Film który miał być, lub mógłbyć filmem o ciężarze DNIA ŚWIRA niestety w trakcie scenarzystom zabrakło ikry i wyszło coś na poziomie WEEKENDU U BERNIEGO. Film jest wart obejrzenia jedynie ze względu na główny temat przewijający się w trakcie - 'czy moja robota to wszystko na co jestem skazany?' oraz typy ludzkie pracujące w biurze, łącznie z kapitalnym szefem - cóż skoro film w miarę akcji zbacza z trafnych obserwacji na mieliznę łatwego rozwiązania rodem z tanich seriali, a mogło być tak ciekawie...
Co ty wiesz, pracowałeś kiedyś w boksie? Pewnie nie, dlatego nie potrafisz docenić tego arcydzieła.
Zgadzam się z Tobą gombro.
Myślałem, że temat -pracy- w tym filmie rozwinie się i zaskoczy.
Jednak twórcy poszli akurat w dosyć mało atrakcyjnym jak dla mnie kierunku.
"Film który miał być, lub mógłbyć filmem o ciężarze DNIA ŚWIRA" Co ty pieprzysz, przecież to powstało na długo przed Dniem Świra (1999 vs 2002) know your shit gombro. A co do filmu to jest to kawał dobrej komedii, a niektóre sceny są wręcz kultowe (np. z faksem) Jak zwykle ludzie nie potrafią wczuć się w nieznane im klimaty... eh, szkoda.
Putin - a co to ma do rzeczy, że jeden film powstał przed czy po drugim?? Gombro je tylko porównywał, najwyraźniej Dzień Świra mu sie bardziej podobał i tyle.
Dla mnie Życie Biurowe jest kultowym filmem, oglądałem go z 10 razy i za każdym razem bawi mnie tak samo. Film Koterskiego też jest dobry, jednak zupelnie inny niż Office Space i porównywanie ich moim zdaniem nie ma za bardzo sensu
słowa "miał być" sugeruje jakby Office Space było jakąś kopią Dnia Świra, chyba że ja już się nie znam na języku polskim :P Po prostu denerwują mnie odniesienia do filmu jakby był tym drugoplanowym. Raz pokazałem koledze Office Space to stwierdził że, fajnie, odnoszą się do Family Guy z tą sceną z faxem :-/
Dobra nevermind, ja pokazywałem Życie już wielu kolegom (i koleżankom) - wszyscy byli zachwyceni. A Family Guy też jest świetny, miejscami ociera się o geniusz :]
Pozdro