Nazywanie tego świetną, zwariowaną komedią jest raczej mocno nie na miejscu. Nie mówię, że nie ma tu elementów humorystycznych, bo są, głównie z pogranicza groteski, czarnego humoru, sama satyra też bywa zabawna, nie mniej nie jest to celem nadrzędnym filmu i jednak nie jest to wesoły obraz.
Fakt, sam kilka razy zaśmiałem się na tym filmie, ale to chyba dla rozluźnienia atmosfery reżyser wplótł w scenariusz takie smaczki. Bo ogólnie nazwanie tego filmu "świetną komedią" jest co najmniej nieodpowiednie. "Życie to jest to" jest ciężkim filmem z porządnym i raczej wyrazistym przesłaniem. A to, że tyle osób na Filmwebie widzi w nim tylko komedię jest raczej przerażające. To nie pierwszy film tego reżysera, który przypadł mi do gustu - dlatego mocne 8 się należy;)
Nie uważam, żebym popełniła foux`pas pisząc , że film jest świetną komedią. Bo to jest komedia, taki jest gatunek tego filmu.
Alex de la Iglesia pokazał tragiczną historię w sposób prześmiewczy. Taki był jego cel. Gdyby chciał zrobić z tego filmu dramat, to by zrobił dramat.
Zrobił świetną satyrę, umiejętnie przerysowaną a satyra z gatunku nie bywa, ale jest śmieszna. Nie każda komedia musi być w stylu Briget Jones.
Nie uważam też , że „Zycie ....” jest cieżkim filmem. Jest to naprawdę zabawny obraz, pełen humorystycznych dialogów i zabawnych gagów.
I chyba taki miał być, jak na satyrę przystało. Humor z lekka perwersyjny , ale humor.
Wg mnie celem rezysera było ośmieszenie mediów, ośmieszenie współczesnego widza, a nawet i tu naraże się widzom, którzy dopatrują się w filmie głębokiego jak rów mariański przesłania, samego głównego bohatera, który ze zrezygnowanego, z poczuciem niskiej wartości człowieka, błyskawicznie sie zmienia w pewnego siebie "biznesmenem" zatrudniającego nawet własnego agenta. Który te wszystkie sytuacje prowokuje, udzielając wywiadów, targując się o pieniądze. Jedynie w 100% tragiczną postacią jest żona głównego bohatera.