"Poranek" przebija swoim poziomem nawet taki klasyk, jak "Noc żywych trupów". W przeciwieństwie do swego poprzednika, sequel jest jeszcze bardziej przerażający ale ma też sporo akcentów humorystycznych - nieobecnych w oryginale wyreżyserowanym przez tego samego reżysera. A do tego realizm i paraliżujące przeczucie, że zombie są wszędzie. Brrr... Efekty charaktaryzacyjne też dużo lepsze niż w pierwowzorze, choć razi momentami krew w kolorze różowej landrynki (pamiętacie ten program na Polsacie?:), ale usprawiedliwia to fakt, że produkcja tego dzieła pochłonęła naprawdę niewielkie pieniądze. Ja jednak wolę ogladać niedopracowane efekty w klimatycznym horrorze niż przesadnie upiększone iluzje w filmach grozy pozbawionych sensu i napięcia (vide "Resident evil").