Odsłona serii z Craigiem uczyniła z Bonda człowieka z krwi i kości, agenta i perfekcyjną maszynę do zabijania pokroju Jasona Bourne'a a dwie kolejne części niemal majstersztykami w swym gatunku. Miód dla oka zarówno w "Casino.." jak i "Quantum.." jeśli chodzi o sceny akcji, ich realizm, niesłychaną dynamikę, zawrotność itd. "Quantum.." przebija nawet momentami Bourne'a właśnie. Tematem zaś na doktorat jest pytanie: czy oglądane z przymrużeniem oka poprzednie Bondy, choćby i te z Brosnanem, nie bawiły nas bardziej?? Hmmm, i tak i nie;-) Tyle, że trudno było je nazwać sensacją..... I tu kolejne pytania pytania pytania i wątpliwości. Bond wciąż żyje, a czy zmienił się na lepsze czy na gorsze kogo to obchodzi, grunt że czuwa nad nami. Ktoś musi czuwać żeby inni mogli spokojnie spać;-)