Brytyjska "Droga bez powrotu" z psycholem zamiast mutantów. Więcej strachu i paniki sieją absurdalne decyzje bohaterów(dom z napisem "keep out" - tutaj powinni po raz pierwszy zrobić przystanek, psychola powinni wyrzucić z samochodu i odjechać, wcześniej zamknąć się w aucie i przeczekać do rana, zadźgać go butelką, nie iść gęsiego przez las, tylko obok siebie, w ogóle nie powinni łazić w ciemną i deszczową noc po lesie, cholera...) niż labirynt leśny i i warunki pogodowe+noc.
Jednak potwór/mutant/duch sprawdza się lepiej w straszeniu(ale domeną thrillera jest to, że zwykle oprawcą jest "zwykły" człowiek). Mimo iż psychol wydaje się być bardziej realistyczny, paradoksalnie, to właśnie on jest postacią najbardziej przerysowaną i odrealnioną (i kumaty) z całego filmu i sprawia, że ostatecznie seans nie jest oryginalnym dreszczowcem, a kolejnym, nudnym ostrzeżeniem "nie zjeżdżaj z głównej drogi!".
Chociaż to może moja wina, bo miałem czuć napięcie, a nie strach. Do dupy ze mnie widz. Trudno, będę nieobiektywnie subiektywny.
Też się ktoś gubi, też ktoś jedzie samochodem, kryjówka psychola do złudzenia przypomina wysypisko mutantów, nawet złomowisko samochodów jest podobne
Złomowiska z reguły mało się różnią :) Jednakże "Droga bez powrotu" to bardzo dobry film... I jednak horror. A tu mamy do czynienia z thrillerem, który wzorował się (raczej) na czym innym.
Ale sam fakt pojawienia się go w tym filmie.
Jasne,że horror, ale nie znaczy to,że nie można porównać do siebie niektórych motywów