Chciałabym się podzielić moimi odczuciami odnośnie sensu filmu. Moim zdaniem mylą się ci,
którzy piszą, że główny bohater sugeruje w swoich słowach że boga nie my czy tym podobne.
Po pierwsze - zgodnie z logicznym rozumowaniem, jak i tym co sugeruje sam bohater w filmie,
historia z tygrysem była nieprawdziwa, była jedynie alegorią tego, co wydarzyło się w
rzeczywistości (czyli wersja z kucharzem, marynarzem i matką). Zresztą osobą, która rzeczywiście
wyrzuciła bohatera za burtę jest kucharz (widać jego twarz).
Pod koniec filmu bohater mówi coś w stylu: w obydwu historiach statek zatonął, ja straciłem
rodzinę i cierpiałem.
Następnie pyta, którą historię pisarz by wybrał, po czym puentuje, że tak samo jest z wiarą.
Otóż nie oznacza to, że Bog jest nieprawdziwy bo wybiera się nierealną historię. Mężczyzna
podkreśla jakie są FAKTY - zatonięcie statku, strata rodziny, cierpienie. W rzeczywistości tylko on
wie, która z historii jest prawdziwa, nikt inny nie może dowieść że tak nie było. Ale fakty pozostają
faktami. Nie jest więc ważne czy był tam tygrys, czy też on utożsamił siebie z tygrysem - liczy się
to, że statek zatonął, a on przeżył. Ale też człowiekowi łatwiej jest pojąc coś, co lepiej do niego
trafia, bądź jest ciekawsze, ubrane w lepszą "otoczkę".
Sam bohater zresztą od początku filmu opowiada, że jest wierzący i jak poznał Boga pod różnymi
imionami. Bo w gruncie rzeczy przesłaniem - moim zdaniem - jest to, że wielu jest ludzi
wierzących, jedni wierzą w Jezusa, inni w Kriszne, Buddę itd, to jest właśnie ta "otoczka", dla
każdej religii inna, ale sednem jest wiara. Dla niego to że Bóg istnieje jest FAKTEM, a to w jakiej
postaci jest opcjonalne - to my wybieramy.
Co myślisz o nieodwróceniu się tygrysa do Pi po wylądowaniu na brzegu? Jestem ciekaw Twojej interpretacji.
Hm, minęło już trochę czasu odkąd oglądałam film. Myślę, że tygrys jako alter ego bohatera nabrał cech, których do końca on w sobie nie akceptował, np tego że musiał kogoś zabić. Łatwiej było mu zaakceptować, że to robi "ktoś inny", tygrys - zwierzę dzikie. Więc kiedy zobaczył już, że jest bezpieczny po prostu wrócił do rzeczywistości i porzucił tą swoją "mroczną" i trudną stronę bez pożegnania. Tak ja to rozumiem.