Film jest bardzo nierówny. Świetne zdjęcia, znakomita muzyka Clinta Mansela, ale fabuła lekko kuleje.
Moim zdaniem jest zbyt wyraźna różnica między wątkiem policjantów a wątkiem nastolatków. Pierwszy jest nudnawy, lekko irytujący i słabo zagrany. Bardzo lubię Bena Chaplina, jednak w "Śmiertelnej wyliczance" nie pokazał się z najlepszej strony. Również rola Sandry Bullock pozostawia wiele do życzenia. Aktorka nie gra już tak manierycznie jak w "Miss Agent", ale rola jest niestety słaba.
Z kolei historia dekadenckich nastolatków jest o wiele ciekawiej pokazana i zagrana. Ryan "Fanatk" Gosling udowadnia, że jest jednym z najlepiej zapowiadających się młodych aktorów. Również Michael Pitt ("Jezioro marzeń") wypadł ciekawie, choć do Goslinga jeszcze mu daleko.
Podoba mi się nastój, jaki budują zdjęcia i muzyka. Tajemniczy, pełen zagrożenia. Niestety forma nie jest w stanie nadrobić braków scenariuszowych. Poza błedami, które zauważa w swojej recenzji Rednacz, historia jest mało wiarygodna. Cassie widzi w nastolatku byłego męża i dlatego obwinia go o zło całego świata i właśnie dlatego dochodzi do drugiego dna sprawy - niestety dla mnie jest to zbyt naciągane.
O wiele ciekawiej przedstawia się historia licealistów, którzy manipulując sobą nawzajem, starają się popełnić zbrodnię i nie ponieść za nią kary. Ten wątek wart jest głębszego przemyślenia i analizy.