Witam. Film mi sie podobal (mniej niz "Casino Royale", ale nie byl az tak zly jak stare i postawilem mu 9/10). Nie chce tu rozkrecac rzadnej dyskusji na ten temat, jak bedzie mi sie chcialo to cos takiego zrobie. Mi tym razem chodzi o podanie dwoch scen, ktore najbardziej sie Wam podobaly (no i nie piszcie rzeczy typu: "rzadna", bo ja nie prosze o podanie czegos takiego, ja prosze o podanie dwoch ze scen). Aha, no i prosze o uzasadnienie, jesli to mozliwe.
Moje to:
1) smierc Mathisa
2) zostawienie Greene'a na pustyni
Smierc Mathisa jest wedlug mnie swietna scena, w ktorej Mathis mowi: "Ona zrobila by dla ciebie wszystko. Wybacz jej. Wybacz sobie...", a potem umiera. I wtedy slyszymy temat Vesper z "Casino Royale". Przez pare sekund nie slyszymy nic poza tym tematem. Nie uwazacie, ze to bardzo klimatyczne? Ja tak uwazam.
Gdy Bond wyrzuca Greene'a z bagaznika i wyciaga pistolet, mozna rozumowac ze Greeene "przyjmie kulke" (taki tekst z "Pulp Fiction"). On zaczyna domagac sie o swoje - "Odpowiedzialem na twoje pytania" i tak dalej. Bond przyznaje mu racje i mowi ze "twoi przyjaciele o tym wiedza i prawdobodobnie cie szukaja. Ale wspaniala wiadomoscia jest to, ze jestes na srodku pustyni". Wtedy rzuca mu puszke oleju, mowi "przejdziesz ze 20 mil zanim bedziesz musial sie napic", wsiada do samochodu i odjezdza. I wtedy slyszymy temat Bonda, jednak w troche innej wersji - koncowka utworu "Perla De Las Dunas" z soundtracka. Mi zawsze jak sobie o tej scenie poysle, morda sie cieszy jak okazuje sie jaki to pan Bond sie sprytny okazal - takie jest moje zdanie.
Sorry za to, jezeli cytaty nie byly dokladne. Ogladalem film w wersji oryginalnej, prawie 4 miesiace temu i uzylem wlasnego tlumaczenia.
A jakie sa Wasze ulubione sceny?
Nie był aż tak zły jak te stare? "Pozdrowienia z Moskwy", "Goldfinger" czy "Tylko dla twoich oczu" to złe Bondy?
Wedlug mnie - nie obraz sie - kazdy ze starych Bondow jest zly. Nie wiem, co ludzie w nich widza. Sa takie... jakies... naiwne. Ale takie jest moje zdanie, poza tym - prosilem aby nie rozkrecac dyskusji na ten temat... Kiedys sam to zrobie w oddzielnym temacie. Ludzie, czytajcie jezeli chcecie odpowiadac. Na testach tego wlasnie mnie ucza - czytaj pytanie.
scena pościgu z samego początku filmu - piekielnie stylowa i do tego dwie czarne piękności - alfy 159:) no i ten ryk astona w tunelu - coś pięknego. no i oczywiście intro. jest fantastyczne, świetnie oddaje klimat "another way to die". ale moją ulubioną jest chyba scena z hotelu w boliwii kiedy bond podrywa fields na papeterię (tak na marginesie, dla mnie gemma arterton zupełnie przebiła olgę kurylenkow tym filmie). muzyka w tle to prawdziwy majstersztyk.
Najlepsza scena w tym filme dla mnie, to napisy końcowe, gdyż oznaczjąc one ulgę dla moich oczów po oglądaniu, fatalnie zmontowanych scen akcji. Niestety pościg na samym początku, to najgorsza sekwencja w filmach tego gatunku, jaką kiedykolwiek widziałem. I nie ratuje jej nawet obecność takich samochodów takich marek jak, Alfa Romeo czy Aston Martin. W jednym natomiast Roger S masz racje, Gemma Arterton zagrała o niebo lepiej niż Kurylenko.
Starym Bondom, które są filmami średnimi, (poza tymi w których występuję Brosnan - on kompletnie zniszczył tą markę) mają wysokie oceny z sentymentu do agenta 007, gdyby to były zwykłe filmy akcji nikt by dziś o nich nie pamiętał.
Części z Craigiem mają wreszcie w sobie akcję, a Bond nie chodzi tylko od sceny do sceny poprawiając muszkę i zabijając wszystkich przeciwników bez najmniejszych problemów, uważam, że Quantum of Solace to najlepsza część ponieważ miała oryginalną fabułę, realną i bardzo ciekawą.
1. NAJLEPSZA SCENA, Z CAŁEJ SERI to ta w operze, kiedy mafia ma swoje obrady, jest po prostu fenomenalna.
2. fajna jest też przedstawiająca ostateczne rozstrzygnięcie pogoni dachami miasta, ta na platformach budowlanych, kiedy Bond i jego przeciwnik łapią za swoje pistolety, a potem słychać tylko huk.
To właśnie nowe części, niszczą legendę jaką jest ta seria. Zamiast filmów, króre były jedyne w swoim rodzaju, otrzymaliśmy przeciętne, momentami nudne kino akcji. Bondy to nie filmy gdzie najważniejszy był realizm, ale bardziej liczyła się pewna "bajkowość" tych filmów. Widać że nie jeteś fanem Bonda skoro wg ciebie poprzednie części to najwyżej średnie filmy. W tym tkwiła siła tych filmów że wyróżniały się na tle konkurencyjnych produkcji. Po drugie jesteś kolejną osobą, która z nie wiadmomych mi przyczyn uważa, że Pierce Brosnan był złym bondem i grał w takim samych filmach. A prawda jest taka, ze takie "Goldeneye" czy "Świat to za mało" to filmy o niebo lepsze niż QoS. W QoS leży dosłownie wszystko. Nudna i mało wciagajaca fabuła, ktora jest tylko pretekstem dla kolejnych scen akcji. Te natomiast przez swój fatalny montaż, bardziej draźnią niż cieszą oczy. brak wyrazistego przeciwnika Bonda.np. kogoś pokroju Maxa Zorina czy Elliota Carvera. Zero jakich kolwiek ciekawych cech osobowych itp. Brak w tym filmie tego czegoś co ja nazywam klimatem poprzednich bondów. Pewnej lekkosci, specyficznego poczucia humoru, poprostu niesamowitej magii poprzedników. Bond to zawsze był oddzielny gatunek filmowy, który przez to, że nie dawał się tak łatwo zaszufladkować, był czymś wyjątkowym. Niestety tego samego, nie można niestety powiedzieć o nowych częściach.
Jestem fanem Bonda, a konkretnie to CR i QoS. Nie zgadzam się z twoim zdaniem na temat przeciętności najnowszych odsłon, po prostu nie lubię filmów w których bohater jest nie do pokonania. W Casino Royal już pierwsza scena, ta w ambasadzie, zapiera dech w piersiach, inne filmy akcji mają zazwyczaj takie fajerwerki na końcu. O montażu pisałem już wcześniej, w kinie, na gigantycznym ekranie to wyglądało chaotycznie, poza tym kina w Polsce to oldschool... ;)na domowym sprzęcie ogląda się o wiele lepiej. Poprzednie Bondy to nudne filmy o pedziu z God Modem... nowe są dużo bardziej dorosłe i mają swój specyficzny klimat którego niestety nigdy nie dostrzeżesz, z sentymentu do 'prawdziwych' Bondów.
Do Awgwa:
Jak możesz pisać, że jesteś fanem Bonda, skoro nie podobają ci się starsze części, tylko ostatnie dwa filmy, które wogóle z konwencją poprzednich fimów mają nie wiele wspólnego. Prędzej uwierze, że lubisz po protu te dwa filmy i tyle. Coś ci wyjaśnie. Mam nadzieje, że mnie dokładnie zrozumiesz. Bondy to filmy które się przjmuję z całym dobrodziejstwem inwentarza, jeśli mogę się tak wyrazić. Trzeba mieć do nich odpowiedni stosunek, wiedzieć o co w nich tak naprawde chodzi, a nie pisać potem, że "to nudne filmy o pedziu z God Modem".
W ten sposób dajesz do zrozumienia, że dla ciebie każdy fiom o Bondzie jest taki sam. ato nie prawda. Zarówno te filmy jak i ich bahater, zmieniał się z biegiem czasu. Po drugie były już bondy bardziej realne niż QoS np. "Licencja na zabijanie" czy "Tylko dla twoich oczu" czy też mroczne"Świat to za mało". Tylko, że te filmy nigdy nie mały pokazywać rzeczywistośći taka jak jest naprawdę. Od razu dodam, że filmy z dużą dawką realizmu też potrafią być interesujące i zapewnić godziwą rozrywkę, ale kinie rozrywkowym, nie jest to aż tak bardzo konieczne. Zmiana całej konwecji była błędem i już. To tak jak by chcieć zmnienić etykiete Coca Coli, gdyż ta która obecnie jest, zrobiła się już staroświecka i za bardzo się opatrzyła wszystkim.
Były już Bondy, a także inne filmy tego typu, gdzie podobne sceny były jesczej bardziej efektowne. Tu w pamięci pozastaje tylko pościg w stylu "parkur" po placu budowy, bo już sama scena w ambasadzie to nic nadzwyczjnego.
Wybacz, ale mało mnie obchodzi, że na domowym odtwarzaczu sceny akcji ogląda się lepiej. Mam Qos na Blu-rayu(orginał, anie piracka kopia)i jak w kinie dostawałem oczopląsu, tak samo jest i domu. I jeszcze jedno na koniec. Dosztrzegam ten nowy "specyficzny klimat", ale niestety nie sprawia on że nowe filmy są bardziej ciekawsze w odbiorze.
Przepraszam za błedy, ale jestem zmuszony pisać lewą ręką, gdyż prawa jest złamana i mam ją od miesiąca na temblaku. A jestem niestety praworęczny.
Jaki tam klimat. Zwykłe kino akcji i nic ponadto. Obejrzyj sobie "Dr. No" albo "Pozdrowienia z Rosji". Te filmy klimatem rozwalają na łopatki. I o ile "Casino Royale" przynajmniej jako film akcji trzyma wysoki poziom, to QoS to bolesny upadek Bonda do poziomu ostatniego filmu Brosnana.
Ty jesteś fanem Bonda??? ;) Fan Bonda to fan całej serii, a nie tylko tych, które z Bondem mają akurat najmniej wspólnego. ;)
"Po prostu nie lubię filmów w których bohater jest nie do pokonania."
Tak jak pisałem gościu, nie rozumiesz konwencji starego Bonda. Poprzednie części nie miały na celu pokazywać napakowanego herosa obijającego po mordzie wszystko co stanie mu na drodze. Stare Bondy to przede wszystkim dystans, luźne podejście do tematu, przymrużenie oka, przerysowanie głównego bohatera, groteska, komiksowość i specyficzne poczucie humoru. Jak wielokrotnie pisałem, to coś w rodzaju pastiszu. Absurdem jest zatem wymaganie od Bonda realizmu. Ta postać od zawsze miała w sobie coś z komiksowego superbohatera, stąd więc usprawiedliwione są jej "niezwykłe" zdolności. Bondy od zawsze różniły się od typowego kina sensacyjnego, wytworzyły jakby odrębny gatunek filmowy i to zbudowało legendę tej serii oraz zapewniło jej tak długą żywotność (już prawie pół wieku). Nowe części niczym się nie różnią na tle innych filmów akcji i dlatego za parę lat zostaną zapomniane. A legenda starych części trwać będzie nadal czy Ci się to podoba czy nie. ;)
A parafrazując twoje słowa mogę powiedzieć, że to właśnie stare Bondy mają swój specyficzny klimat którego niestety nigdy nie dostrzeżesz. ;)
Celny strzał Stranger. Szkoda się użerać z tymi pseudo-fanami. Niektórzy nigdy nie zrozumieją konwencji starych, prawdziwych Bondów.
W domu ogląda się o tyle wygodniej, że możesz sobie posiedzieć w ulubionym fotelu, popijać sobie cokolwiek tam chcesz, zrobić sobie przerwę, cofnąć dany fragment filmu... I w wypadku QoS ta ostatnia możliwość jest najbardziej przydatna. Momentami nie wiadomo co się dzieje na ekranie. Od pościgu we Włoszech można dostać oczopląsu. A ta scena gdy Fields podstawia nogę pomagierowi Greene'a? Dopiero po kilku ładnych chwilach zorientowałem się co właśnie miało miejsce. Wizualnie film ten jest za bardzo przytłaczający.
Nie twierdzę, że nowe Bondy to chłam. "Casino" było filmem ponadprzeciętnym, QoS to nadal solidne (niestety nie nadzwyczajne) kino akcji, ale filmy te mają naprawdę mało wspólnego z Bondem.
ogólnie film mi się nie podobał, a sceny które mi się podobały to w operze za całokształt i na pustyni, z tymże mnie nie ucieszył spryt Bonda, powiedzmy, że nie przepadam za jego mroczniejszą, bardziej socjopatyczną stroną. Scena mi się podobała o tyle, że wywołała we mnie emocje ( co prawda współczucie dla Green'a nie wiem czemu bo nie powinno mi go byc żal), bo inne sceny jakoś mnie nie poruszyły w zaden sposób, pozytywny ani negatywny- nawet śmierć tej dziewczyny.