To byl jeden z tych maratonow, gdzie kazdy film konczyl sie zle. Pierwsza czesc filmu, byla tak radosna, ze zapomnialam zupelnie, ze to film o holokauscie. Druga czesc wzruszyla mnie bardzo.... poswiecenie ojca dla swego malego syna...to naprawde piekna milosc..i dlatego zycie jest piekne, cokolwiek sie dzieje, bo zlo i tak nigdy nie wygra....