nie 99% sceny punk), jedne są dobre, inne są niedobre i tyle.
Naprawdę nie wiem w którym miejscu dopatrzyłeś się pozy w twórczości Minor Threat...tak samo nie wiem w którym miejscu grali metal. Chyba słuchaliśmy innej kapeli.
ps. na przyszłość prosiłbym nie strzelać regułkami z wiki i Tylko Rocka.
dodam tylko że obecnie w domu punka słucham raczej rzadko, ograniczam się już głównie do łażenia / organizowania/ grania koncertów.
A jeżeli chciałbyś dowiedzieć się trochę czym naprawdę jest punk to zapraszam w przyszłym roku do Gdyni na kolejną już edycję D.I.Y. Hardcore/Punk festu.
Nie musisz mnie uczyć tego czym jest punk bo sam zaczynałem od grania m. in. punk rocka Sex Pistols, Clash, Dezerter, Moskwa to jest punk. Nie siedze w tym od 20 lat tak jak ty tylko zaczynałem to grać ponad 30 lat temu.
Sam nie masz pojęcia o czym piszesz. Może byś sie trochę dokształcił co?
Poza tym czytaj ze zrozumieniem. Wyraźnie napisałem, że Minor Threat i Fugazi wyłamuje się z prawie całościowo nihilistycznego hardcore punka, czyli idzie w pozytywna stronę. Niemniej jest takie coś, że hardcore punk = nihilizm, oi = punk and skins, punk = anarchia, system itp. to nie stereotypy tylko taka jest większość, z której mniejszość się pozytywnie wybija.
Mam ci mówic gdzie dopatrzyłem się pozerstwa?
Cały punk rock jest jednym wielkim pozerstwem razem z tym ich całym kostiumem.
Pink Floyd nie jest zbyt szczere w swoim przesłaniu, ale przynajmniej nie byli to pozerzy.
Riffy Minor Threat są inspirowane metalem w połaczeniu z reagge a bas z funkiem i jazzem, ale technicznie nie ma to zbyt wiele wspólnego nawet z rockiem nie mówiąc już o garażu.
Muzycznie jest to pozerka na całego.
Zamiast zarzucać mi jakąkolwiek nieznajomość:
Po pierwsze naucz się czytać ze zrozumieniem
Po drugie doucz się bo myślisz, że coś wiesz a to gówno prawda
Po trzecie 99 procent punk rocka tak jak hip hopu/rapu to pozerstwo i łatwo to zauważyć, wystarczy nie być bezkrytycznym jak ty (między innymi przez to pozerstwo większość kapel punkowych jest notowana bardzo nisko)
Po czwarte były tylko dwie odmiany rocka którym cokolwiek zarzucono
1) prog rock (prócz jazz rocka) - nieszczerość i nadęcie
2) punk rock - pozerstwo i discopolowatość
zwolennicy jesdnej i drugiej muzyki będą się się bić między sobą do końca świata i o jkeden dzień dłużej, bo nie chcą uznac tych prawd, bo jedno i drugie to święta prawda....
Po czwarte nie musisz mnie uczyć co to jest punk rock, nie wiem czy jeździłeś na Jarocin, ja miałem okazję tam nawet grać :) chociaż niczego nie zwojowaliśmy bo byli objektywnie lepsi
i tam właśnie grał prawdziwy punk
Dezerter, KSU, Karcer.... choć nie grała na przykład Xenna bo chłopaki nie chcieli mimo próśb grać na milicyjnym według nich festiwalu... niemniej fajnie było tam zagrać a nawet być...
Po piąte kapele takie jak Minor Threat czy Fugazi mają z prawdziwym punkiem tyle wspólnego co Green Day, czyli prawie już nic... Green day to odejście w pop rock a Minor Threat to odejście w niepunkową bardziej złożoną, dobrą muzycznie muzykę.... niemniej przez to są to pozerzy i wątpie by chłopaki z Dezertera podali im rękę.......
Po szóste HardCore Punk Fest ma tyle z prawdziwym punkiem wspólnego co Opole miało wspólnego z Jarocinem.... w Jarocinie to był punk.... w Gdyni jest mainstreem .....
Po siódme siedzisz nie w tej scenie co powinieneś, ale wiesz niektórzy sądzą nawet że Green Day to punk, wiec ci wybaczam, że nie masz pojecia o prawdziwym punku....
Po ósme walą mnie spory punkowców (pozerów) z progowcami (nadęciakami) na temat tego kto jest lepszy bo osobiście siedzę w bluesie.
Po dziewiąte też nie wiem co ci odpisać, bo widzę, że nic do ciebie nie trafi tak jak do dziewczynek słuchajacych Green Day. Dalej wmqawiaj sobie, że to co słuchasz to punk.
To lepsza muzycznie muzyka niż punk, ale koło punka to co najwyżej stoi ale punkiem nie jest.
Punk to punk, ale punk to też głownie obojetnie z której strony pozerstwo.
To jest prawdziwy punk, ale też jaka pozerka, ehhh........
http://www.youtube.com/watch?v=7i27IoDMqqE
Po dziesiąte, myślę , że wszystko jasne.
Pozdrawiam.
Wybacz że nie potrafię ze zrozumieniem czytać tego co chcesz przekazać. Piszesz w ten sposób że naprawdę trudno jest połapać się w tym co masz na myśli. Tak, byłem na Jarocinie, w 1993 i 1994.
Nie sądzę jednak abyś Ty był a tym bardziej tam grał. Czytając Twoje wypowiedzi naprawdę wątpię w to że jesteś 40 - 50 letnim panem.
A jeżeli to prawda to żal mi Ciebie bo chyba zmarnowałeś życie.
A zresztą nie ma to żadnego znaczenia, równie dobrzy Ty nie musisz kupować tego co ja tutaj wypisuję.
Jednak naprawdę nie jestem w stanie pojąć (wybacz że tak się uczepiłem tematu MT ale nie daje mi to spokoju) na jakiej podstawie wywnioskowałeś że kapela która istniała niecałe trzy lata funkcjonując niemal przez cały czas "w garażu", która wszystkie wydawnictwa wydała we własnej wytwórni, nigdy nie pojawiła się w telewizji ani w radiu, doprawdy nie wiem w którym miejscu zdradzili albo sprzedali własne ideały. Nawet nie mieli na to czasu, kapelę rozwiązali będąc jeszcze dzieciakami.
Chodziło mi o muzykę. Punk to miał być garaż z lat 60tych i rock n roll a dla punkowców cała druga fala punku była tego zaprzeczeniem.
Żal ci mnie dlatego, że tam zagrałem? To nie było nic wielkiego. Takich jak ja były setki. Do tego wówczas naprawdę nie umiałem grać. Dlatego wciąż mówię, lubię punk, ale w porównaniu do jazzu, bluesa, metalu, rożnej maści proga (byle nie okropnego symfonicznego kiczu) jest to marna muzyka. Nie rozumiem co ty chcesz udowodnić. To, że Minor Threat jest lepsze od Pink Floyd bo jest bardziej niszowe, bo mniej osób to zna? Co to kogo obchodzi, skoro punk to przeciętna muzyka a Pink Floyd jest bardzo dobry. Louisa Armstronga znają praktycznie wszyscy a jego muzyka to muzyka przez duże M. Tak trudno przyjąć ci do wiadomości, że zespół Minor Threat ma swoich fanów???
Dam Ci taki przykład był sobie taki zapomniany polski zespół psychodeliczny
nazywał się Zdrój Jana, wydali niedawno płytę z materiałem, którego nie mogli wydać 50 lat temu, kupiły ją setki tysięcy osób, bo zespół mimo braku płyty, był legendą polskiego rocka i każdy interesujący sie trochę głebiej tą muzyką ich znał, ale przeciętny śmiertelnik nie ma pojecia o istnieniu takiego zespołu jak Zdrój Jana.
Podobnie było z punkowym zespołem Death nikt go nie znał w przeciwieństwie do legendy death metalu a płyta zeszła jak ciepłe bułeczki, może nie w milionach alo około miliona, co już im daje pozycje taka jak Ramones, których płyty sie wyjatkowo nie sprzedawały bo tysiace egzemplarzy to nie sprzedaż (i był tylko jeden wyjątek, płyta wyprodukowana przez Spectora - kilkaset tysiecy). Także tak trudno ci w to uwierzyć? Mój zarzut pozerstwa nie dotyczył komercyjności tylko odejścia od punk rocka, bo muzyke Minor Threat trudno nazwać tym co zakładał punk (mimo prostoty).
Miło mi też, że wiesz lepiej ode mnie kim jestem, co robiłem, że żal ci mnie bo ponoć zmarnowałem życie nie tracąc czasu na słuchanie przeciętnych kapel, no i że wolę Pink Floyd od Minor Threatbo umiem grać 100 razy lepiej niż chłopaki z Minor Threat, ale to nie takie trudne, bo punk jest technicznie na tragicznym poziomie ogniskowym i zdolny gitarzysta w ciagu roku nauczy sie o wiele lepiej grac niż robią to punkowi wymiatacze.
Miło mi.
Dobranoc.
Minor Threat sprzedali więcej płyt niż Ramones? No to nieźle musiała im funkcjonować pantoflowa dystrybucja ;) Dishord jeszcze w latach osiemdziesiątych funkcjonował jedynie jako lokalne distro i sprzedawali płyty jedynie pocztą lub na koncertach. W latach 90 tych wznowili na cd wszystkie nagrania MT (gdybyś był obeznany w temacie to wiedziałbyś że Minor nigdy nie wydali długogrającej płyty) pod nazwą complete discography. Kupiłem nowy oryginał w Londynie za...1 funta (tyle wynosiła oficjalna cena - faktycznie komercha). Ponadto dwie pierwsze siódemki MT zostały później wydane na składance Dishord 1981 - year in seven inches (znalazły się tam również nagrania Youth Brigade, Teen Idles i S.O.A. - gratka dla fanów Rollinsa) którą udało mi się nabyć w Sztokholmie, cena - 25 koron(!!!). Z tego co wiem to obecnie McKaye wspólnie z Nelsonem prowadzi Dishord, jest inżynierem dźwięku i okazjonalnie gra ze swoją małżonką w grupie The Evens. Jest typowym przedstawicielem amerykańskiej klasy średniej. Komercha i rock and roll. ;)
Liczy się całokształt. Fakt jest taki, że Minor Threat sprzedali znacznie więcej płyt od Ramones, choć Ramones grało przystępną muzykę a Minor Threat zdecydowanie mniej przystępną. Oczywiście nie są to jakieś oszałamiające liczby, bo Led Zeppelin jednej płyty sprzedało 20 razy więcej niż oni całej dyskografii xD Łatwo to sprawdzić na stronie sprzedaży płyt....
Sorry za tamten post trochę mnie poniosło....
A co do ich nieszczerości to miałem namyśli zdradzenia punkowych ideałów, prostoty i rock n rolla na rzecz muzyki eksperymentującej typu Pink Floyd, bo o ile muzyka PF jest nieszczera bo rozdmuchana i pompatyczna to muzyka MT jest nieszczera bo ma mało wspólnego z ideą rocka (Minor Threat to takie Pink Floyd z czasów eksperymentalnych, które bazuje na punk rockowych patentach)....ale ja potrafie to przyznac, ty jak widac nie.... ani jednen zespół ani drugi szczery ni9e jest.... różnią się tylko ilością nadmuchania.... szczery to był Chuck Berry (choć marny muzycznie) a nie oni!!!!
Komercyjnośc to sprzedawalność i każdy kto sprzedaje płyty jest komercyjny i nie ma tu "ale"..... , Minor Threat również. Mało kto jednak potrafi pogodzić komercję z dobrym poziomem muzycznym. Pink Floyd czy Minor Threat potrafili... co nie zmienia tego co już napisałem....
PS. Prawie cała muzyka rozrywkowa to komercha bo jest nastawiona na wydawanie płyt i sprzedaż ich.... niekomercyjny to jest jazz rock, czy muzyka poważna a nie rock, czy jakikolwiek rockowy gatunek.... MT sprzedali mnóstwo płyt a w porównaniu do tego co sprzedał Frank Zappa czy Captain Beefheart Minor Threat to bogowie komercji.... o Pink Floyd nie wspominając.... tylko, że dobra muzyka to dobra muzyka... nie ważne ile się tego sprzedało.... Led Zeppelin sprzedali miliony płyt co nie zmienia faktu, że byli najwybitniejszym zespołem hard rockowym... Pink Floyd też sprzedawało miliony, są lepsze zespoły od nich ale oni są w grupie najwybitniejszych i tak....
Natomiast Minor Threat nigdy w grupie najwybitniejszych nie było i nie bedzie....
Wybitne zespoły to Can, Soft Machine, The Doors, Pink Floyd, Captain Beefheart, Velvet Undergrund...
gdzie Minor Threat do poziomu tych zespołów.... Minor Threat bardzo lubię ale bądźmy szczerzy ich muzyka jest tylko bardzo dobra a może aż tylko....
Pozdrawiam.
Ejże, Ejże, czy my mówimy o tym Minor Therat?
http://www.dischord.com/band/minor-threat
http://en.wikipedia.org/wiki/Minor_Threat
http://www.youtube.com/watch?v=Qm1870K22lc
Bo coś mi się wydaje że mylisz kapele...;)
Mimo że Minor na pewno nie jest jedną z najwybitniejszych kapel w historii muzyki, to bez wątpienia jest jedną z najważniejszych i najbardziej wpływowych w historii sceny punk. No i w przeciwieństwie do takich Doorsów czy Floydów zapoczątkowali istnienie całej subkultury (mowa tu o SE).
Ciekaw jestem skąd czerpiesz swoją wiedzę ;)
pozdro
No, ale co z tego co zapoczątkowali skoro muzyka The Doors jest wybitna a Minor Threat tylko dobra? Zapoczatkowali coś przeciętnego a ja mam się z tego cieszyć? Nie mylę kapel.
Kapela jest bardzo dobra. jedna z wybitniejszych, ale gdzie ona ma jakikolwiek start do The Doors? Nie zrozum mnie źle. Porównywanie poziomu muzycznego The Doors do poziomu muzycznego Minor Threat to jak porównywanie Ferrari do Poloneza.
Tylko, że naprawdę wpływowe to były Ramones, Pistols, Clash itp. zespoły. Minor Threat to według mnie inna bajka. mało kto gra jak Minor Threat, setki grało jak Ramones czy Sex Pistols, wiec tego wpływu nie ma co nawet porównywać. Sex Pistols miało wpływ na cały punk, Minor Threat tylko na jego maleńki wycinek, który nigdy nie był głównym źródłem punkowej muzyki, co więcej wielu zastanawia się poważnie czy to jest jeszcze punk czy już zbyt wielkie odejście od tego co muzycznie grali np. Ramones na swoim debiucie. Co do Doorsów to ich wpływ na muzykę rockową był znacznie większy niż wpływ Minor Threat, tak samo wpływ Pink Floyd. Jednak te najbardziej wpływowe zespoły to zawsze będą Chuck Berry, Velvet Underground, Pink Floyd, Rolling Stones, Faust, Tangerine Dream, Black Sabbath, Pere Ubu oraz Ramones - wymieniam realnych twórców nowego podejścia do muzyki toteż nie uwzględniłem popularyzatora jakim było The Beatles. Znacznie mniejszy wpływ miała natomiast muzyka Led Zeppelin. Znacznie mniejszy na rozwój niż można by się było spodziewać. Skąd czerpię wiedzę? Z własnych obserwacji, z wyszukiwanie wspólnych elementów jakie cechują poszczególne gatunki, znajomość technik gitarowych w połączeniu ze znajomością historii muzyki gitarowej ułatwia mi jedynie odnalezienie się w tym wszystkim.
Pozdro.
Tak mówimy o tym samym zespole. Technika gry na poszczególnych instrumentach jest taka jak mówiłem. Wszystko zagrane bardzo szybko i mamy hardcore punk, który z korzeniami punk rocka ma mało wspólnego. Punk wychodzi z rock n rolla i garażu. 2 fala punku wychodzi z miksu tego co grało The Clash (czyli elementów reagge) i tego co gra Metallica (czyli elemetnów thrashu), poczytaj trochę rozłóż na części pierwsze albo pograj trochę to się dowiesz dlaczego. Nigdzie nie pisałem, że ma to brzmieć jak reagge, jak metal, czy jazz o właśnie element takiej gry jest tam w akcentowaniu (to odróżnia hardcore punk od rocka w typie rock n rolla rozumiesz?) nieważne....
wszystko to razem w połaczeniu z energia daje taki efekt jak daje, niemniej muzyka ta ma właśnie takie, czyli zupełnie inne korzenie niż 1 fala punku... jest (mimo nawalania) bardziej złożona, nawet o wiele bo w muzyce to jest tak, że granie ogniskowe jest proste, punk też, ale jest już miedzy nimi przepaść, tak samo jak tu, naprawde o wiele trudniej to zagrac i z czego innego się wywodzi, dlatego mimo, że jest to druga fala punk rocka właśnie to fala ta zdradziła swoje korzenie..... muzycznie rozpatrując.... co do tekstów to z nihilizmu jak pisałem się wyłamują, niemniej są bliżej niego niż jakieś tam Ramones....co samo w sobie jest pozerskie jak całe "Fuk of" "jbać system" i cała ta ich pozerka robiona pod kretynów.
Proszę cię bardzo:
oto prosta i szczera muzyka
B. B. King - Thrill Is Gone
http://www.youtube.com/watch?v=4fk2prKnYnI&ob=av2e
a oto bardzo złożona i szczera muzyka
SBB - Stormy Bay (Live)
http://www.youtube.com/watch?v=1nvSvA3EKXg
Żaden podany przez ciebie zespół nawet nie ma startu.
W punkcie czwartym napisałem za co jest krytykowany progres i za co punk, to już wiesz jaka jest muzyka PF i MT i co o niej myślę, niemniej nie przeszkadza mi to uwielbiać muzyki obu kapel.
Natomiast to czy coś się bardziej sprzedaje czy mniej mnie nie za bardzo obchodzi. Punk szczery nie był odkąd odszedł od swoich źródeł i nie będzie tak samo prog odszedł od bycia progiem na rzecz odejścia od samego źródła rocka. Genialnych w tym wszystkim piosenek Minor Treat jak również, świetnej gitary i kompozycji Pink Floyd będę jednak bronił i już. Zresztą prawdziwy punk to garaż bez lekko nadętych eksperymentów jak w muzyce MT, bo co ma wspólnego z prawdziwym punkiem muzyka Minor Treat skoro odchodzi od jego założeń gdzie miano nie eksperymentować i grać jak w latach 60tych???? i takim go powinno się pozostawić a prawdziwy progres to nie art rock PF silący się na podniosłość (chociaż ja w PF nigdy podniosłości nie widziałem, bo gra Davida Gilmoura jest blues rockowa i w tym siła tego zespołu, że muzyka jest szczera i jeśli mi powiesz, że solówki Gilmoura są nieszczere to widocznie cały blues rock jest dla ciebie nieszczery a jeśli miałby być mniej szczery niż pozerski punk to tego nawet nie skomentuję bo nie ma szczerszej muzyki niż blues, chyba że na drugim miejscu jazz, natomiast metal i punk to w większości pozerstwo niestety, tak jak źle rozumiany prog to trochę nadęcie, teksty już nie koniecznie, forma kompozycji natomiast często rozdmuchana i nieszczera, przynajmniej taka się wydaje) także prawdziwy progres to nie PF tylko poszukiwanie i szczerość w tym co robisz - SBB szukaj buduj burz i tak w kółko....
Jeszcze raz pozdrawiam.
nie wieżę w to co czytam.
Jak mogę brać na poważnie rozmowę z kimś kto próbuje mi wcisnąć że kapela która istniała tylko 3 lata i w latach 80-tych wydała tylko cztery siedmiocalówki rozprowadzając je wyłącznie w "drugim obiegu" zaś jedyny długogrający longplay ukazał się już w czasach kiedy wszystkie dzieciaki zasysały muzykę z sieci, sprzedała więcej egzemplarzy tych niszowych wydawnictw niż ikona rock and rolla swoich bodaj 14 długogrających płyt.
Nie bez powodu zarzucam Ci niewiedzę. Po prostu wypisujesz takie bzdury że naprawdę trudno jest się powstrzymać od złośliwego komentarza.
Wybacz.
Chyba masz złe info. Sprawdź to. Chodzi o ilość sprzedanego LP właśnie. Sprawdź sobie na którejkolwiek stronie z takimi informacjami jak sell out. Później porównaj to z liczbą sprzedanych w sumie płyt Ramones. Możesz się zdziwić. To ja powstrzymam się póki co od złośliwego komentarza. To, że w latach 80tych nic nie sprzedali nie znaczy, że jak został wydany album (właściwie wznowiony) nie poszedł jak ciepłe bułeczki, bo widać, że poszedł, chyba dzięki ich legendzie właśnie a jak doliczysz sobie ilość ściągniętych prawdopodobnie piratów to hoho bedzie tego jeszcze dwa razy więcej. I taka prośba, najpierw coś sprawdź a dopiero później pisz a nie będziesz mi coś zarzucał. Powód masz taki, że nie chce ci się sprawdzić tego ile milionów sprzedało się tego LP Minor Treat właśnie. Także sprawdź sobie.
I sam sobie wybacz, bo ja mam coraz mniejszą ochotę.
nie to że nie umiem, po prostu chcę mieć pewność że faktycznie coś takiego czytałeś.
takie dane są dostępne m in u Leśniewskiego, który choć specjalizuje sie w brytyjskim rocku lat 70tych to napisał również mniej obszerną encyklopedie rocka i tam też są takie zestawienia, do zdobycia w księgarniach. a tej strony poszukam, nie wiem czemu chcesz mieć taka pewność co ja czytałem, te informacje są dostępne dla każdego (oczywiście trudno do nich dotrzeć nawet w sieci, bo ja osobiście zastanawiam się co wpisać w Google by wyświetlić tamta stronę i dać szybki link) ale można kupić książkę Leśniewskiego i tam jest wszystko jak na dłoni, oczywiście jest to poparte jego badaniami, dane te też mogą się różnić bo firmy fonograficzne mogą przekłamywać, nie wiem tylko czemu fakt że ta płyta miała swoją popularność po wydaniu reedycji cię dziwi? fanów tego zespołu są miliony... jeśli chodzi o kilka miliardów ludzi na świecie to kropla w morzu, mnie bardziej zastanawia niska sprzedaż płyt Ramones, bo jak ktoś to określił te piosenki mają wielki potencjał zarówno punkowy jak i komercyjny, dziwi mnie też ich uwielbienie w UK i znienawidzenie w USA. Co do Minor Treat to nie wiem gdzie byli najbardziej popularni, ale podejrzewam, że w USA, bo w Europie mało osób dotyka czegoś takiego jak amerykański punk. W Europie, a już szczególnie w Polsce przyjął się punk brytyjski. Nad czym ja ubolewam. Bo w Polsce szczególnie generalizuje się i opluwa ten amerykański, potwierdzenia nie trzeba daleko szukać, przykładowo Kora w wiadomo jakim komercyjnym show powiedziała, że jej pokolenie nienawidziło amerykańskiego punka, kochając jednocześnie brytyjski. Smutno mi sie wtedy zrobiło, przypomniałem sobie jaka jest świadomośc polskich fanów punka, czyli Sex Pistols, Clash, Exploited i nasz ulubiony GBH.... z Ameryki praktycznie tylko Ramones a reszta kręcenie głową, że Amerykanie nie umieją grac punka.... Tak niestety było, ale nie wszyscy tak mieli. Ja jestem jestem jednym z tych wyjątków, ponieważ zawsze szukałem czegoś więcej niż tylko anarchia itp. bzdety w tej muzyce a punk amerykański, głownie ten eksperymentalny (którego jak powiedziałem nie powinno się nazywać punkiem to całkiem niezła muzyka, chociaż były to już tylko popłuczyny po czymś genialniejszym) mógł mi tego dostarczyć.
Wydawało mi się że encyklopedię rocka napisał Weiss. Trochę dziwne że dwaj koledzy z redakcji zabierają się za to samo.
Jakoś nie zauważyłem aby punk amerykański był w Polsce
jakoś bardzo nielubiany...Akurat to co mówi Kora (za przeproszeniem) lata mi koło dupy, pamiętam za to jak Kazik Staszewski piał pochwalne pieśni na temat Bad Brains, Black Flag i Dead Kennedys (podobnie zresztą jak Grabowski z Dezertera - oni chyba nawet w latach 80-tych mieli epizod z wytwórnią Alternative Tentacles Jello Biafry). Co prawda za młody jeszcze jestem i nie sięgam pamięcią do warszawskiego koncertu Youth Brigade bodaj w 84' roku ale nieco starsi koledzy opowiadali mi że było to prawdziwe szaleństwo. Od początku lat 90-tych rzadko był problem z frekwencją na koncertach amerykańskich kapel.
Postaram się poszukać tej informacji i jak znajdę to wstawię a była taka strona z podsumowaniem sprzedaży płyt na przestrzeni jakiś 50 lat choć sie cholernie wolno wczytywała (i nie wiem jak aktualne były tam dane bo wszystko przecież jest w ruchu) a wyniki pokrywały się w 90 procentach z tym co mamy w encyklopedii rocka tak to mnie tylko utwierdziło w prawdzie po tym jak jeszcze zerknąłem do Leśniewskiego. Najlepiej gdybym wrzucił zestawienie z książki Leśniewskiego, byłoby najłatwiej. Nie były to jakieś oszałamiające liczby ale trochę więcej a jeśli podsumować 3 albumy MT w tym 1 pełnoprawny LP oraz kilkanaście albumów R i wynik na korzyść MT to robi to swoje. Znaczy, że ta płyta była 10 razy popularniejsza od pojedynczej płyty R.
W sumie nawet jeżeli masz rację to należy się tylko cieszyć że wydawnictwo które nie ma żadnej medialnej promocji może osiągnąć tak znakomite wyniki sprzedaży.
No i ja się z tego cieszę. A myślisz, że Ramones z początku mieli jakąś promocję? Nie mieli. (Dopiero za czasów Spectora a mimo tego i tak mieli niewypał chociaż muzykę mają nawet ok a jeśli zdać sobie sprawe jaką są legendą a ile tylko płyt opchnęli to jest to prawdziwa porażka). Dlatego zagrali tyle koncertów, bo chyba nie mogli związać końca z końcem. Co do Minor Treat to ci co kupili tą płytę na pewno dobrze wiedzieli co kupują, to byli prawdziwi fani tego zespołu a nie przypadkowe osoby. Wyniki te z pewnością nie podskoczą bo tych fanów jest określona ilość, jest ich całkiem sporo, niejeden spory zespół marzyłby o tak dużej grupie, ale pewnie może sobie pomarzyć.
Aha, w której książce zrobił to zestawienie?
Bo chyba nie w swoim monumentalnym przewodniku po Brytyjskim Rocku?
Normalnie aż chyba jutro do niego zajrzę (znaczy się do przewodnika, nie do Jacka)
W jego Małej Encyklopedii Rocka są takie zestawienia Nie w przewodniku brytyjskiego rocka bo to całkiem inna pozycja.
hmmm, to musi być strasznie niszowa pozycja co w przypadku Leśniewskiego jest trochę dziwne. W trzech największych księgarniach internetowych jej nie znalazłem. Jutro popytam w antykwariatach.
Nie jest niszowa. Może nie jest łatwa do zdobycia ale nie niszowa. Jak naprawie skaner to może wrzucę skany z 2 czy 3 stron, chyba, ze coś wcześniej znajdę na necie.
Przy czym nie znaczy to, że MT było jakieś popularne bo nie było, ta płyta po wznowieniu najwyraźniej poleciała na legendzie tak jak u nas płyta Zdroju Jana.
A w kwestii porównania MT z the Doors. Zrobiłem to tylko ze względu na to aby pokazać jak niszowa, funkcjonująca w drugim obiegu prosta muzyka jest w stanie powołać niemały i wciąż funkcjonujący ruch społeczny.
Pod względem muzycznym tu nie ma co porównywać -przecież to są dwa zupełnie inne, funkcjonujące oddzielnie światy.
Licytacja co jest lepsze też jest bezowocna bo każdy kto cokolwiek nosi w głowie, ten potrafi kierować się własnym gustem. Ja muzyki the Doors nie trawię a postać Morrisona wywołuje u mnie obrzydzenie. Tyle.
Ta muzyka jest prosta, ale no nie wiem, jak to wyjaśnić jest o wiele bardziej złożona od tej Ramones czy Pistols, chociaż szału nie ma. Licytować się nie trzeba. Gust jest gustem i tyle, każdy ma swój. Licytacja nie ma też sensu bo wiadomo, że muzycznie The Doors jest 100 razy lepsze, bardziej złożone od Minor Threat i każdy, kto zobaczy tabulaturę to stwierdzi. Tak jak Death (techniczny death metal) jest muzycznie bardziej złozony od The Doors. Minor Threat to tylko punk. Prostota. U wirtuozów gitary zagrywki Minor Threat mogą wzbudzić jedynie uśmiech politowania, bo punk rockowcy to gitarowi leszcze. taka prawda. Nie należny jednak zapominać, że twórczość Minor Threat stoi na dość wysokim poziomie.
Pozdrawiam.
A tak w ogóle co ci przeszkadza w muzyce The Doors? Spoko nie będę bił, bo każdy ma swój gust i to szanuję. Ja kocham gitarę i we wszystkim co ma jakąkolwiek fajna zagrywkę potrafię się odnaleźć nie skreślę ze swojej biblioteki ani The Doors, ani Minor Threat, ani Yes, ani Howlin Wolfa, ani jednego ani drugiego zespołu Death....itd. Jasne, że jedno lubię bardziej inne mniej, ale przede wszystkim staram się cieszyć gitara, punku słucham coraz mniej bo on nie daje mi już praktycznie żadnych inspiracji, jest za prosty i zbyt dziecinny, czego mógłbym się nauczyć od zespołów grających ADE GC i tak w kółko? Jak już pisałem, każdy muzyk, no prawie każdy zaczyna od muzyki proste, granie przy ognisku, później do tej prostej wraca coraz rzadziej i coraz częściej patrzy na nią z politowaniem a kieruje się w stronę bluesa by wyszkolić feeling, metalu, szczególnie technicznego deathu, jazz rocka itp. Nawet proste technicznie Pink Floyd ma mi jeszcze coś do zaoferowania (nawet wiele rzeczy takich jak frazowanie, budowa nastroju, dobre teksty). Minor Threat już praktycznie nic, tylko tyle aby od czasu do czasu posłuchać sobie i powspominać.
Tak wiec nie gniewaj się, że zapytam co cię drażni w The Doors?
Głos Morrisona?
Może oceniasz ich po jednej płycie...
Znasz ich bluesową płytę LA Woman????
Jedna z najlepszych blues rockowych płyt jakie się ukazały.
Chyba, że nie lubisz bluesa, ale rzadko się zdarza, że ktoś nie lubi bluesa, bo mało kto jest na tyle niewrażliwy, aby nie lubić go posłuchać.
Pozdrawiam raz jeszcze.
Nie lubię bluesa i jestem niewrażliwym mastodonem.
Doors, od strony muzycznej jest ok. Ale postać Morrisona,
jego niby poetyckie teksty piosenek i niezrozumiała fascynacja jego osobą jest wysoce irytująca. To że nie lubię nie oznacza że nie znam. Wręcz przeciwnie, sporo obcowałem z ich twórczością, chociaż nie zawsze z własnej woli.
Aha. Dobra nie znaczy, że jesteś niewrażliwy Jest jeszcze jazz, który choć wyrafinowany nie jest pozbawiony uczucia, gitarowego frazowania itp.a ten lubisz, wnioskuję po tym, że cenisz grę Ribot'a. Jego gra nie jest pozbawiona bluesa bo nie ma gatunku rocka bez udziału bluesa, choć blues to nie jest. Każdy rock, nawet punk składa się z elementów bluesa (solówki), country (rytm) i jazzu (improwizacja) tylko, że w każdym gatunku proporcje tych składowych są inne. W punku przeważa country, ale tylko nieznacznie a jazzu jest tylko odrobinę. W progu rożnie, mało jest country a na czoło wysuwa się albo blues albo jazz. Ja też Ribot'a bardzo cenię. To między innymi od niego uczyłem się technicznej gry tzn. był moją inspiracja bo przecież go nie znam. Tylko, ze ja lubię też blues i nie ukrywam, że bardzo mi z tym dobrze, bo wszystko jest w bluesie. Blues to korzenie, cała reszta to owoce. Muzyka zaprawiona bluesem urasta do rangi czegoś wyższego, do rangi sztuki.
Dobranoc.
to prawda, bardzo lubię jazz a konkretnie niczym nieskrępowany free jazz i bardzo cenię Ribota chociaż z wyjątkiem kilku płyt solowych ( w tym niekoniecznie jazzowych jak yo! i killed your god) znam go chyba tylko z szerokiej współpracy z Zornem. O technikach gitarowych dyskutować nie chcę, nie jestem zbyt dużym fanem tego instrumentu i jestem raczej mało obeznany w temacie ( trochę gram na basie, fascynuje mnie technika tappingu - stąd też zainteresowanie stylem gry Gunna). Wbrew temu co napisałem wczesniej
Bluesa trochę słucham ale znawcą nie jestem, są rzeczy fajne (jak Son Of Dave chociaż to taki Blues nie Blues...) i rzeczy niefajne o których pisać nie będę. I nie zamierzam zaprzeczać że wpływy bluesa są powszechne i można znaleźć je wszędzie. Jest to chyba jedyna kwestia w której się zgadzamy ;)
oi!
Blues ma różne odmiany. Jest też rozimprowizowana odmiana jazzowa, czy jazz rockowa, którą grało polskie SBB, nie na wszystkich ale na kilku krążkach, między innymi na Live w Karlstadt, także nawet jeśli nie przepada sie za jedną odmianą zawsze można znaleźć coś dla siebie. Przepraszam za to, ze znów się wyżyłem na górze w jednym z moich wpisów, bo twój jeden post podniósł mi bardzo ciśnienie. Po prostu przepraszam. Rzeczywiście tu się zgadzamy i cieszę się, że tak jest. Son Of Dave to jak najbardziej blues tylko nieco wymieszany z folkiem i innymi gatunkami muzycznymi, ale jak najbardziej blues.
oi!
Mamy chyba trochę inne spojrzenie na pojecie niszy. Jeśli Minor Threat, Youth Of Today, NoMeasnsNo są tak niszowe to jak niszowa była większa część sceny Canterbury? Robert Wyatt, Soft Machine, Arzachel, Gong, Khan, Arcadium, Henry Cow.... to była dopiero nisza. Minor Threat, NoMeansNo itp. zna o wielu więcej ludzi niż Arzachel, czy Khan.
Dobranoc.
To nie ma znaczenia,istotne jest to że potrafią promować twórczość we własnym zakresie po za oficjalnym obiegiem, bez wykorzystywania dużych mediów (obecnie nie licząc internetu oczywiście) co pozwala im zachować pełną swobodę działania.
Oczywiście obecnie zarówno i Minor Threat, i YOT a także takie grupy jak Negative Approach, SSD, czy Straight Ahead sa powszechnie znane ale i tak nie wychodzą po za krąg słuchaczy raczej siedzących w tym temacie. Jednak w czasach swojego funkcjonowania działały raczej na scenach lokalnych, "popularność" w świecie zyskały o wiele później i nie będę ukrywał że czasem w przypadku popularności późniejszych projektów grających w nich muzyków. Tak było z YOT które wypłynęło na popularności Sheltera, Inside Out o którym świat usłyszał dzięki Rage Against The Machine czy Vatican Commandos czyli wczesna grupa Moby'ego.
NoMeansNo niszą nie jest , chociaż do mainstreamu zdecydowanie im daleko. Chłopaki (czy raczej panowie) ciągle grają swoje i mają z tego niemałą radochę. A przy tym (między innymi) z tego są w stanie utrzymać rodziny. Tu właśnie jest ta różnica pomiędzy tymi grupami a np. Pink Floyd dla których wspólne granie w pewnym momencie stało się jedzeniem martwej żaby.
Ale argument że te rzeczy nie mogą być niszowe ze względu na to że istnieją rzeczy które siedzą w niszy jeszcze głębszej jest bez sensu.
Zresztą w takim razie Wyatt i Soft Machine nazwać niszą też nie można. Koncerty Nagrywane w BBC? Płyty wydawane w EMI? Henry Cow - płyty w Caroline i Virgin. Gdzie ta nisza? "Mayors" nie zabierają się za współpracę z kimś kogo chce słuchać garstka ludzi. Niewątpliwie spora część sceny C. z niszy nie wyszła tak samo jak większość "grunge'u" nie wyjechała z Seattle. A przecież ta scena była największym muzycznym "mainstreamem" na początku lat 90-tych.