Wracam właśnie z forum o Annie Kareninie. Ktoś z rozbrajającą szczerością pyta, czy fil jest wierną ekranizacją książki, bo przeczytać trudno. Sorry, że przynudzam, jak przedwojenny belfer, ale kultrura obrazkowa już tak nam się rzuciła na mózgi, że większość z nas zachowuje się jak zwyczajne zmuły - i to ma giganytyczny wpływ na ocenę filmów. Co się dziwić,że nikt nie chce zajrzeć do Tołstoja, skoro i do Życia Pi mało kto luknął. A ta książka parę lat temuy narobiłą naprawdę sporo twóczego, dobrego bałąganu. Ludzie - jak ja wam wspólczuję braku empatii do książek!