PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=3456}

...I sprawiedliwość dla wszystkich

...And Justice for All
1979
7,6 13 tys. ocen
7,6 10 1 13109
7,4 10 krytyków
...I sprawiedliwość dla wszystkich
powrót do forum filmu ...I sprawiedliwość dla wszystkich

Moim zdaniem naiwny.

użytkownik usunięty

Al miał bronić swoich klientów. No i spójrzmy prawdzie w oczy. Gra postać, owszem, zaangażowaną w sprawy swoich klientów, ale w praktyce bronienie kiepsko mu idzie. Jego klienci kolejno trafiają za kratki.
Ja rozumiem, ze film ma poruszać problem sprawiedliwości, a raczej jej braku. Ale robi to w sposób albo naiwny, albo pokrętny. Pacino zarzuca buńczucznie komisji etyku, ze jest nieefektywna. Bo łapie tylko płotki. Ale widz ma przymknąć oczy na to, że Al sypia z komisją etyki. I to sam wielki Pacino przygania ponętnej komisji, ze z nim spała, gdy p

ocenił(a) film na 9

Ciekawe spostrzeżenia.
Tak się składa, że lubię ten film, ale twoje uwagi są ciekawe. Też nie do końca rozumiem, jaką rolę odgrywało pokazywanie sędziego-desperata - najpierw jedzącego na gzymsie za oknem, potem szalejącego w helikopterze. Jaki to miało wpływ na rozwój akcji i na samego bohatera? Czy sytuacja w helikopterze, gdy skończyła się benzyna, mogła jakoś zmienić jego zapatrywania na pewne sprawy?

Te sceny z dziadkiem to chyba dali, żeby pokazać wrażliwość głównego bohatera, że jako adwokat żyjący w bagnie, wciąż ma ludzkie uczucia, że się opiekuje starszym człowiekiem, bliską osobą. Ale mam też wrażenie, że chodziło o jakieś ckliwe momenty, trochę nachalnie upchnięte do filmu.

Nie czepiam się. Jak wspomniałem, cenię ten film. Pewno twórcy chcieli pokazać świat prawników, adwokatów i sędziów jako zwykłych ludzi, którzy przez swoją pracę trochę się zatracają w szaleństwie, mają kłopoty z psychiką itd. itp.

użytkownik usunięty
wojteczek

Właśnie w tej chwili przyszło mi do głowy, ze może chciano pokazać, ze ci, którzy mają stać na straży sprawiedliwości, sami są, albo przestępcami(sędzi- gwałciciel), albo szaleńcami(szaleństwa w helikopterze).

Mnie generalnie film się podobał. Lubię Al Pacino. Ale w tym filmie jego gra mnie irytuje. Nie podobała mi się scena z helikopterem. Zbyt efekciarska.
No i tak naprawie główny bohater to słaby adwokat. Za pierwszym razem nie dostarczył czegoś w terminie. Może inny sędzia przymknąłby na to oko. Ale fakt pozostaje faktem. Nie dotrzymał terminu.
No i za drugim razem. Posłał kolegę. Miał dobrą wymówkę. Ale fakt faktem. To on zawalił. I kolejna efekciarska scena zniszczenia samochodu.
Ale film na pewno wart obejrzenia.

ocenił(a) film na 9

Mnie się wydaje, że na ten film trzeba spojrzeć jak na lekką farsę, stąd wszystko jest nieco rozdmuchane, wyolbrzymione - jak choćby scena śmiechu w łazience czy końcówka z kolegą, który kłania się ściągając tupecik z głowy. To jest chyba taki typowy film dla przełomu lat 70 i 80. Nie potrafię jednak wyjaśnić na czym ta 'typowość' polega, po prostu jest w tym filmie coś takiego, że człowiek patrzy i wie - aha, lata 70. I wcale nie chodzi mi wygląda aktorów. Ale o styl kręcenia, grania.

ocenił(a) film na 7

Powszechnie było wiadomo, że "zły sędzia" nie lubi się z adwokatem granym przez Pacino. Skoro powierzył swoją obronę gościowi, z którym się nie lubi, to jego niewinność nie powinna zostawiać żadnych wątpliwości.
Scena z helikopterem i inne dziwne sceny z tym sędzią miały pokazać, że facio ma jakieś tendencje samobójcze, a mimo to nadal jest sędziom! Decyduje o lasach innych ludzi, choć sam najwyraźniej potrzebuje pomocy.
Generalnie ten film był pomyślany jako satyra, dlatego wszystko w nim jest takie absurdalne, wyolbrzymione, nierealistyczne.

użytkownik usunięty
georgeAzbest

Tak, zgadza się. Chciał stworzyć pozór i źle na tym wyszedł, gdyż jego adwokat okazał się nie adwokatem, tylko jego sędzią.
Ja bym powiedział, że film nie jest satyrą. Jest kolejnym filmem budującym mit o sprawiedliwości amerykańskich sądów. Czy może raczej mit, że prawnicy-adwokaci, nade wszystko, ponad etykę zawodową, cenią sprawiedliwość.

ocenił(a) film na 8

a dlaczegoż by kręcenie pozytywnych filmów niosących przesłanie o sprawiedliwości, sumieniu, pokazywanie troski i opieki nad starszymi bliskim, rozterki moralne i dramaty z tym związane (jego kolega co ześwirował i rzucał talerzami) byłoby aż tak naganne? owszem film w tych sprawach jest "piękniutki", ale to nie oznacza jednocześnie, że źle się go ogląda. jest takie powiedzenie, że by czegoś nauczyć trzeba to pokazać aż nazbyt przerysowanie. w obecnym znieczulonym społeczeństwie gdzie upadają wszystkie morale takie filmy są potrzebne by choć jedna osoba się zastanowiła nad tym jak należy postępować, a jak nie.
PS co do wizerunku adwokata dla przeciętnego członka społeczności amerykańskiej nie musisz się martwić. większość i tak ich nienawidzi i uważa za szumowiny.

ocenił(a) film na 9

Nie "kiepsko mu idzie" tylko przez zaniedbania lub niedopatrzenia innych jego klienci są uwalani. Dobry adwokat w USA może dużo, ale nie jest cudotwórcą zwłaszcza gdy inni robią mu pod górkę.

użytkownik usunięty
adamcpdst

Odpowiadanie pewnie za bardzo nie ma sensu, bo filmu już nie pamiętam. Jednak czytając swoje komentarze nie rozumiem czego się czepiasz w moim komentarzu. Bo jeśli ktoś coś tu zaniedbywał to właśnie postać grana przez Al Pacino, a nie inni. Jego klienci po kolei szli za kratki. Takie są fakty. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9

Fakty są takie, że gość od tylnego światła został wsadzony do paki, bo policjanci wzięli go za kogoś innego, a następnie sędzia, z którym zawarto układ w ostatniej chwili zamienił się z innym, który o tym nie wiedział. Z kolei transwestyta trafił do paki, bo nawalił prawnik, któremu Pacino zlecił pojawienie się na sali gdy ten musiał jechać do szpitala z kumplem.

Także jak nie pamiętasz to nie brnij w ciemno, bo tylko narażasz się na śmieszność.

użytkownik usunięty
adamcpdst

Czyli zgadzasz się ze mną, że jego klienci po kolei szli do paki.

ocenił(a) film na 9

Tylko w tej części. Natomiast nie zgadzam w tym, że była to jego wina.

użytkownik usunięty
adamcpdst

Z ciekawości oglądam film jeszcze raz. I nie rozumiem czego się czepiasz. W pierwszej sprawie słusznie piszesz, że zawinili inni. Ale wtedy on nie zajmował się tą sprawą. Bo gdy się nią zajął, to dowodów niewinności nie dostarczył w terminie właśnie Kirkland, a nie ci inni.
Sprawa z transwestytą. Ewidentnie zawalił Kirkland; W krytycznym momencie wybrał kolegę, a nie klienta. To raz. Dwa źle napisał wniosek. To on był obrońcą i on był odpowiedzialny.
O tym, że to najlepszy adwokat dowiadujemy się z pierwszych scen filmu, gdy mówi nam o tym jeden z jego klientów. W jakże dramatycznych okolicznościach. Jednak w trakcie oglądania filmu widzimy, że mimo szczerego i jakże emocjonalnego zaangażowania Kirklanda w sprawy swoich klientów ci kolejno idą za kratki. A w sprawie sędziego Fleming'a staje się jego nie obrońcą, tylko prokuratorem. Wiec czy mój wniosek, że to kiepski adwokat, jest taki nie na miejscu?

ocenił(a) film na 9

Jest nie na miejscu. Ok, może Kirkland mógł sam iść do sądu w sprawie transwestyty. Ale jaka była jego wina w sprawie gościa od tylnego światła? Piszesz dużo ogólników, ale mało w tym konkretu. Może obejrzyj jeszcze raz ten film, a jak trzeba będzie to dwa.

użytkownik usunięty
adamcpdst

" Ale jaka była jego wina w sprawie gościa od tylnego światła? " No przecież tłumaczę ci to w każdym poście: nie dostarczył dowodów na niewinność w terminie. Czy ty aby na pewno oglądałeś ten film? Bo moich postów na pewno nie czytasz uważnie. Że o zrozumieniu nie wspomnę.