Jest to żenująca próba przeniesienia na duży ekran lat 90. słynnego bohatera powieści Leslie Charterisa - Simona Templara. Jest rzeczą oczywistą , że jedynym i niepowtażalnym Świętym był nie Louis Hayward , nie George Sanders , ale rewelacyjny Roger Moore , który tchnął w tę postać życie. Był nonszalancki , przystojny , ironiczny. Val Kilmer , skądinąd bardzo dobry aktor , nie posiada w tym filmie ani jednej z wyżej wymienionych cech. Nie dorasta Moore'owi do pięt. Szkoda również , że reżyseria została powierzona Amerykaninowi , który ani przez chwilę nie czuję charakterystycznego brytyjskiego ducha , co niestety odzwierciedla film. Moja ocena 1/10.