Znaleziono ludzkie szczątki i zatrzymano podejrzanego. Jest nim Plamen Goranov, brat zamordowanego, który nie przyznaje się do winy. Nowy oficer śledczy, Alexandra Yakimowa zaczyna pracę od zera. Za dnia przesłuchuje krewnych, przyjaciół i znajomych braci, a nocą - podejrzanego. Na własną rodzinę nie ma czasu. Wybrała samotne życie i praca wypełnia jej całe dni. Samotność doskwiera również Plamenowi, który zaczyna cenić spotkania z panią detektyw i to, że może z nią porozmawiać. Iglika Trifonova, autorka ?Historii morderstw" - dokumentu, którego akcja toczy się w więzieniu, powraca po dziesięciu latach do tematu zbrodni. Kreśli skrupulatne portrety osoby ściganej i ścigającej unikając jednocześnie prostych odpowiedzi. Pełne napięcia studium psychologiczne ukazuje zmagania twardej pani detektyw z niezbyt rozmownym podejrzanym. Opis na podstawie katalogu 23. WMFF
OPIS PEŁNY
Alexandra otrzymuje zadanie rozwiązania zagadki pewnego morderstwa. Podejrzany Plamen oskarżony jest o zabójstwo brata. Mężczyzna odmawia wszelkich zeznań, wymawiając się tym, że wszystko już powiedział. Bratobójstwo zostało dokonane, ale wydział śledczy nie ma żadnych dowodów. Motywy nie do końca są jasne, jest problem z identyfikacją zwłok, świadkowie mieszają się w zeznaniach. Alexandra ma trzy tygodnie, żeby rozwiązać sprawę nr 174. Spotkanie Alexandry i Plamena jest dość szczególne. Ona jest silną babką, on zamkniętym w sobie facetem, któremu nie bardzo podoba się, że odpytuje go kobieta. Są skazani na siebie. Ona odważnie patrzy mu w oczy, on odpowiada jest stalowym spojrzeniem. Zaczyna się swoista gra, w której choć role są odgórnie ustalone, wcale nie wiadomo, kto wygra. Alexandra w dzień poszukuje dowodów i przesłuchuje kolejne osoby - wieczorami, poświęcając swój prywatny czas, spotyka się z Plamenem. Pierwsze dni nie wróżą jej sukcesu. Alexandra budzi się po nocach przerażona, czasem mówi do siebie, zaciska zęby. Pewnego dnia jej rozmówca zaczyna opowiadać. Rozmowa wcale nie dotyczy zabójstwa. Plamen mówi jej o sobie. Więź, która się między nimi tworzy jest niezwykła ? w dziwaczny sposób są sobie potrzebni?
WYPOWIEDZI REŻYSER
Opowieść zawartą w ?Śledztwie? nosiłam w sobie od dziesięciu lat, ale dopiero jakieś cztery lata temu ta układanka ułożyła się w mojej głowie. Napisanie scenariusza zajęło mi zaledwie dwa miesiące. Dziesięć lat temu zrealizowałam dokument ?Historia morderstw? - ?Śledztwo? jest tym, co po nim pozostało. Nie mogłam zapomnieć tamtej historii - przez te wszystkie lata, do momentu kiedy postanowiłam włożyć siebie samego w tę opowieść ? detektywem uczyniłam kobietę i dołożyłam kilka szczegółów ze swojego życia w czyjąś kryminalną historię. ?Śledztwo? opowiada o bardzo trudnym i krótkim kontakcie między dwojgiem ludzi ? to czas, który jest im dany by mogli pobyć razem. To opowieść o spotkaniu detektywa i przestępcy, czas bardzo krótki i skondensowany. Ta historia ma sobie wszystko, co może wydarzyć się w życiu człowieka ? rozpacz, agresję, miłosierdzie, współczucie. Miałam wspaniałe doświadczenie w pracy z aktorami ? może dlatego, że mój mąż jest aktorem. Scenariusz ?Śledztwa? napisałam z myślą o konkretnych aktorach. Dla Svetlany Yanchevny stworzyłam postać detektywa, dla Krassimira Dokova postać przestępcy. Mój kontakt z producentem to jeszcze jedna ważna rzecz, o której warto wspomnieć. Bardzo duże wsparcie otrzymałam od mojego producenta, Rossitsy, która jest jednocześnie moją przyjaciółką. Tuż przed rozpoczęciem zdjęć byłam przerażona scenariuszem, niektórymi jego scenami. Poprosiłam ją, żebyśmy mogły obgadać wszystko. Powiedziała, że uważa, że to świetna historia i, że nie mam się czego bać. Wykazała się niebywałą odwagą i wsparciem bardzo rzadkim dla producentów. Najczęściej to reżyser musi być tą osobą, która jest pewna siebie i przekonana o słuszności swojej pracy. Z Rossitsą łączy mnie bardzo szczególna więź ? ona wyprodukowała mój pierwszy film ?List do Ameryki?. Każdemu życzę takiego przyjaciela-producenta.
WYWIAD Z REŻYSER
O ROBIENIU FILMU BEZ ?PASÓW BEZPIECZEŃSTWA? - Nakręciłaś ?Historie morderstw? w momencie, kiedy Bułgaria zastanawiała się nad zniesieniem kary śmierci. W końcu doszło do tego w 1998 roku. Czy robiąc ten film czułaś się jakoś odpowiedzialna? Czułaś, że musisz wypowiedzieć się w tej kwestii? Iglika Trifonova: ?Historie morderstw? to film dotykający kwestii egzystencji. Dlatego zdecydowałam się go zrobić. Na pomysł wpadła Meglena Kouneva, dziennikarka, która rozmawiała z ludźmi skazanymi na śmierć. To było na początku lat 90-tych. Wtedy toczyła się ta cała dyskusja o karze śmierci. Odwiedzałyśmy więzienia i rozmawiałyśmy ze skazanymi. Tamte rozmowy zmieniły moje wyobrażenie o tym, że przestępcy nie chcą mówić o swoich zbrodniach. - Jak to jest rozmawiać z więźniami? I.T.: Próbujesz zrozumieć coś o sobie ? dla mnie to była kwestia podążania w dobrym kierunku. W ?Śledztwie? jest jeden taki bardzo intymny fragment między panią oficer, a przesłuchiwanym, który ja przeżyłam osobiście kręcąc ?Historie morderstw?. Wykorzystałam to. Chciałam się nauczyć czegoś o sobie patrząc z danej mi perspektywy zbrodniarza. Dzięki takiemu spojrzeniu, możesz dotknąć spraw, których nauczenie i zrozumienie zajęłoby normalnie znacznie więcej czasu. Chciałam zrozumieć swoją ciemną stronę ? skąd we mnie skłonność do agresji, dlaczego nienawidzę, czemu wpadam we wściekłość, czy jest jakiś sposób by temu zapobiec? - I udało ci się zrozumieć? I.T.: Niezupełnie, niestety. Ale byłam blisko? - Jeszcze długo po nakręceniu ?Historii morderstw? spotykałaś się z Miloradem ? jednym z bohaterów dokumentu. Czy czas spędzony w więzieniu, zmienia tych ludzi? I.T.: Nie widziałam go od ponad półtora roku. Niestety nawet Milorad, człowiek o niesłychanej inteligencji, czytający literaturę z zakresu psychologii, stał się w więzieniu niewrażliwy i gruboskórny ? wszystko dlatego, że większość swojego świadomego życia właśnie tu spędził. - Powiedziałaś kiedyś, że ?Krótki film o zabijaniu? Krzysztofa Kieślowskiego dał ci w jakiejś mierze odwagę do stworzenia ?Śledztwa?. Sukces ?Listów do Ameryki? nie był wystarczającą siłą napędową? I.T.: To normalne, że odwaga ? natchnienie przychodzi z zewnątrz. ?Dekalog? zachwycił mnie swoją śmiałością. Opowiada bardzo proste historie, dotykając psychiki bohaterów. Zawsze chciałam robić takie KINO i kiedy zobaczyłam ?Dekalog?, pomyślałam: ?Cholera! Musisz to z siebie dać!?. Kiedy duński dystrybutor zobaczył ?Śledztwo?, położył mi rękę na ramieniu i powiedział: ? Gratuluję. Udało Ci się zrobić psychologiczny film, bez ?pasów bezpieczeństwa?. W Europie to się już nie zdarza.? - Dlaczego? I.T.: Bo każdy próbuje stworzyć film, który odniesie sukces. Ale kinematografia sama się broni ? od zawsze jest napędzana przez ludzi, dla których kino jest pasją. - Powiedziałaś także kiedyś, że zastanawiasz się, czy jest taki moment w robieniu filmów, w którym nikt już ich nie potrzebuje. Nadal myślisz, że jest taki moment? I.T.: Muszę przyznać, że dużo pewności i wiary dał mi sukces moich filmów poza Bułgarią. Cieszę się, że mogę pracować w innym stanie ducha. Tutaj zawsze występuje z pozycji winnego. Tak się czuję. Teraz jestem w tracie rozmów dotyczących Śledztwa?. Pierwsze dwa tygodnie pokazów tego filmu w Hollywood przyciągnęło trzy razy więcej publiczności niż w Bułgarii. - Czy w Bułgarii udało się kobietom przełamać męska hegemonię w kinie? I.T.: Tak było, kiedy zaczęłam studia w National Academy for Theatre and Film Art. Dwa albo trzy filmy na pięć ? sześć, które powstawały jako dyplom, były robine przez kobiety. To było coś niezwykłego. Jestem bardzo niska i wszyscy myśleli, że nie dam rady stanąć przed trzema tysiącami ludzi i krzyczeć. To głupota, bo przecież istnieją asystenci reżyserów i megafony tak, że nawet dziewięć tysięcy ludzi może cię usłyszeć. Nie wydaje mi się, żeby przez ostatnie lata istniała jakaś męska dominacja, ale około roku 1989, kiedy zaczęłam reżyserować, mój mąż usłyszał od jednego z kolegów, że kobieta nie powinna zajmować się reżyserią. Był wściekły, kiedy mu to powiedziano. - Czy udało ci się dojść do punktu, w którym zaczynasz nienawidzić swoje filmy? I.T.: Oczywiście! To jest okropnie męczące, bo moje filmy opierają się na podskórnych emocjach. Dokładnie ta myśl, która sprawia, że twój film jest całością, nagle gdzieś znika. Dlatego jestem bardzo wdzięczna mojej redaktorce, Yordance Buchvarovey. Miałam dwa razy taki moment kiedy chciałam ciąć i ciąć, ale ona na szczęście zareagowała mówiąc: ?nie pozwolę ci zrujnować mojego filmu?. Polina Slavcheva, The Sofia Echo, 7 marca 2008
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.