W momencie gdy główny bohater opowiada drugą "bardziej realistyczną" wersje swojej historii czy
chociaż na chwile nie mieliście wrażenia że cała pierwsza historia została wymyślona dlatego że
to druga była niestety prawdziwa? Może bohater będąc przecież małym chłopcem tak mocno
przeżył tę wydarzenia, że wymyślił sobie piękniejszą, barwniejszą opowieść, a o tym jak było
naprawdę starał się zapomnieć?
Przeszło nam przez myśl, jak najbardziej... W tym samym momencie przeszły też przez moje ciało ciarki z przerażenia - bo to wszystko, co Pi opowiadał w drugiej wersji było bardziej dzikie od tygrysa. Było o ludziach.
bardzo ciekawa myśl, przyznam się szczerze, że wcześniej nie przeszło mi to przez głowę. Idąc jednak tropem książki - Pi od razu po katastrofie statku zaczyna przeżywać utratę rodziny, zastanawia się nad jej losem, później przywołuje swoją tęsknotę jeszcze wiele razy, ani śladu w tym obecności choćby jednego żywego jej członka.. W mojej głowie to się składa w całość, mam nadzieję,że rozumiecie co mam na myśli
Niestety nie czytałem książki. Dlatego zapytam Cię, czy w książce Pi opowiada drugą historię czy może ten watek jest wymyślony tylko w filmie?
opowiada drugą historię, pod tym względem film i książka niczym się od siebie nie różnią. Nie pamiętam czy w filmie był narrator i padły te słowa, ale książka kończy się cytowanym raportem z zeznań Pi (spoiler) kiedy Okumoto chwali jego odwagę i dodaje : "Niewielu rozbitków moze sie poszczycic przeżyciem tak długiego okresu na oceanie, a juz na pewno żaden tym, ze przeżył w towarzystwie
dorosłego tygrysa bengalskiego." Okumoto byl bystry i chociaż wcześniej nie dał po sobie poznać, tak naprawdę uwierzył w historię z tygrysem, te słowa na końcu według mnie świadczą o prawdziwości pierwszej historii. Poza tym Pi za bardzo przeżywa beznamiętne odejście Richarda Parkera, żeby mógł je sobie po prostu zmyślić
Film kończy się tak jak książka , reporter cytuje fragment kończący raport (słowa wspomniane przez Ciebie z książki).
Mi właśnie dlatego tak bardzo ten film się podobał, bo nie wiemy tak naprawdę która historia jest prawdziwa, każdy może sobie wybrać swoje zakończenie, to które jest dla niego lepsze :)
jak dla mnie to o to wlasnie w tym filmie chodzi - bez takiej wersji zakonczenia film jest hmmm tylko przyjemna dla oka opowiastką, bardzo dobry pomysl na puentę (nie wiem jak się to ma do książki bo nie czytałem)
Ja obejrzałam film i przeczytałam książkę i myślę, że jej przesłanie jest takie:
Bóg mając do wyboru dwie historie dla PI - jedną ze zwierzętami, drugą z mordującymi się ludźmi wybrał dla PI dryfowanie po morzu z tygrysem - jako jakby akt łaski, czy też szansę przezycia tej tragedii nieco lepiej. Książka i film miała trafić do ludzi, tak jak do reportera, bu uwierzyli w Boga i jego łaskę.
Pi sam pyta się reportera, którą wersję woli - tą ze zwierzętami, czy tą z ludźmi? On odpowiada, że ta ze zwierzętami jest lepsza, a PI mówi, że taki sam jest Bóg - ja nie kombinuję z tymi aktami kanibalizmu, według mnie opowiedział to, by panowie od raportu mieli co napisać, a sam przeżył tą bajkową ;) historię.
+ Ludzie, nie zapominajcie, że to jest na podstawie książki i wyobraźni autora :) Żaden gościu nie dryfował 227 dni po oceanie. :P
No i dodam, że zarówno film (dzięki grafice, pięknie przyrody) oraz książka (za samą historię i sposób narracji, przekazania), przepiękne.