Obejrzałem na drugim roku studiów prawniczych i z przerażeniem stwierdziłem że nie mam pojęcia co zrobię w sytuacji gdy będę wiedział że mój klient jest niewinny i nie będę w stanie go obronić. Co gorsza pomyślałem, że za diabła nie wiem co zrobić gdy mam 100% pewności, że gość jest winien, a ja mogę go wybronić bo prokuratorowi brak dowodów.
Nie umiałem rozwiązać tych zagadek i dla tego nie zostałem adwokatem.
Co do filmu - w każdym elemencie rewelacja.
Ignatio, obejrzałem ten film co prawda dzisiaj, będąc na trzecim roku studiów, kiedy moje oczekiwania co do przyszłości w tym zawodzie są już praktycznie wyklarowane. Obejrzenie tego filmu utwierdziło mnie jednak w przekonaniu, że wybór kariery adwokata / prokuratora / sędziego byłby wyborem złym, który ukształtowałby moją przyszłość w niekoniecznie korzystny sposób. Po studiach prawniczych nie trzeba przecież iść w kierunku zawodów stricte prawniczych. Pełno jest przecież innych dziedzin życia, w których prawo odgrywa niebagatelną rolę, chociażby bankowość, ubezpieczenia, przejęcia spółek, fuzje, podatki itd.
Natomiast jeżeli chodzi o film, to po seansie utwierdziłem się jeszcze bardziej w przekonaniu, że Al Pacino powinien dostać Oskara za rolę chociażby Arthura Kirlklanda, albo za rolę w którymkolwiek filmie z lat 70 czy 80tych, a nie za np. rolę w Zapachu kobiety (nota bene film ten również jest wspaniały).