Film tak głupi od strony scenariusza, że u człowieka, ktory zna choć trochę podstawowe zagadnienia militarne wywoła smiech w niebogłosy. Kto w XXI wieku wywala desant samej lekkiej piechoty uzbrojonej w zwykłą broń strzelecką (w tym wypadku jakieś śmiesznie duże bull-pub'y) bez jakiegokolwiek wsparcia lotnictwa, jednostek pancernych, artylerii czy ewentualnych cięższych ówczesnych jednostek (mamy przecie XXI wieka, a co) na planete pełną (heh) robali? :D "100.000 zabitych w ciągu godziny" hahaha. Zabitych przez zgraje przerosnietych owadów. Sam atak piechoty jest tak debilny, ze wywołuje juz tylko litość. Banda smarkaczy biegnie bez jakiegokolwiek szyku przed siebie i krzyczy "AAAAAAA" od czasu do czasu strzelając na lewo i prawo. Ostrzał stojących jak na dłoni robali jest tak chaotyczny że te nic sobie z niego nie robią. Potem ktoś stwierdził, że przecież istnieje lotnictwo i organizuje atak napalmowy. Zadziwia tez "skuteczność" broni palnej. Rozstrzelanie jednego robala kilku żołdakom zajmuje chyba minutę efektownej (a jak) kanonady. A pozniejsza akcja, gdzie ranny czarnuch w pojedynkę skutecznie powstrzymuje dziesiątki szarzujących obcych to juz komedyja. To wszystko uzupelniają idiotyczne, typowe dla Verhoevena wstawki telewizyjne. Ogladajac film chcialoby sie powiedziec "panowie, tak sie walczyło w I wojnie światowej".