O poprzedniej części pisałem, że autorzy Bonda uczepili się ruskich... zmieniam zdanie, tu chodzi o komuchów:P Obejrzałem wszystkie odcinki oprócz Quantum of Solice i Casino Royale ale dokładnie wiemy, że to już coś innego. Nie zawaham się więc stwierdzić, że Bond w Die Another Day jest trochę inny: jest bezpośredni, reprezentuje sobą temperament. Scena walki na szable była bardzo emocjonująca. Zdziwiło mnie tylko, że Bond od 64 roku wychodził z dużo większych tarapatów, a tu widzimy go z długą brodą w niewoli północnokoreańskiej. Paranoja. do tego stary Q był lepszy, miał więcej werwy i dogłębnie było widać jak się wścieka na Bonda ale i żywi do niego wielką przyjaźń. Tutaj Q wścieka się na Bonda ale nie widać już tej swoistej sympatii.
Aston Martin? Jak zwykle cudowny.
Bond bez Waltera to tak jak 07 a nie 007. Dobrze, że później go odzyskał.
Moja ocena 6/10.
P.S.: Wydaje mi się, że najbardziej poszkodowaną osobą w filmie jest Moneypenny;)