Jakie sceny się Wam najbardziej podobały? Cały film jest cudowny i ma wiele niebanalnych momentów, które nas wzruszają i rozbawiają do łez.
Moment, przy którym ryczałem ze śmiechu, to był jak Guido tłumaczył po swojemu, co mówi ten niemiec do więźniów, hehe myślałem, że walne z krzesła :D Drugim takim fragmentem film, który tym razem wywołał u mnie ogromne wzruszenie, był już pod koniec filmu wjazd tego czołgu i reakcja chłopca. To było extra :) Te dwie sceny najbardziej mi utkwiły w pamięci. Genialny film
miii te same!!:D jestem w tych scenach zakochana:) a inne które utkwiły mi w pamięci to wszystkie w których Guido tłumaczył synowi na swój sposób co go czeka np jak jechali w pociągu i mówił ze to jest niespodzianka urodzinowa, albo jak wymyślał całą te punktacje której wygraną był czołg:) a i strasznie się wzruszyłam jak Guido puścił piosenkę swej zonie na znak że żyje:) a poza tym too cały film jest wspaniały i go uwielbiam wszystko jest wzruszające i niezapomniane... pozdrawiam
Najbardziej wzruszyła mnie scena kiedy żołnierze prowadzili Guida na rozstrzelanie. Jego syn się wtedy schował (już nie pamiętam gdzie, bo dawno temu oglądałam ten film) i Guido tak śmiesznie szedł, żeby pokazać swojemu synowi, że to tylko zabawa, żeby się nie bał...
Scena, kiedy Guido tłumaczył "zasady gry" też mi się podobała :)
Film jak najbardziej udany i myślę, że "trafia" do odbiorców.
10/10
Zgodzę się, ale fragmentów ulubionych nie będę wymieniać, bo musiałabym powtarzać powyższych forumowiczów ^^
Film niesamowity i wpaniały, oglądałam go już kilka razy ale za każdym razem przeżywam go od nowa.
"Moment, przy którym ryczałem ze śmiechu, to był jak Guido tłumaczył po swojemu, co mówi ten niemiec do więźniów, hehe myślałem, że walne z krzesła :D"
Ja identycznie. Płakałam ze śmiechu i prawie brzuch mi pękł:))) To zdecydowanie moja ulubiona scena z całego filmu :D
pod koniec filmow ryczalem jak bobr... ale nie z tego powodu ze maly sie cieszyl ale z tego powodu ze jego ojciec oszczedzil mu tego calego cierpienia... oklamal go ale jakze w szlachetnym celu... "lepsza jest najgorsza prawda niz najslodsze klamstwo"... po tym filmie zastanawialem sie i stwierdzilem ze jednak wole komus oszczedzic cierpien niz go o tych cierpnieniach uswiadomic...
a najlepsza scena wg mnie to ta jak wlamuja sie do radiostacji i na caly oboz slychac "biongiorno principessa" i jak ona wstaje od tych wszytkich ciuchow czy czegos tam (dawno temu ten film ogladalem) i podchodzi taka wzruszona do... jak to ujac... "zeby slyszec lepiej" nie oddaje tego dramaryzmu... podchodzi tak jakby do swiatla... do tej iskierki nadzieji... zycia... do tego po co zyjemy... do milosci... ryzykuje swoje zycie (tak jak i Guido wlamujac sie do tej radiostacji) zeby tylko uslyszec ze jest kochana... i przekazac w jakis sposob ze ona tez kogos kocha...
caly film ogolnie genialny... po poczatku nawet sie nie spodziewalem ze tak wplynie na moje uczucia... na poczatku swietne dialogi, sceny (jak podrywal swoja przyszla zone):
"za ile bedziemy jesc lody?"
"za 7 sekund"
lub "potrzebuje nowego kapelusza"
(wybaczcie jezeli nie przytocze dokladnie)
ogolnie 12/12
Nie chcę pamiętać tych smutnych. Ja zdecydowanie wolę całą pierwszą część filmu i wszystkie sceny, w których Roberto po raz kolejny wyskakuje skądś niespodziewanie ze słowami: "Buongiorno, Principessa!".
Jestem pewien, że jeśli kiedyś spotkam tą swoją jedyną, to po pierwsze będę wiedział od razu, że to właśnie ona, a po drugie przywitam ją wtedy dokładnie tymi słowami - "BUONGIORNO, PRINCIPESSA!".
"Maria , klucz !"
i jeszcze scena z zagadkami w restauracji , oraz jajka w kapeluszu.
Ogólnie , bardo wzruszający i piękny film , któremu daje się więcej niż 10.
- Jakie ma pan poglądy polityczne?
- (do dzieci) Benito, Adolfo, bądźcie grzeczni! Co pan mówił?
- Pytałem, jak leci.
o tak! chyba nie ma osoby, której by sie nie podobał fragment tłumaczenia. Chociaż to tylko film to próbowałam się postawić w sytuacji kiedy naprawdę takie urocze pierdoły by klepał :)
Bardzo jednak ze smutnych scen utkwiła mi w pamięci scena rozstrzelania. I właśnie, można powiedzieć, że jakby jej nie było bo obyło się bez żadnych drastycznych scen. Jednak film był tak pozytywny, a sama główna postać napoiła mnie tak pozytywną energią, że dla mnie to było oczywiste, że jednak uda mu się wydostać jakimś zabawnym sposobem i uniknąć śmierci.
Film genialny po prostu!
cały film jest fantastyczny. podczas ostatniej sceny, kiedy niby jako nagroda przyjechal czołg - płakałam jak bóbr.. :)
Dawno już się tak nie wzruszyłam,podrywanie dory było rzeczywiście magiczne,scena włamania do radiostacji i przyjazd czołgu niezapomniane.film jest przepiękny
Wiele z powyższych, ale ja chciałbym zwrócić uwagę na pewną scenę poważniejszą i o wiele smutniejszą. A mianowicie gdy lekarz od zagadek, znajomy gueida, rozpoznaje go w obozie i oferuje prace kelnera.Guido myśli że znajomy spróbuje mu pomóc i na przyjęciu gdy wreszcie mogą zamienić parę słów okazuje się że lekarzowi nawet nie przyszło do głowy podać żydowi pomocną dłoń.Wręcz odwrotnie : TO ON PROSI O POMOC! w rozwiązaniu jakiegoś głupiego rebusu w obliczu nadziei na ratunek życia gueida. Można wręcz odnieść wrażenie że aktorom pomyliły się kwestie dialogowe i to żyd powinien gorąco prosić o pomoc.Mimo że jest odwrotnie to tak miało być i właśnie taka swoista zamiana ról robi piorunujące wrażenie.ta scena to mistrzostwo.idealne pokazanie znieczulicy , egoizmu i fanatyzmu(rebusowego w tym wypadku) "człowieka". zważcie na tą scenę.
Wszystkie sceny, które wypisaliście były cudowne. Ta w czasie rozmowy z lekarzem - faktycznie szokująca. Na początku myślałam, że może jeszcze wtrąci jakieś słówko o ratunku, a tutaj... Aż nie mieści się w głowie, że lekarz (a wraz z nim tysiące innych osób) mógł być tak... odczłowieczony. Przerażające.
Prawdopodobnie wykazuję się naiwnością, ale nie spodziewałam się sceny rozstrzelania. Tak jak taszal byłam przekonana, że razem z synkiem uratują się. Jednak tak być musiało, inaczej film nie stanowiłby tak zapadającego w pamięć obrazu o poświęceniu, ale mimo wszystko - kochany, biedny Guido.
Jednym słowem - piękny.