Są w tym filmie pojedyncze dobre rzeczy, jak drugoplanowa rola Deklewy i cały wątek pracy w poprawczaku.
Ale co z tego, kiedy główny wątek jest oparty na tak przewidywalnym, płaskim scenariuszu, a pomiędzy głównymi aktorami nie ma chemii? To się ogląda jak zaloty na dyskotece szkolnej w ósmej klasie, sorry. Oni osobno coś grają, ale to się nie łączy w opowieść, w którą da się uwierzyć.
No ale najgorszy jest scenariusz i bezpieczna reżyseria. Dużo fałszu.
Poważnie - znacie ten film, przeczytawszy trzy zdania zapowiedzi.
Eh...Zatem tak jak sądziłem, zapowiadają polski film roku, a znów wyjdzie kolejny Wrooklyn Zoo i inne tego typu. Szkoda.
Eh... Współczuję zatem seansu i przejechania się na tym. Ale cóż nam zostaje, po obejrzeniu wszystkiego co jest w kinie, zostają właśnie takie ochłapy;)
Zupełnie się z Tobą nie zgadzam. Moim zdaniem film, mimo prostoty fabuły, świetnie buduje emocje między postaciami. Chemia między głównymi aktorami jest wyraźna, a ich relacja naturalna i przekonująca. Scenariusz nie musi być przeładowany oryginalnością, by dobrze działać – liczy się, jak historia angażuje widza, a tutaj działa to świetnie. Poza tym reżyseria w subtelny sposób podkreśla istotę przekazu, zamiast przesadnie go eksponować. Być może to film, który wymaga większego skupienia na detalach, by docenić jego wartość.
Naturalne? Hm. No tak...Historia też tak angażująca. Niezwykle. Ja tam jednak wolę już Pacino udającego niewidomego to jego sobie teraz włączę dla poprawy nastroju po kolejnym naszym rodzimym wysrywie. Pomysł był dobry, ale spartolili wykonanie. Jak zwykle :)