Ten Bond bije na głowę wszystkie współczesne odcinki i w zasadzie jest najlepszy od czasu "Nigdy nie mów nigdy" sam Brosnan jak na razie wypadł najlepiej a jego kreacja może się równań z dokonaniami Conneryego. Widać, że gra agenta 007 na luzie i z dystansem co mu w poprzednich filmach niezbyt wychodziło, a jest to bardzo ważne bo kto bierze Bonda na serio. Reszt obsady też się spisała zwłaszcza dwie niesamowite piękności Berry i Pike stworzyły ogromnie kontrastujące ze sobą i były w tym świetne choć od początku było wiadomo, kto komu złamie serce. Madsen też wypadł dobrze w roli typowego Jankeskiego buraka którego James musi uratować. Jest też John Cleese, który doskonale zastępuje poprzedniego Q mimo iż jest na ekranie po wprowadza ogromną dawkę humoru, której zresztą nie brakuje filmowi, szczerze mówiąc to jest to najzabawniejszy odcinek jak na razie
- Jestem ornitologiem.
- To słowo rośnie w ustach
Pod względem technicznym film prezentuje się bardzo dobrze, ciekawe efekty zwłaszcza rozpadający się samolot i pościg na lodowcu przecudnymi, Astonami (jak one wchodziły w ten zakręt mniam). Nie zachwyciły za to zdjęcia wyszły średnio, było kilka dobrych ujęć, ale spodziewałem się czegoś więcej. Muzyka też niezbyt dobra czasami robi się zbyt sentymentalna. Zresztą największą wadą filmu jest to rozklejanie się głównych bohaterów w tle z tą płaczliwą muzyką, lukier aż spływał z ekranu.
Musze przyznać, że wizerunek 007 uległ dużym zmianom, ale przecież było to konieczne (choć ten niewidzalny samochód był trochę przesadzony, ale o tym pewnie dobrze wiedzieli sami twórcy). Lee Tamahori w swoim filmie starał się bardziej uczłowieczyć Bonda i pozwolił sobie na złamanie pewnej żelaznej zasady, (choć nie do końca:) jego Bond tak bardzo różni się od tego w pierwszych odcinkach, że w pewnym momencie zabrakło mu błyskotliwej puenty, a w którym to już sobie sami zobaczycie.
James Bond to jedyny facet, który potrafi wstrzymać swoją akcje serca, pływać pod lodowcem i wysychać w ułamku sekundy, rozkochać w sobie kogo i co tylko chce jakby się trochę przyłożył to by pewnie i M uwiódł, znać się na wszystkich gatunkach sera i wiedzieć, kto, gdzie i kiedy pierwszy posmarował chleb masłem. To po prostu facet, który wszystko potrafi i wszystko mu wolno i za to ludzie uwielbiają, przynajmniej ja, bo to koleś, którego największą zaletą jest to, że nie ma wad J
Śmierć nadejdzie jutro to świetna rozrywka. Możecie sobie narzekać na nią. Cienka fabuła to nie są Tajemnice L.A, za dużo wybuchów trudno to film z 007 i one takie są. Czego się oczekiwałaś? Idąc na Bonda wiadomo czego można się spodziewać.