Jest tyle dowodów świadczących o tym że Bóg po prostu nie istnieje i to nie on stworzył
wszechświat, a ludzie nadal wierzą w te stare bujdy i chodzą do kościołów, modlą się.. do
czegoś co nie istnieje. Dla mnie to jest bardzo proste, Boga stworzyli ludzie kiedy nie
potrafili wyjaśnić sensownie jak powstawał świat, przecież jeszcze nie tak dawno ludzie
myśleli że słońce krąży wokół ziemi i że ziemia jest płaska a od spodu ktoś ją podtrzymuje.
Na prawdę nie rozumiem, jak w dzisiejszych czasach można wierzyć w Boga, dziękuję że
mogę to napisać, jeśli ktoś chce to zapraszam do dyskusji na ten temat, mało wiem, ale
chętnie pogadam :).
Tu chodziło o specyfikę Twego zachowania, a nie o to w czym kto siedzi, jak to określasz. To ostatnie jest tu bez związku. Ale ok, zostawmy to. Najlepiej uznaj, że to są moje poglądy i jako takie je uszanuj i powstrzymaj się od dopisywania do nich interpretacji niezgodnej z ich oryginalnym wydźwiękiem.
Napisałam, że ja mam swoje racje, Ty swoje, a Ty nadal szukasz zaczepki. Koniec rozmowy
Na przyszłość pisz po prostu za siebie, a nie w ten sposób, że cytujesz cudzą wypowiedź i nadajesz jej inny niż oryginalny wydźwięk. Potem, jak widzisz, są z tego same problemy.
Ojej, bo ja nie byłam świadoma, że Twoje słowa są jak wyrocznia, a ja nie mam prawa do własnych opinii, a także i do tego, by stwierdzić, że nie życzę sobie, żebyś nawet na koniec rozmowy przekręcała sens moich wypowiedzi.
Wybacz mi, proszę.......
Napisałam "koniec rozmowy" żeby zaoszczędzić nasz czas, bo rozmowa nie ma sensu. Ale jak widać nie masz co robić i nadal szukasz zaczepki. Mimo to zapytam jeszcze na koniec: gdzie mianowicie przekręciłam sens Twoich słów?
Ależ Ty jesteś nudna i marudna. Przekręciłaś sens mojej wypowiedzi. Gdzie? Na forum.
Tak, to kpina. Ile można się z Tobą użerać i tłumaczyć Ci rzeczy najprostsze? Mi się nie chce. Nie mam zamiaru pakować się w tłumaczenie Ci czegokolwiek, a już szczególnie kiedy to jest tak oczywiste, że po prostu nie ma co tłumaczyć. Wystarczy przeczytać ze zrozumieniem moją wypowiedź, a potem przeczytać Twój komentarz do niej.
Przestań w końcu budując swoje wpisy w 99% bazować na tym, co napisał ktoś przed Tobą. Napisałam Ci w którymś momencie, że się czepiasz, bo tak dokładnie wygląda to, co tu zrobiłaś, co później tłumaczyłaś niezrozumieniem treści tematu. Nie zrozumiałaś treści tematu nie mojego autorstwa, ale przyczepiłaś się do mojego postu i jedyne co miałaś do napisania to cytaty z wypowiedzi mojej i mojego rozmówcy. Jak zwykle nic do dodania od siebie. Wystarczyłoby przeczytać ze zrozumieniem moją z nim rozmowę. Wszystko jest tam wyjaśnione. Jak nie odebrać czegoś takiego jak szukania dziury w całym i czepiania się na siłę?? Napisałam Ci więc, że czepiasz się na siłę, a co Ty robisz w odpowiedzi na to? Usiłujesz mi wmówić, że ja się czepiam. Nawet teraz - do samego końca - widać motyw czepiania bardzo przypadł Ci do gustu i silnie wierzysz, że możesz mnie tym dotknąć. Naprawdę nie masz żadnych własnych pomysłów na wypowiedzi? Choćby i na obelgi, jeśli już chcesz. Nawet ten tekst o tym jak to się muszę nudzić, że z Tobą piszę. Faktycznie, bo to przecież bardzo nudne zajęcie, ale to taki wyświechtany przytyk na filmwebie. Jak ktoś nie wie jak komuś dojechać, a ma wielką tego potrzebę, to pisze tekst "musisz mieć bardzo nudne życie skoro tu siedzisz.." itd. Zero oryginalności. A potem w dodatku sama siedzisz i odpisujesz. Nawet w nocy.
Spróbuj w końcu samodzielnie skonstruować jakąś treściwą wypowiedź, a nie tylko cytaty z innych. Mimo, że napisałam Ci, że w obliczu Twojej odpowiedzi na pierwszy post okazało się, że nie ma sensu Ci niczego tłumaczyć, mimo to jednak coś jeszcze potem usiłowałam Ci wytłumaczyć. A Ty nic, nie masz nic do powiedzenia. Cytujesz fragmenty moich wypowiedzi przekręcając ich sens swoimi do nich dopiskami i przeplatasz to lakonicznymi dopiskami typu "ja to wiem","na ten temat mam inne zdanie, ale go nie opiszę" (ciekawe dlaczego?),"z tym się nie zgadzam.." ale?? chyba należałoby to skończyć stwierdzeniem: "nie umiem tego uargumentować". Nawet jeśli chodzi o tę nieszczęsną teorię Darwina jesteś w stanie jedynie powtórzyć coś, co zobaczyłaś w filmie Dawkinsa. Zero własnego wkładu.
Idiotyczne spory o to, że Cię obrażam, ale nie czujesz się obrażona. Sama się pogubiłaś o co Ci w tym chodziło. Gdybyś przynajmniej konsekwentnie trzymała się tego, że coś Cię dotknęło, że poczułaś się obrażona, to przynajmniej można by mieć dla Ciebie szacunek za to, że masz jakąś ludzką wrażliwość. Może i nadwrażliwość, ale przynajmniej jakiś ludzki odruch normalnej istoty. A Ty chcesz wyjść na obrażaną (choć wcale nie byłaś), ale jednocześnie twierdzisz, że obrażenie nie nastąpiło, bo Ty nie poczułaś się obrażona. Tragiczne jest, że nie widzisz sprzeczności w tym, co wypisujesz. Chcesz jedynie wykazać, że ktoś zachował się w stosunku do Ciebie w podły sposób, znaleźć jakiś pseudo argument w walce z rozmówcą. Zupełnie zresztą niepotrzebnej walce, bo nie odezwałam się do Ciebie, żeby toczyć jakieś spory. Chciałam Ci wyjaśnić pewne zagadnienia związane z religiami, co nie jest kwestią moich prywatnych wymysłów, tylko po prostu dojściem do zrozumienia wiedzy ogólnej - rezultatem zgłębienia tematu (oczywiście, że nie całkowitego, ale wystarczająco dużego, by już móc Ci pomóc w tym, z czego rozumieniem masz problem). Ty nawet nie potrafisz zaakceptować tego, że ktoś ma w stosunku do Ciebie pozytywne nastawienie i przyjazne zamiary. Nie mogłaś opanować się, żeby nie zacząć mi wmawiać, że chciałam Cię poniżyć itd. No kurcze, dziewczyno, Ty jesteś naprawdę niesamowicie trudna. I teraz na koniec rozmowy nie odpisywałam Ci już specjalnie na te wszystkie przekręcenia z Twoich nocnych wpisów, tylko po prostu wyraziłam swoją opinię co do tego dlaczego tak trudno mi się z Tobą rozmawia i dlaczego myślę, że możemy darować sobie ciągnięcie tego dalej. Mogłaś w odpowiedzi na to nawet mi naubliżać jeśli masz taką potrzebę, wyrazić swoje poglądy - faktycznie swoje - i byłoby ok. Ale Ty musiałaś nawet na samym końcu naszej rozmowy po prostu przekręcić sens mojego ostatniego wpisu.
Nie zauważasz tego, co robisz? Nie rozumiesz tego, co robisz? To niefajne, ale to nie mój problem. Moim problemem było/jest jedynie to, że niepotrzebnie odezwałam się w ogóle do Ciebie myśląc, że mam po drugiej stronie kabla przynajmniej przeciętnie zrównoważoną osobę, która zadaje pytania, bo faktycznie zainteresowana jest zrozumieniem czegoś, a nie dlatego, że cholernie zależy jej na tym, by obcemu człowiekowi udowodnić, że coś, co dla niego jest ważne - jego wiara - jest bez sensu, żeby mu po prostu dokuczyć. Pytaj dalej w czym jest widoczne Twoje wredne usposobienie. Powodzenia.
"Przekręciłaś sens mojej wypowiedzi. Gdzie? Na forum. " tak, wiem, że na forum, bo gdzieżby indziej? Ja pytałam W KTÓRYM MIEJSCU DOKŁADNIE.
"Przestań w końcu budując swoje wpisy w 99% bazować na tym, co napisał ktoś przed Tobą." nie bazuję na tym, co ktoś tu już napisał. Jeśli uważasz inaczej, podaj przykład.
"Nie mam zamiaru pakować się w tłumaczenie Ci czegokolwiek, a już szczególnie kiedy to jest tak oczywiste, że po prostu nie ma co tłumaczyć" ale co jest oczywiste? ja nadal nie wiem o co Ci chodzi? do czego zmierzasz? Zadałam Ci pytanie w którym miejscu przekręciłam sens Twoich słów, dla mnie nie jest to oczywiste, dlatego pytam.
"Napisałam Ci w którymś momencie, że się czepiasz, bo tak dokładnie wygląda to, co tu zrobiłaś, co później tłumaczyłaś niezrozumieniem treści tematu." Miałyśmy do tego nie wracać, bo już przyznałam Ci rację. Pisałaś że ja drążę temat, ale wszystko wskazuje na to, że jednak Ty.
"Nie zrozumiałaś treści tematu nie mojego autorstwa, ale przyczepiłaś się do mojego postu i jedyne co miałaś do napisania to cytaty z wypowiedzi mojej i mojego rozmówcy." po pierwsze, mam dość tego, że cały czas do tego wracasz. Jesteś nienormalna? nie rozumiesz po polsku, że przyznałam Ci rację z Tym? Długo będziesz to jeszcze drążyć? Przepraszam, że odpowiedziałam na Twoje zapytanie o dowody na nieistnienie boga. Temat uważam za zamknięty, natomiast do druga część zdania jest dziwna, bo w żadnym wypadku nie cytowałam Twojej rozmowy z jakąś inną osobą. Cytowałam tylko Ciebie, kiedy mi odpisałaś, chcąc, żebyś wiedziała do którego dokładnie fragmentu się odnoszę.
"Jak zwykle nic do dodania od siebie" dziewczyno, wszystko, co piszę, wychodzi ode mnie.
"Usiłujesz mi wmówić, że ja się czepiam" bo taka jest prawda. Ja chciałam zakończyć rozmowę, a ty znowu się rozpisujesz wracając do wyjaśnionych już wątków
"Naprawdę nie masz żadnych własnych pomysłów na wypowiedzi? " jak już wspomniałam, nie opieram się na niczyich wypowiedziach. Całkiem możliwe, że ktoś przede mną miał podobne rozumowanie, co nie znaczy, że muszę bazować na jego wypowiedziach.
"A potem w dodatku sama siedzisz i odpisujesz. Nawet w nocy. " a co ma do wymiany zdań pora dnia? Czy to, że odpisuję w dzień o czymś świadczy? Po prostu nie spałam, widziałam, że odpisałaś, więc skomentowałam. Nie widzę problemu.
" A Ty nic, nie masz nic do powiedzenia." do Ciebie z pewnością już nie. Ty za to zachowujesz się jakbyś miała.
"Cytujesz fragmenty moich wypowiedzi przekręcając ich sens swoimi do nich dopiskami " i znowu nie piszesz konkretów w którym miejscu.
" i przeplatasz to lakonicznymi dopiskami typu "ja to wiem"," i co w tym złego? Chcę Cie np uświadomić w danym miejscu, że zrozumiałam, o co Ci chodzi i nie musisz rozbudowywać tematu.
"na ten temat mam inne zdanie, ale go nie opiszę" (ciekawe dlaczego?),"z tym się nie zgadzam.." ale?? chyba należałoby to skończyć stwierdzeniem: "nie umiem tego uargumentować"." Dopowiadaj sobie co tam chcesz. Ja się nie rozpisuję na temat moich racji, bo to rozległy temat (np ewolucji) a nie odczuwam potrzeby wytłumaczenia Ci tego. To jak z tą fizyką, która rzekomo idzie w stronę metafizyki. Też mogłabym Ci napisać, że nie argumentujesz tej tezy bo nie potrafisz.
"Nawet jeśli chodzi o tę nieszczęsną teorię Darwina jesteś w stanie jedynie powtórzyć coś, co zobaczyłaś w filmie Dawkinsa. Zero własnego wkładu." No wiesz, jakby nie patrzeć dyskutujemy pod filmem w którym to porównanie padło, więc wydaje mi się na miejscu. A przytoczyłam to bo jest zrozumiała i trafne. Nie ma co się rozpisywać. Myślałam, że chodzi Ci o to, że bazuję na tym, co ktoś już TUTAJ NA FORUM napisał, jeśli nie to zgadzam się z Tobą w kwestii, że głównie bazuję na tym, co ktoś już powiedział/napisał. Ale Ty również.
("Chciałam Ci wyjaśnić pewne zagadnienia związane z religiami, co nie jest kwestią moich prywatnych wymysłów"). Generalnie zawsze bazujemy na tym co już znamy, tylko czasem nieco to zmieniamy. Wszystko kształtujemy na bazie otoczenie. Od ubioru, po ukształtowane zdanie na jakiś temat.
"Idiotyczne spory o to, że Cię obrażam, ale nie czujesz się obrażona. Sama się pogubiłaś o co Ci w tym chodziło. " nie wiem jak wydedukowałaś to, że się w tym pogubiłam. Dla mnie stwierdzenie, że ktoś mnie obraził, nie jest adekwatne do tego, że tak się czuję. Więc nie przypisuj mi kolejnej fałszywej cechy: że się pogubiłam.
"Gdybyś przynajmniej konsekwentnie trzymała się tego, że coś Cię dotknęło, że poczułaś się obrażona, to przynajmniej można by mieć dla Ciebie szacunek za to, że masz jakąś ludzką wrażliwość. " czyli gdybym potwierdziła, że czuję się obrażona miałabyś do mnie szacunek? No genialna jesteś po prostu :) Wiesz, ja raczej nigdy w tego typu rozmowach z obcymi nie okazuję głębszych emocji. Co najwyżej zaciekawienie, jeśli druga strona ma jakieś konkretne argumenty. Nie traktuję poważnie obelg, komplementów, czy gróźb w sieci. To tak jakbym zaczęła odczuwać strach po groźbie internauty, że zaraz mnie np uderzy.
"A Ty chcesz wyjść na obrażaną (choć wcale nie byłaś), ale jednocześnie twierdzisz, że obrażenie nie nastąpiło, bo Ty nie poczułaś się obrażona." nie "chcę wyjść na obrażoną", po prostu stwierdziłam w którymś momencie, że też Cię ocenię skoro Ty oceniasz mnie. Stwierdziłam fakt- że przypisałaś mi negatywne cechy. Zrobiłam to, żeby usprawiedliwić że ja też napiszę coś o Tobie.
"Chcesz jedynie wykazać, że ktoś zachował się w stosunku do Ciebie w podły sposób, znaleźć jakiś pseudo argument w walce z rozmówcą. " ja z nikim nie walczę, a obrażanie w żadnym wypadku nie może być traktowany jak argument. Jeśli odebrałaś to jako "argument" to współczuję takiego rozumowania.
"Zupełnie zresztą niepotrzebnej walce, bo nie odezwałam się do Ciebie, żeby toczyć jakieś spory." Ty też sama sobie przeczysz, bo po Twoich ostatnich komentarzach dokładnie takie wrażenie odnoszę. Nie potrafisz zakończyć tematu, co świadczy właśnie o tym, że lubisz toczyć bezsensowne spory o niczym. Tak się rozpisujesz, zupełnie niepotrzebnie.
"Chciałam Ci wyjaśnić pewne zagadnienia związane z religiami, " i znowu piszesz, że tylko chciałaś mi wyjaśnić. Ale co? że bóg monoteistyczny to nie to samo co bogowie politeistyczni? Nie mam żadnego problemu z rozróżnieniem i zrozumieniem tego Jeśli uważasz inaczej, ok. Ale nie pisz co komentarz, że jestem w błędzie, jednocześnie nie argumentując tego.
"Ty nawet nie potrafisz zaakceptować tego, że ktoś ma w stosunku do Ciebie pozytywne nastawienie i przyjazne zamiary. " Oczywiście, że potrafię, ale chyba nie masz tu na myśli siebie?
"Nie mogłaś opanować się, żeby nie zacząć mi wmawiać, że chciałam Cię poniżyć itd." ależ ja Ci nic nie próbuję wmówić, stwierdziłam fakt, że użyłaś negatywnych cech opisując moją osobę. Ty też sama sobie przeczysz. Twierdzisz, że nie chciałaś mnie poniżyć (to może za mocne słowo, ale sama go użyłaś, więc go powtórzę), ale z reguły jeśli ktoś stosuje wobec drugiej osoby tego typu epitety, ma właśnie to na celu. Poniżyć go, ośmieszyć, wprawić w zakłopotanie itp. chyba, że tak ot sobie piszesz bez celu, no to ja nie wnikam.
"Mogłaś w odpowiedzi na to nawet mi naubliżać jeśli masz taką potrzebę" nie mam takich ciągotek jak Ty :)
"Ale Ty musiałaś nawet na samym końcu naszej rozmowy po prostu przekręcić sens mojego ostatniego wpisu. " Długo będziesz jeszcze pisać o tym, jak to przekręcam sens Twoich słów nie podając jednocześnie przykładów? Kiedy ja pisałam, że przekręcasz moje słowa, od razu cytowałam w którym miejscu.
"a nie dlatego, że cholernie zależy jej na tym, by obcemu człowiekowi udowodnić, że coś, co dla niego jest ważne - jego wiara - jest bez sensu, żeby mu po prostu dokuczyć. Pytaj dalej w czym jest widoczne Twoje wredne usposobienie." Jeśli człowiekowi, podającego się za Napoleona powiesz, że to bez sensu masz na celu dokuczenie mu? Nie znasz chyba sensu słowa "dokuczyć". Poza tym, znowu unikasz prostej odpowiedzi, w którym miejscu byłam dla Ciebie wredna. Ale dobra, nie musisz odpowiadać, bo jak widzę, masz spore problemy w prostym, krótkim i rzeczowym uzasadnianiu swoich dziwnych tez.
Dziecko drogie, nie chcę spędzać całego życia na tłumaczeniu Ci wyrazu po wyrazie. Gdybym nie czytała Twoich poprzednich wypowiedzi pomyślałabym, że udajesz głupią. Domyśl się sama co myślę skoro je czytałam...
Napisałaś cytuję:
""Przekręciłaś sens mojej wypowiedzi. Gdzie? Na forum. " tak, wiem, że na forum, bo gdzieżby indziej? Ja pytałam W KTÓRYM MIEJSCU DOKŁADNIE."
w odpowiedzi na fragment: "Przekręciłaś sens mojej wypowiedzi. Gdzie? Na forum.
Tak, to kpina."
Jak można nie zrozumieć, że to kpina z tym "na forum" skoro nawet dosłownie Ci napisałam, że to kpina. Z Tobą jest naprawdę bardzo źle.
Mimo tego rozweselającego wstępu nie chce mi się czytać reszty Twojego wpisu. Byłoby cudem gdyby pojawiła się tam jakaś konkretna myśl. Coś, co w ogóle warto byłoby przeczytać.
Nie wiem jak Ty sobie radzisz w kontaktach społecznych i ogólnie życiu, ale to też na szczęście nie moja sprawa i nie mój problem.
Powodzenia w każdym razie. Przyda Ci się.
"Dziecko drogie" -Widzę, że jesteś zdesperowana, używając takich określeń. Nadal twierdzę, że nie potrafisz podawać konkretnych przykładów do swoich tez, co czyni Twoje bezpodstawne argumenty wobec mnie jeszcze bardziej jałowymi.
"Mimo tego rozweselającego wstępu nie chce mi się czytać reszty Twojego wpisu. Byłoby cudem gdyby pojawiła się tam jakaś konkretna myśl. " Ty chyba piszesz o sobie. To TY nic konkretnego nie piszesz. Pytałam o co Ci konkretnie chodzi, a Ty nie potrafisz rzeczowo odpowiedzieć.
"Nie wiem jak Ty sobie radzisz w kontaktach społecznych i ogólnie życiu," Świetnie sobie radzę.
Zawsze gotowa do kolejnych domysłów jakby tak trudno było rozumieć zdania w sposób dosłowny. Ale ok, kombinuj, kombinuj. W wymyślaniu jesteś faktycznie dobra, więc dla Ciebie to rzeczywiście może być niezły pomysł na życie.
Kolejny zbędny komentarz, w którym mnie oceniasz i który oczywiście nic nie wnosi.
"Na przyszłość pisz po prostu za siebie, a nie w ten sposób, że cytujesz cudzą wypowiedź i nadajesz jej inny niż oryginalny wydźwięk"
poza tym nie wiem o co Ci chodzi w tym zdaniu.
Trudno. Przecież nie chcemy, żebyś się zdenerwowała moją niesubordynacją. Napisałaś "koniec rozmowy", a ja już i tak ośmieliłam się odezwać. Po co pogarszać sytuację? Mogę Ci jedynie podpowiedzieć, że najlepiej rozumieć dosłownie to, co piszę. Nie szukaj innego sensu niż sens dosłowny.
Im dalej brniesz w tego Typu komentarze, tym bardziej przekonuję się o swojej tezie, że masz nudne życie. Po co to wszystko? Twoje zdanie, że przekręcam sens Twoich słów mogłaś napisać w jednym komentarzu i jeśli już wysuwasz taką tezę to powinnaś od razu wytłumaczyć w którym momencie to robię.
Ten motyw nudnego życia jest doprawdy świetny. Sama ciągniesz tą rozmowę, która już przecież wielokrotnie mogłaby się skończyć, gdybyś ciągle nie powtarzała, że nie rozumiesz czegoś, ale to rozumiesz i tym podobne sprzeczności. Masz problemy z logicznym myśleniem, ale to już wiemy, w każdym razie uświadom sobie, że jeśli usiłujesz mi dojechać, że rozmawianie z Tobą świadczy o nudności mojego życia, to sama świetnie podsumowujesz tym swoją atrakcyjność.
:) Nawet to musiałaś powtórzyć po mnie? Nie idzie konstrukcja własnych wypowiedzi, tak? No ale staraj się chociaż. Sama wiesz.. ewolucja... jest nadzieja, że po iluś latach uda Ci się w końcu skonstruować jakąś własną myśl.
Napisałam tak specjalnie. Widzisz, Ty też nie bierz wszystkiego dosłownie. Nie potrafisz podać przykładu w którym powtarzam po innych, wybierasz ten, który celowo napisałam, już po fakcie Twojego stwierdzenia że powtarzam po innych.
Jak to ciekawie się wszystko zmienia w Twojej głowie. Łatwe zdania stają się trudnymi. I znowu chcesz, żeby coś Ci tłumaczyć, bo nie zrozumiałaś. Nauczyciele pewnie uciekali na Twój widok. Ta bezradność mogłaby być nawet wzruszająca, gdyby nie to, że wynika z Twojego umysłowego lenistwa. No chyba że Cię przeceniam, że nadal mam jednak zbyt dobre o Tobie zdanie. Bo gdybyś tak się choć troszkę wysiliła, skupiła i starannie przeczytała swoje czy moje wypowiedzi, czy też kogoś innego, to czy nie byłabyś jednak w stanie zrozumieć chociaż najprostszych słów i zdań? Może spróbuj kiedyś.
Co do mnie, to nie potrafię podać przykładu Twojej wypowiedzi, w której byłaby jakaś oryginalna myśl. Choćby głupia, ale przynajmniej oryginalna, nie powtórzona po innych. Tego faktycznie nie potrafię. Ale nie martw się, dam radę z tym żyć.
" Łatwe zdania stają się trudnymi." które? "ależ Ty jesteś nudna."? napisałam, żeby Cię sparodiować, nie żeby nadać temu jakiś głębszy czy trudny sens.
"I znowu chcesz, żeby coś Ci tłumaczyć, bo nie zrozumiałaś." no tak. Ja cały czas pytam, bo nie uzyskuję od Ciebie jasnej, klarownej odpowiedzi
"Nauczyciele pewnie uciekali na Twój widok. " znowu potwierdzasz, że cechy które mi przypisujesz są tak naprawdę Twoimi, które wyparłaś. Niewątpliwie takimi komentarzami potwierdzasz, że jesteś wredna. Czerpiesz przyjemność z wypisywania takich głupot, niczym dziecko z podstawówki. Zapytam jeszcze raz: czy uważasz, że to zdanie ma jakikolwiek sens, że coś wnosi do dyskusji? Tak, wiesz nauczyciele po prostu rzucali się przez okno, kiedy wchodziłam do sali.
"Ta bezradność mogłaby być nawet wzruszająca, gdyby nie to, że wynika z Twojego umysłowego lenistwa."
kolejna bezsensowna, bezpodstawna ocena mnie, ale ok przecież to Ci sprawia przyjemność, więc besztaj mnie dalej- i tak to po mnie spływa :)
"Co do mnie, to nie potrafię podać przykładu Twojej wypowiedzi, w której byłaby jakaś oryginalna myśl" bo i takich nie mam. Moje myśli na temat religii opierają się o znane mi tezy. Poza tym do niczego nie próbuję Cię przekonać, nie dbam o to, czy w moich komentarzach znajdzie się coś oryginalnego dla Ciebie. Tobie natomiast wydaje się że Ty masz jakieś oryginalne myśli, bo za wszelką cenę chcesz mi to wmówić.
Ależ Ty masz wybujałe wyobrażenie na temat swojej wiedzy o zupełnie obcych Ci osobach :) Wyobraźnia dzielnie pracuje, oj pracuje!
No, ale nic. Da się to wszystko wybaczyć mając na uwadze rychły koniec.
emotek dla Ciebie na drogę -> :)
(żeby nie było, że krzyżyk na drogę, bo to takie pesymistyczne byłoby raczej...)
Słońce, odpuść sobie, ten stres Cię w końcu zabije.
Jak chcesz gdzieś jeszcze coś dopisać to dopisz teraz na szybko i miejmy to z głowy. Nie kombinuj już kolejnych dłuższych teoryjek. Szkoda dnia.
"Słońce"-?
"odpuść sobie, ten stres Cię w końcu zabije." nie czuję żadnego stresu, nie wiem po czym to wydedukowałaś, ale widzę, że lubisz przypisywać emocje swoim rozmówcom. Nie pochlebiaj sobie :) nie każdy musi być rozemocjonowany rozmową z Tobą.
"Nie kombinuj już kolejnych dłuższych teoryjek. " nie kombinuję żadnych teoryjek. Stawiasz tezę, więc pytam o przykłady.
Trafił mi się rozmówca, który nie potrafi dać za wygraną (w sumie ja też) no i tak się ciągnie bezsensowny wątek...
A tu jest coś do wygrania? Myślałam, że to miała być dyskusja na temat filmu i tematyki w tym filmie poruszanej, a nie jakaś walka, w której się przegrywa lub wygrywa.
Mnożysz te wpisy na potęgę nie mogąc się nawet ograniczyć do jednej odnóżki tematu. Rzeczywiście mogłabyś dać wreszcie z tym spokój.
"Mnożysz te wpisy na potęgę nie mogąc się nawet ograniczyć do jednej odnóżki tematu." Jeśli mam jakieś "ale" do danego komentarzu, to piszę pod nim
A sformułowanie "nie dać za wygraną" znaczy tyle co " nie odpuścić", nie, że osoba tak pisząca traktuje coś w kategoriach "wygranej", czy "przegranej". Poza tym znowu wtrącasz się, a nie do Ciebie były kierowane słowa, więc kto tu czuje się samotny i szuka zaczepki...
To forum publiczne. Nie ma tu mowy o wtrącaniu się. Czy Ty naprawdę nie możesz zachowywać się jak normalna osoba?
Zobacz ile naplotłaś wpisów tylko z tego powodu, że wkurzyło Cię to, że sprostowałam to, co przekręciłaś w moim wpisie, który miał być ostatnim. To była moja wypowiedź. Mam prawo chcieć, by jej sens nie był przekręcany i absolutnie nie muszę Ci się z tego tłumaczyć, a także nie mam obowiązku być zainteresowaną tym, że Ty sama nie wiesz kiedy coś przekręcasz. Wypowiadaj się za siebie zamiast w kółko tłumaczyć sens cudzych wypowiedzi, co zawsze kończy się po prostu przekręceniem ich oryginalnego wydźwięku.
"To forum publiczne. Nie ma tu mowy o wtrącaniu się." owszem, ale nie odpisałam Tobie. Komentując to, znowu udowadniasz, że szukasz zaczepki. Podobno chciałaś zakończyć rozmowę ze mną, więc po co znowu prowokujesz? I kto tu się nie zachowuje normalnie?
"Zobacz ile naplotłaś wpisów tylko z tego powodu, że wkurzyło Cię to, że sprostowałam to, co przekręciłaś w moim wpisie, który miał być ostatnim." znowu sobie pochlebiasz, twierdząc, że coś mnie wkurza. Nic mnie nie wkurza, napisałam tyle komentarzy, bo ciągle wymijająco odpowiadasz i jeszcze raz Ci napiszę, że NIC nie sprostowałaś, bo nie dałaś przykładu na moje rzekome przekręcanie sensu Twoich słów.
"To była moja wypowiedź. Mam prawo chcieć, by jej sens nie był przekręcany i absolutnie nie muszę Ci się z tego tłumaczyć, a także nie mam obowiązku być zainteresowaną tym, że Ty sama nie wiesz kiedy coś przekręcasz." Rzucasz słowa na wiatr. Po co w ogóle wysuwasz jakieś oskarżenie, nie chcąc go później uzasadnić? Takie bezpodstawne oskarżenia nie mają sensu.
Co do tłumaczenia Ci czegokolwiek powtarzam, że nie czuję się zobowiązana. Chcesz więcej rozumieć, to pracuj nad sobą. Chcesz żeby ludzie Ci tłumaczyli, to zapisz się na jakieś korepetycje.
Nie życzę sobie przekręcania moich wypowiedzi, więc napisałam tam, że oryginalnie - czyli mi - nie chodziło o taki wydźwięk jaki Ty mojej wypowiedzi nadałaś. To sprostowanie jest czytelne. Mi wystarcza, a to przecież najważniejsze, bo dotyczy _mojej_ wypowiedzi. Nie rozumiem tego Twojego uporu, żeby postawić na swoim i udowodnić, że to jednak Ty masz rację, bo Ty przecież lepiej wiesz co ktoś inny chciał przekazać pisząc to, co napisał.
Wysuwasz nieuzasadnioną, tezę, nie chcesz jej potwierdzić przykładem- nie oczekuj zatem, że ktoś weźmie takie oskarżenie na poważnie. Jeśli nie chcesz napisać, w którym miejscu coś przekręciłam, ok Twoja sprawa, ale ja nie biorę tego w tym wypadku na poważnie. Ot, tak sobie bełkoczesz dla samej siebie.
Mam nadzieję, że to nareszcie koniec. Gratuluję Ci Myiu666, że tak sprawnie udowodniłaś wszystkim obserwującym ten temat, że nie rozumiesz na czym polega prowadzenie dyskusji tylko szkoda, że przy okazji musiałaś zrobić z tego tematu taki śmietnik.
Nie wypowiadaj się w imieniu wszystkich. Z mojej perspektywy Myiu666 ma rację w kwestii, że Pani Eleonora nie uzasadnia swoich tez. Czytałam jej obszerne wypowiedzi z tego tematu i nie jesteśmy pierwszymi osobami, które tak uważają...
Szczerze mówiąc myślę, że Twoje konto, czyli anja0 to konto założone przed chwilą przez Myiu666. Masz konto założone dopiero dzisiaj, więc nawet nie mogłaś mieć tego tematu w obserwowanych i zaznać wczorajszego bombardowania powiadomieniami o nowych wpisach.
Dyskusja pod filmem to nie jest sesja terapeutyczna. To jest miejsce na dyskusję o filmie. Skoro Myiu666 ma problemy z "nieudowodnionymi tezami" dotyczącymi jej osoby, to niech się o to pyta na privie, a nie tutaj. To samo odnośnie jej dzielenia się ze wszystkimi opiniami na temat innych użytkowników. To są sprawy dotyczące jej osoby i jej problemów, a forum filmowe to miejsce na dyskusje o filmie. Dyskusja o filmie polega na konstruowaniu wypowiedzi na temat filmu, a nie na produkowaniu dziesiątków wpisów na temat innych użytkowników.
Jest też opcja, że temat miałam w zakładkach, a założyłam profil specjalnie dzisiaj żeby Cię skomentować :) Co Do Pani Myiu666 to tu nie chodzi o "jej problem", pyta o potwierdzenie tezy zarzuconej przez rozmówcę. Mnie też kiedy ktoś coś zarzuca pytam o szczegóły. Poza tym Pani Eleonora również często odchodziła od tematu filmu, skupiając się na rozmówczyni, więc nie rozumiem dlaczego czepiasz się tylko jednej. Z kolei, co do Twojego komentarza, to jest hmm...dziwny. Niby cieszysz się, że to już koniec ich rozmowy (chociaż nie wiem czy to jest dobre określenie na tego typu wymianę zdań) a jednak kiedy wszystko już ucichło, skomentowałeś prowokując Panią Myiu666 żeby odpowiadała dalej
Rozbraja mnie jak Wy wszyscy szukacie zaczepki :D
O widzę, że mam jeszcze rozdwojenie jaźni...
Masz chyba podobny problem, co Eleonora z tym brakiem umiejętności uzasadniania swoich tez. anja0 fajnie, że ktoś myśli podobnie... a nie sorry, przecież jesteś mną :)
Tak, najlepiej mów i pisz sama do siebie. Kompletnie się ośmieszyłaś zakładając to drugie konto i licząc na to, że ktoś nie zauważy jaka jest data jego utworzenia.
A co do założyciela tematu i tego co piszesz, że sama sobie zaprzeczam. Rzeczywiście mogłaś to tak odebrać, bo rzeczywiście zagmatwałam wątek. Pomijając fakt, że może pisałam to pod wpływem chwili, zgodziłam się z autorem tematu, ale raczej w kwestii - "nie ma dowodów na istnienie", niż "są dowody na nieistnienie".
A ja uważam, że taka Istota jak Bóg, obojętnie w jakiej postaci, jest ludziom potrzebna. Bóg - to coś, co istniało zawsze, i będzie istnieć w nieskończoność. Sama modlitwa jest aktem dodającym czegoś w rodzaju otuchy i bezpieczeństwa. Bóg jest potrzebny, bo człowiek wielu rzeczy nie jest w stanie zrozumieć.
Nawet "naukowcy" to coś, co odróżnia ludzi od zwierząt, nazywają "boską cząstką".
"Nawet "naukowcy" to coś, co odróżnia ludzi od zwierząt, nazywają "boską cząstką"."
"Boską cząstką" to naukowcy nazywają niejaką cząstkę Higgsa, którą poszukują już od jakiegoś czasu, niedawno mówili w tv, że udało się ją wykryć podczas eksperymentów w wielkim zderzaczu hadronów.
Bóg to coś co nigdy nie istniało poza naszymi umysłami i nie jest on nam w żaden sposób potrzebny do przetrwania. A to że czegoś teraz nie rozumiemy, nie oznacza że "jutro" tego nie pojmiemy. Z innej strony: Czy nie wystarczy że świat jest piękny? Czy muszą w nim mieszkać jeszcze wróżki?