Żołnierze kosmosu 3: Grabieżca

Starship Troopers 3: Marauder
2008
4,5 5,1 tys. ocen
4,5 10 1 5131
5,0 2 krytyków
Żołnierze kosmosu 3: Grabieżca
powrót do forum filmu Żołnierze kosmosu 3: Grabieżca

Film obejrzałem i mogę powiedzieć tylko jedno: "jest słabiutki, ale ratuje go kilka rzeczy".
Widać Verhoven starał się utrzymać konwencję jedynki, między innymi przez charakterystyczne wstawki typu "Do you want to know more? Sign in the Fleet" itp. To pierwsze, co rzuca sie w oczy... i uszy, ale nie mam mu tego za złe - to przecież wizytówka ST.
Natomiast, Drodzy Państwo, cała oprawa, efekty, gra aktorska... cóż... szkoda, że nie jest przynajmniej na poziomie jedynki. Trooperzy poruszają sie, jak muchy w smole i co rusz wpadają pod kosy Robal chlapiąc ketchupem swoich towarzyszy, ehh.
Beznadziejny jest również motyw religijny i ten patos na zakończenie, no może, gdyby został zrealizowany z głową i wyczuciem, mógłby wprowadzić coś nowego do filmu, ale tak nie jest i jedyne co powoduje u oglądającego to uniesienie kącików ust i stłumienie wybuchu śmiechu :) - słowem porażka.
Jest jednak w tym filmie kilka rzeczy, które zmusiły mnie do postawienia mu słabej piąteczki: pierwsza rzecz to stary dobry Casper van Dien i jego piękne kobiety, natomiast druga to wprowadzenie nowej broni Troopersów (nie zdradzę jakiej, problem jednak w tym, że widzimy ją w akcji przez niespełna 7 min. -zong).
Muszę dodać, że film jest niesłychanie naiwny (zresztą jak jedynka i dwójeczka), dlatego na próżno tutaj szukać poważniejszych dylematów moralnych, czy realistycznego zachowania. Ot, jeżeli gdzieś można zginąć, to możemy być pewni, że jeden z bohaterów zaraz tam pójdzie i nas raczej nie rozczaruje, no ale... właśnie: "Do you wanna live forever, soldier!?"
Jednym słowem: "tylko dla fanów"

ocenił(a) film na 5
smyru

100% popieram jeśli nie widziałeś pierwszej części to można dać śmiało 6 w innym przypadku 5 max

smyru

Tak Tak Verhoeven (nie verhoven) tak się starał by utrzymać konwencję jedynki że nawet nie reżyserował tróji hehehe. Trzecią część reżyserował Edward Neumeier. Swoją drogą chciałbym dorwać wkońcu książkę i ją przeczytać bo u mnie w mieścinie jej nie ma. Chyba będzie trzeba poszukać gdzieś wysyłkowo. Tak czy inaczej podejrzewam że i tak nawet dobra jedynka nie umywa się do książki.

Pozdro

Valpurgius

Książka jest rewelacyjna, ale jest też przeciwieństwem filmu. Połowa książki to w retrospekcjach szkolenie i kariera Rico w armii, jak najbardziej realna, potraktowana bardzo dokładnie. Kobiety tam praktycznie wogóle nie wystepują. Wogóle wątek osobisty, jest szczątkowy, poza tematem rodziców, w epilogu to nawet łza może się zakręcić. Naprawdę poczytać warto. Poza tym Piechota zmechanizowana w książce to nie piechurzy biegający z karabinami ale goście w kombinezonach bojowych, z opisu to najbliżej im do zbroji w Apelseeda, taki czoła z bronią nuklearną na nogach. Walczą z pajęczakami, ale one wygladaja kompletnie inaczej niż w filmie, raczej przypominają struktura i zachowaniem Tyranidów z WH 40K. Zresztą w trakcie pojawia się trzecia rasa istot.
Ale najważniejsze jest to że Heinlein jest fanatykiem militaryzmu i takiego sposobu myslenia, ksiązka jest pochwałą armii, i własnie takiego siłowego rozwiązywania problemów. Natomiast w pierwszym filmie Verhoeven całkowicie sparodiował książkę, odwrócił hierachię wartości, ośmieszył taki sposób myślenia. Film był widowiskowy i teoretycznie głupi, tak naprawdę był sprytną kpiną z takiego sposobu myslenia. Ksiązka traktuje to na poważnie. Ale żeby to zaczaić warto najpierw ją przeczytać. I tak naprawdę szkoda że film nie był ekranizacja tylko lużna adaptacja kilku pomysłow.

ocenił(a) film na 7
saturnin

A to bardzo ciekawe,co napisales. Nigdy nie czytalem tej ksiazki, bo nie czytam kosmicznego s-f, a ogladac lubie. Teraz chociaz wiem, ze to nie byla zadna ekranizacja, tylko luzna adaptacja.
W sumie rezyser musial wymyslic taka koncepcje, bo jak latwo zauwazysz w jego filmach s-f istnieje pewna nienaruszalna koncepcja. Bhyloby dziwnie, jakby nagle popieral militarne rozwiazywanie problemow i nagle popieral cos, z czego szydzil wczesniej.
Pozdrawiam!

_Michal

Spojlery ksiązkowe, więc jak ktoś nie chce to niech nie czyta, hahaha


Bardzo lubię filmy Verhoevena, i Starship Troopers podobał mi się, mimo że tak jak napisałem z ksiązko poza kilkoma pomysłami nie miał nic wspolnego. Pojawiaja się prawie wszyskie postaci z ksiązki. Ale Ibanez nie była nigdy dziewczyną Rico, tylko raz zaprosiła go na kolacje jak był juz w szkole oficerskiej. I tyle, wiecej się nie pojawia. Jego kumpel który poszedł do wywiadu pojawia się tylko na początku, i tyle. Jego trening wojskowy to zwykła szkoła wojskowa i trening w terenie, szkoła przetrwania. W wojna z pajęczakami to regularna siekanina, po obu stronach. W trakcie wojny obie rasyu odkrywają trzecią, którą ludzie nazywają bodaj skórniakami, już dokładnie nie pamietam. I żeby przekonać do opowiedzenia sie po jakiejś stronie ludzie mocno tych nowych biją żeby pokazac że to oni są mocniejsi. Super wogóle jest opisany ten kombinezon bojowy i sposób w jaki w nim walczą, dlatego zreszta nazywają sie piechota zmechanizowana. A Rico, nie jak w filmie, tylko naprawdę od rekruta ewoluuje do doświadczonego dowódcy. Świetna tez jest ostatnia scena z ojcem.

Natomiast film był widowiskowy, bo taki miał być, i miał wszystko pokazywać od początku do końca. I naprawdę fajnie został wykorzystany ten sposób narracji zza kadru za pomocą spotów reklamowych, roizpoczeli to Robocopie i tutaj wyszlifowali, mówię o jedynce. Niestety dwójka była straszna, choć miała efekty komputerowe lepsze niż trójka. Natomiast trójka to moim zdaniem bełkot, i wstawki juz po prostu wyekspluatowano na maksa, nie mozna połowy filmu opowiedzieć w ten sposób.

ocenił(a) film na 7
smyru

A dla mnie nie jest źle. Pewnie, że film jest naiwny i nie niesie za sobą żadnego głębszego przesłania, ale to cała esencja Żołnierzy Kosmosu. Trochę brakowało mi większych bitew, nie licząc tej pierwszej masakry. A fabuła to nawet daje rady. Ma niespodziewane zwroty akcji i mimo, że przez większą część filmu prawie wszystkie wątki wydają się być bez sensu, to końcówka jest naprawdę świetna i w logiczny sensowny sposób wszystko wyjaśnia. Również rola religii została dobrze pod koniec pokazana ("Bóg chce żebyśmy wygrali."). Do tego nie można zapomnieć o świetnej piosence "It's a good Day to Die".

Faktycznie zabrakło dobrego aktorstwa. Hillary i Marszałka zdecydowanie podmieniłbym na kogo innego. Jedynie Casper van Dien bardzo dobrze się zaprezentował, jego postać to naprawdę legenda Starship Troopers.
No i tak se myślę, że można było dołożyć z 10 mln dolarów, nie tylko na jakiegoś sławnego aktora, ale także na lepsze efekty specjalne, które aktualnie są gorsze od tych z pierwszej części. Wtedy nawet do kin warto byłoby wprowadzić film.

A to, że co chwila giną Trooperzy, akurat zaletą jest. Zawsze podobało mi się takie przedstawienie wojny z robalami, gdzie nie liczy się życie pojedynczego żołnierza, a bitwy wygrywają wielkie armie, a nie 7-osobowy oddział komandosów. Tak więc akurat ostatni pomysł z tytułowym drapieżnikiem, wielką rewelacja dla mnie nie był.

Film mimo tego bardzo fajnie się ogląda. Bardzo dobre kino science-fiction 7/10 ode mnie.