nie podoba mi się, że obóz stał się tłem komedii, w żadnym wypadku nie ma sensu dopatrywać się w tym temacie czegoś radosnego...
Rzeczywiście można tak to odebrać. Ale wg mnie celem reżysera wcale nie było zrobienie z wielkiej tragedii naszych przodków komedii. Myślę, że ten film ma charakter bardzo pozytywny, pokazuje nam II wojnę światową w troszkę innym świetle - wyśmiewa Niemców, pogardę dla Żydów i traktowanie rasy aryjskiej jako najlepszą (zwłaszcza w scenie w szkole), pokazuje także, że człowiek jest w stanie przezwyciężyć najgorsze cierpienie, pokazuje prawdziwą miłość.
Czyż nie?
Też bardzo mi się podobał film i cóż łezki mi poleciały ....
Niesamowity film dużo by o nim mówić mimo tragedii jaka spotyka bohaterów jest pełne miłości.
A początek jest bardzo zabawny (nie wiem jak to poprawnie napisać ) ale przy słowach " BONDZIORNO PRINCIPESSA " za każdym razem się uśmiechałam. PIĘKNY FILM genialny ROBERTO BENNINI bardzo lubię z nim komedie !!!!
Zupełnie nie zrozumiałeś filmu, a kilka postów niżej obrażasz głównego aktora, który zagrał tu rewelacyjnie...
Ok, wytlumacz mi. Bo bez Ciebie nie potrafilabym zinterpretowac sama nawet "Chlopaki nie placza".
Jakbys nie zauwazyla napisalam tam "wydaje mi sie", co nie znaczy, ze jestem pewna, ze sie wywyzszam.
Film byl piekny, ale to, ze pan Benigni dostal za to Oscara, nie znaczy, ze bede adorowac jego gre. Nie podoba mi sie on, jest przerysowany. Tak wiem, nie znam sie na kinie, jestem szmata. Przepraszam. :<
Peace out.
Cóż, teraz piszesz tak jakbym cię obraził czy coś, a ja tylko stwierdziłem fakt. Słuszny Oskar za tę rolę.
cholernie mnie denerwuje Wasza niewiedza. Celem Begnini nie było sparodiowanie Niemców, nic z tych rzeczy. Te sceny komediowe w obozie dodawały filmowi jeszcze większego tragizmu.
Tak. Zwłaszcz błaznowata gra głównego bohatera. Zgadzam się, koleś jest wyjątkowo tragiczny.
To chyba trzeba umieć oglądać takie filmy i prawidłowo odebrać. to wcale nie była komedia z tego obozu, tak właśnie była pokazana miłość ojca do syna co mnie bardzo wzruszyło... :((
Ciekawe kto by się zdobył na coś takiego w obozie koncentracyjnym?? Ojciec tak kochał swojego syna, że pomimo tego, co go spotykało w obozie starał się chronić syna najlepiej jak potrafił, tak żeby nie skazić go złem i smutkiem tego miejsca. Dzięki temu też ocalił jego życie, a chyba nie ma większej wartości. Nie widzę nic złego w tym, że sceny były radosne. Czy ktoś albo coś ma prawo odbierać człowiekowi radość, nawet w takim miejscu jak obóz? A ojciec pewnie nie czułby się potwornie przygnębiony, gdy widzi, że jego zabiegi jednak przynoszą skutki i synek unika okrutnego losu. Dla mnie to nawet ogromny plus, że podjęto się próby ukazania takiego dramatu w odmienny sposób i o wiele bardziej przemawia do mnie taka forma. Ile film by stracił na to, gdyby opierał się na tym, że ojciec chowa nerwowo dziecko pod kocem, gdy idzie inspekcja, lub tłumacząc 3-4-latkowi, że jak wyjdzie to go zabiją.