PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=349210}

007 Quantum of Solace

Quantum of Solace
2008
6,7 165 tys. ocen
6,7 10 1 165414
5,7 55 krytyków
007 Quantum of Solace
powrót do forum filmu 007 Quantum of Solace

Przypakowany morderca bez elokwencji...Tak właśnie można podsumować, to co widziałem w Casino jak i w zwiastunie Quantum.
A i jeszcze jedno. Autorzy filmu starają się zrobić Bonda realistycznego (bez zabawek i groteski) a wychodzi im i tak nie realistyczny gniot.

Ps. Nic nie mam do Daniela Craig' a - z wyjątkiem tego, że nie pasuje na bonda.

Ps2.Mam nadzieje, że się mylę co do Quantum...ale wątpię...

ocenił(a) film na 8
janko_bzykant_

Nie od razu jest się szarmanckim dżentelmenem z przylizaną grzywką i wyostrzonym dowcipem, a ten film (podobnie jak Casino Royale) opowiada właśnie o początkach kariery 007.

A poważnie, to kto w XXI wieku kupił by obraz Bonda ala Connery czy Moore, filmy z Brosnanem dobitnie pokazały, że czas na zmiany zanim agent Jej Królewskiej Mości stanie się autoparodią.

ocenił(a) film na 1
Speed_4

No dobrze, ale początki to były w Casino Royale...Teraz już powinien być profesjonalistą. Po za tym, to nie jest wymówka dla tandetnej akcji i fabuły.

Ponad to, gdyby obecnie produkowano więcej filmów takich jak Bondy z Seanem i Moorem to myślę, że nikt rozsądny by nie narzekał. W tamtych filmach był niesamowity klimat, fabuła, muzyka, piękne kobiety, twardzi mężczyźni, doskonały Bond i przede wszystkim GROTESKA. Nie mówiąc o tym, że jak już coś sie działo to akcja trzymała w napięciu do ostatniej chwili.

A tutaj prezentują nam Super Brytyjskiego Morderce na zlecenie, który jest niezniszczalny. To już nie jest film szpiegowski ani thriller...to po prostu jest film akcji - i to słabej akcji.

Ps. Jeszcze z Casino Royale - ta ich pogawędka w pociągu (Bonda i Vesper) jest (jakby to powiedzieć) podsumowaniem całego filmu...Tandeta!

ocenił(a) film na 10
janko_bzykant_

Die Another Day sie podobno nie podobal. A w ciagu godziny nie zostaje sie dzentelmenem. Bo wlasnie "QoS" dzieje sie chwile po "CR"

ocenił(a) film na 5
michallo_w

po za tym masa negatywnych opini na forum, także była przed premierą Casino royale. A okazało się, że potem wszyscy piali z zachwytów;) Także. Nie oceniać filmu przed obejrzeniem go:)

ocenił(a) film na 8
Redgard

Według mnie, Bond z "CR" właśnie nie był agentem doskonałym, nie do pokonania. Został ukazany jako człowiek, zwykły człowiek. I dlatego to był jeden z najlepszych filmów z tej serii.

Szczerze mówiąc, mimo, że kocham wszystkie filmy o Bondzie, przejadł mi się już Pierse Brosnan a oglądanie znikających Astonów Martinów i agenta uciekającego przed skupionym promieniem słonecznym nieszczącym wszystko w koło, to już nie dla mnie.

Te dwa filmy (tzn. mam nadzieję, że QoS" też takim będzie) są bardziej... no nie wiem...bardziej naturalne, bardziej realne. I dlatego bardziej (według MNIE) ciekawe.

P.S. Sorry, muszę spytać, jako że mam bzika na punkcie Bonda i Astona Martina ;) W "Quantum of Solace" Bond jeździ Astonem Martinem DB9 czy DBS? Orientuje się ktoś może? ;D

ocenił(a) film na 5
dreamhunter_5

Dobre pytanie;D W poprzednim jeździł DBS, ale ten tu wygląda jak DB9. Ale są cholernie podobne:D

ocenił(a) film na 8
Redgard

Są niemal identyczne jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny (DBS jest tylko trochę wyższe od DB9)...Poszukam jeszcze ;)

ocenił(a) film na 8
dreamhunter_5

W "007 Quantum of Solace" Bond jeździ DBS-em. To właściwie to samo co DB9, tyle, że posiada lekki lifting karoserii i polepszone osiągi.

ocenił(a) film na 8
James

O, dzięki :) DBS rzeczywiście "lepszy" od DB9 (chociaż to DB9 ciągle pozostaje moim największym życiowym marzeniem ;D)

ocenił(a) film na 10
janko_bzykant_

Hmmm... Bond równiez dawniej był niezniszczalny, nie sądzisz? IMO w Casino Royale większość klimatu jednak jest: jest i luksus, piękne kobiety, muzyka, ładne krajobrazy... Groteski tylko faktycznie mało, ale: primo - trochę jej jednak jest, vide krwawe łzy Chiffre'a, secundo: braki groteski zdarzały sie juz wcześniej, np. w "Pozdrowieniach z Rosji" czy obu odcinkach z Daltonem. I zupełnie nie rozumiem co masz do pogawędki w pociągu. Kobieta zbyt bystra? Pzdr.

ocenił(a) film na 1
Sqrchybyk

Był takim bohaterem jak Greccy Herosi...Ale nie był niezniszczalny. Np. wystarczył jeden przeciwnik żeby Bond toczył z nim długą i fantastyczną walkę - prawie bitwę można powiedzieć.
W prawdziwym Bondzie znalazłaby się kobieta, która zaciągnęłaby go do samochodu i przeprowadziła defibrylacje - gdy został otruty. Ponad to prawdziwy Bond nigdy nie przebiłby się przez ścianę jak to to zrobił Craig w pogoni za terrorystą. Bo James zawsze stawiał na intelekt i finezję a nie bezmyślną przemoc i siłę.

Tutaj jeszcze ci wypunktowałem kilka spraw:

1-Nie zakochałby się w Vesper bo kobiety traktuje przedmiotowo.
2-Pozdrowienia z Rosji - pierwsza scena jak sobowtór bonda ginie zabity przez agenta (-Super groteska), po czym widzimy jak ten sam agent pomaga Bondowi, by na końcu próbować go zabić.
3-Brosnan był bardzo dobrym bondem. Najlepszym był Sean i Moore, ale Brosnan jest na 3 miejscu.
4-Pogawędka była tak żałosna, że nawet nie śmieszna - zarówno ze strony Bonda jak i Vesper.
5-Jedyny motyw jaki mi się podobał to ten kiedy bond mówi, że nie obchodzi go czy martini jest wstrząśnięte czy mieszane.

ocenił(a) film na 5
janko_bzykant_

panie bzykant chrzanisz pan coś mi się wydaje:)

CASINO ROYALE to pierwsza opowieść o Bondzie, zanim się przemienia w to kim potem jest mr. brosnan czy Connery.

1. Dlaczego nie ? Twórcy stawiają na ukazanie przemiany w nim, bo to jest początek bonda. Dlatego GŁÓWNY MOTYW WCHODZI DOPIERO NA KOŃCU CASINA. Musiałbyć powód, dlaczego tak baby traktuje. I mamy. Zakochany po uszy i zdrada. Bach.

I chciałem zauważyć jeśli zapomniałeś jak Bond finezyjnie i z intelektem ratował Scorupco, zwinął czołg i zasuwał za autem przez całe miasto. Tak to jest faktycznie inteligente.

"Bo James zawsze stawiał na intelekt i finezję a nie bezmyślną przemoc i siłę. " - bzduraaaaa bzdurraa i bzduraaaa. Filmy z Connerym może tak stawiały na szali bardziej intelekt, a potem w kolejnych filmach to ja tam widzę wybuchy na wybuchach, strzały na strzałach:)
Sam Q mówi "Czy ty nie możesz chociaż raz czegoś nie rozwalić?"
Przemoc nigdy nie jest bezmyślna w tych filmach. CHyba, że wolałbyś, żeby Bond zapraszał ich na herbatkę o 16 w hrabstwie Windmore i wmawiał złym " źle czynisz, królowej się to nie podoba. Zejść z ścieżki bezprawia i stań u mego boku".

ocenił(a) film na 8
Redgard

Haha, uśmiałam się i przy okazji zgadzam się z RedGardem co do joty :)

W Casiono Royale mieliśmy okazję zobaczyć, dlaczego Bond traktuje kobiety tak jak traktuje i że jednak go też boli ( trzeba tylko wiedzieć, gdzie uderzyć ;)).

Dla mnie Casino Royale (i Craig) było taką przyjemną odmianą po Connerym czy Brosnanie. Miło było zobaczyć prawdziwego agenta (nawet jeśli dalej Brytyjczyka), który nie prowadzi z wrogiem, którego zamierza za chwilę zabić, jakiejś super intelektualnej i mega uprzejmej pogawędki, żeby potem strzelić mu w łeb i życzyć "good afternoon", jeśli wiecie, o co mi chodzi.

I mam nadzieję, że "QoS" zostanie chociaż trochę utrzymane na tym poziomie (nawet jeśli Bond zacznie już traktować kobiety przedmiotowo).

ocenił(a) film na 6
dreamhunter_5

janko_bzykant:
Ad.1
Po pierwsze: Redgard już Ci to wyjaśnił, więc nie będ się powtarzał.
Po drugie: jeśli to piszesz to sprawiasz wrażenie jakbyś właśnie nie zrozumiał filmu - próby przedstawienia początków Bonda i tego jak stawał się "tym właściwym" Bondem.
Po trzecie: cały wątek jest mocno wzorowany na książce Fleminga, rozwiązanie też jest z książki, z książki jest nawet zdanie "Job's done, the bitch is dead".
Ad.2
Rozumiem, że ten podpunkt to przykład idealnej, twoim zdaniem, groteski(o czym wspomniałeś w nawiasie) - nie pamiętam tego, więc się nie odnoszę.
Groteski w CR prawie nie było, i pewnie w QoS nie będzie. Mnie odpowiadała ona racej tylko jako dodatek humorystyczny, a niestety czasem bywała podparciem całej fabuły, Np. futurystyczność Moonrakera zwłaszcza dzisiaj wygląda groteskowo w negatywnym znaczeniu.
Zresztą moje ulubione Bondy na grotesce się aż tak nie opierały: GoldenEye, For Your Eyes Only, The Living Daylights, Licence To Kill, A View To A Kill, Goldfinger, Thunderball, You Only Live Twice (kolejność niekoniecznie przypadkowa;). Poza tym, nie można mylić groteski z czymś co określiłbym komiksowością lub bajkowością: zagrożenie świata, "dziwaczni" wrogowie, gadźety, i niezniszczalność Bonda - te elmenty tylko czasami opierały się na grotsce. Przecież niewidzialny Aston to nie groteska. Dobitny przykład: Batman Bartona jest oparty na grotesce, "Batman: początek" Nolana już zupełnie nie, chociaż i tu występują elementy nierealne, fantastyczne, nierzeczywiste. W Bondzie groteska była różnie dozowana.
Ad.3
Zgadzam się! Tylko nie rozumiem, w jakim celu to "wypunktowałeś". Zresztą jak już zacząłeś to mogłeś to minimalnie rozwinąć.
Ad.4
Żałosna?! Nie rozumim dlaczego. Mnie odpowiadała ich pierwsza konfrontacja, zwłaszcza, że służyła jako początek oschłej znajomości, która dopiero dużo później rozwinęła się w znany sposób.

I odnośnie wcześnijszych twoich myśli:
"A tutaj prezentują nam Super Brytyjskiego Morderce na zlecenie, który jest niezniszczalny. To już nie jest film szpiegowski ani thriller"
Przecież nigdy tymi gatunkami nie był! Co najwyżej, dawniej (do ostatniego z Moorem) miewał coś z kina przygodowego.


"Ponad to, gdyby obecnie produkowano więcej filmów takich jak Bondy z Seanem i Moorem to myślę, że nikt rozsądny by nie narzekał."
Może i nikt "rozsądny" by nie narzkał, ale publiki byłoby znacznie mniej. Kino zmienia się, a Bond wraz z nim, dlatego dla mnie tak fascynujące jest obserwowanie całej serii. Dziś konkurencją Bonda jest Bourne i Hunt. Po zwiastunie widać, że Bond do konwencji się dostosował.

ocenił(a) film na 1
Wampir_

Tak sie czepiacie tego braku realizmu w dawnych Bondach. A zastanówcie się czy wytrenowany Szpieg choćby z CIA zakochałby się w kobiecie podczas swojej misji. Na pewno nie. A nawet jeśli, to zupełnie inaczej by to wyglądało. Twórcy przedstawili nam tu 'miłość' w stylu 17-to latków...śmieszne i żałosne. Ale zastanówcie się! Jakby nie patrzeć bycie szpiegiem to poważna robota! Nie ma czasu na to by sie zakochiwać! Tym bardziej podczas misji!

Jeśli uważasz, że Bond nie był Thrillerem z elementami kina szpiegowskiego to...no cóż mogę ci tylko powiedzieć żebyś trochę nad tym pomyślał i poczytał. Ale na moje oko jeśli bohaterem jest Szpieg, ponad to jeśli ten szpieg często działa na tyłach wroga, zbiera tajne informacje i ogólnie wykonuje robotę, którą wykonują służby wywiadowcze i jest agentem właśnie takiej organizacji to możemy więcej niż przypuszczać, że owy film ma coś niecoś wspólnego z kinem szpiegowskim. Uff, najdłuższe zdanie jakie do tej pory napisałem z zachowaniem sensu.

Bourne moim zdaniem nie był konkurencją. Przynajmniej do tej pory. A to dlatego, że oferował zupełnie inny poziom rozrywki - czystą akcję. Teraz właśnie stał się konkurencją a to dlatego, że i sam Bond stał się czystą akcją - tylko ,że gorszą. Osobiście uważam Tożsamość jak i krucjatę Bourne' a za lepsze od Casino Royale.

GoldenEye, For Your Eyes Only, A View To A Kill, Goldfinger, Thunderball, You Only Live Twice - jeśli twierdzisz, ze nie ma w tych filmach groteski...to trudno twoja strata. To raz. A dwa Z daltonem bondy uważam za najgorsze z serii - też są dobre ale nie tak jak reszta.

Ps. Pewne rzeczy nie powinny się zmieniać. Tak samo jest z głównymi fundamentami Bonda. To tak jak by zrobiono Supermana bez super mocy, albo Batmana bez maski.

Ps2. Defibrylacje już wspominałem we wcześniejszych postach.

ocenił(a) film na 1
Redgard

O to właśnie mi chodzi. Czołg w golden eye to typowe rozwiązanie Bonda. Zamiast ukazywać Jamesa od strony fizycznej tak jak w Casino gdzie Craig na pewno zacząłby gonić na piechotę za ferrari to Brosnan popatrzył by za siebie i wziąłby czołg...i byłoby zarazem śmiesznie jak i widowiskowo.

Jeśli uważasz to co sie dzieje z Bondem za pozytywną rzecz to powinieneś się zastanowić czy Chcesz oglądać 'Bonda' czy przeciętny film akcji. Gdzie bohater jest zwykłym twardzielem bez ogłady, a twórcy filmu stawiają na ukazanie siły fizycznej bohatera. Po za tym w bondach zawsze była nutka s-f.

Po drugie w bondzie zawsze były wybuchy i strzały.

Po trzecie niszczyć, a używać głupiej przemocy to dwie różne rzeczy. A, że sprzęt się szybko zużywa w terenie (bo o to Q zawsze chodzi) to już nie jest wina Jamesa.

Po Czwarte...jeszcze raz do tej rozmowy w pociągu. TANDETA. Jeśli chcesz oglądać takie teksy to polecam 'filmy romantyczne dla kobiet'.

Po piąte. Miłość, która wybucha między Vesper a Jamesem to farsa. W ogóle mnie nie przekonała.

ocenił(a) film na 6
janko_bzykant_

"Tak sie czepiacie tego braku realizmu w dawnych Bondach. A zastanówcie się czy wytrenowany Szpieg choćby z CIA zakochałby się w kobiecie podczas swojej misji. Na pewno nie..." - Prawdopodobnieo nie. Tyle, ż film to film, a Bond taki doświadczony jeszcze nie był (dopieo na koniec "zrozumiał lekcję") I znowu ten sam argument: ten film jest na podstawie książki Fleminga. Taki z ciebie fan starego Bonda, ale książek w ogóle nie bierzesz pod uwagę.

"Jeśli uważasz, że Bond nie był Thrillerem z elementami kina szpiegowskiego..." Ale się uśmiałem. Daj spokój. Film jest o szpiegu więc jest filmem szpiegowskim - niczym Austin Powers, co? (Porównaj do: Trzy dni kondora, Spy game, Tożsamość Bourne'a '88, Rekrut, Wydział Rosja)
Bond ma wspólnego z thrillerem tyle co z każdym innym gatunkiem. Są w nim sceny śmieszne więc jest komedią, albo sceny trzymające w napiciu (nawet zabójstwa) więc jest thrillerem, są elmenty s-f więc jest s-f, są relacje z kobietami więc jest obyczajowym, jest śmierć pozytywnych bohaterów - jest dramatem, jest filmem sensacyjnym, akcji, przygodowym, podróżniczym, muzycznym... No może mnie poniosło, ale idąc tym tokiem myślenia...
Na pewno ja powinienem trochę poczytać?

"jeśli twierdzisz, ze nie ma w tych filmach groteski..." Nie napisałm tak. Czytaj ze zrozuminiem.

"A dwa Z daltonem bondy uważam za najgorsze z serii - też są dobre ale nie tak jak reszta." Twoja sprawa. Zresztą o ile "Licencja" jest trochę inna niż pozostałe Bondy, to "W obliczu śmierci" jest bondem pełną gębą. Włącznie z uwielbianą przez ciebie groteską w scenach ucieczki samochodem i jeździe na pokrowcu.

Przyczepiłeś się sceny z przbicim ściany, jakby to był jakiś wyznacznik tego filmu. Moim zdaniem scena byłą całkowicie logiczna, skoro 007 nie był w stanie wykonać tego co uciekający, to zamiast szukać przejścia wykorzystał fakt, że ściana w rzeczywistości ze ścianą ma niewiele wspólnego. I tyle.
W tym samym filmie chwilę wcześniej jest scena analogiczna do czołgu, czyli wykożystanie spychacza.

"Jeśli uważasz to co sie dzieje z Bondem za pozytywną rzecz to powinieneś się zastanowić czy Chcesz oglądać 'Bonda' czy przeciętny film akcji. Gdzie bohater jest zwykłym twardzielem bez ogłady, a twórcy filmu stawiają na ukazanie siły fizycznej bohatera."
To w ogóle do mnie? To odpowieź na moje porównanie do Bourne i Hunta? Ty widziałeś te filmy w ogóle? Któryś z nich to twardziel bez ogłady? Siłą fizyczną Bourne się wprawdzie wykazywał, ale jego główną bronią jest inteligencja. Hunt wykazywał się sprawnością w wielu sytuacjach, ale to nie siła fizyczna w style van Damme'a. Nawet ściany nigdy nie przebił ;P
Jeśli chodzi o to czy Bond ma być zwykłym kinem akcji, to powiem tak: można zachować unikalny charakter i przegrać konkurencję o widza. Abstrachuję od tego co mnie się podoba i patrzę tylko na reakcje większości widzów i tzw. box office.

"Po za tym w bondach zawsze była nutka s-f."
"Po drugie w bondzie zawsze były wybuchy i strzały."
"Po trzecie..."
Nie wiem komu i na co tym odpowidziałeś.

"Miłość" rzeczywiście została przedstawiona bardzo pobieżnie, ale przecież gdyby to rozwinęli to dopiero byłyby nażekania.

PS
'filmy romantyczne dla kobiet' - to gatunek filmowy czy tytuł, bo chętnie się zapoznam.

ocenił(a) film na 5
Wampir_

Wampir bo on odpowiada w eter, do nikogo, a zarazem z nadzieją, że ktoś podzieli jego wypociny i uwagi. Swoją drogą nie wiem o co mu chodzi bo raz, że się gubi w tym co piszę, dwa, że nie wiem czy wie co oznacza słowo groteska. I właściwie co chce przekazać. Hehehe

ocenił(a) film na 1
Redgard

-Mały człowieczku, odsyłam cię do mojego postu do Vampira - ostatniego. Zrozumiesz do kogo kierowałem swoje wcześniejsze słowa.

-Doskonale wiem co to jest groteska

-Fora są po to żeby dyskutować. Jeśli uważasz inaczej to nie wiem co tutaj robisz. Ale zgadzam się z twoim stwierdzeniem, swoje wypowiedzi wysyłam w eter. Robili tak wielcy filozofowie, jak i wszyscy inni ludzie. To sie nazywa ekspresja myśli.

-A jak do tej pory to najbardziej żałosny post sformułowałeś właśnie ty (7 lipca 2008 13:22), oceniłem to obiektywnie - już wcześniej.

ocenił(a) film na 1
Wampir_

-Post z 8 lipca 2008 13:57 był do tego Redgarda. Tylko coś mi szwankuje filmweb i czasami nie wyświetla pełnego Nicku, albo wyprawia dziwne rzeczy z umieszczaniem postów - tak jak i w tym wypadku.

-'filmy romantyczne dla kobiet' to wd. mnie takie filmy romantyczne, których normalny facet nie jest w stanie znieść.

-Skoro miłość została przedstawiona pobieżnie to po co ją w ogóle umieszczać? Po za tym sam motyw 'braku doświadczenia' jak i 'zdobywania doświadczenia' został nie wykorzystany.
Jak już mówiłem, dano nam dużo średniej akcji skierowanej pod mniej wymagającą publikę. Sam to zauważyłem w moim otoczeniu - moi znajomi i przyjaciele.

-dla ścisłości powiem, że jeśli chodzi już o tą nieszczęsną Groteskę (wytarganą przez Redgarda) to najbardziej ją lubię w postaci dziwacznych postaci w bondzie. Np. Karzeł z 'człowieka ze złotym pistoletem', Mokra Robota - z goldfingera, Szczęki z Moonrakera, motyw ze śmiercią a potem 'zmartwychwstaniem' Bonda w 'You Only Live Twice', no i oczywiście sam Ernst Stavro Blofeld. Jest jeszcze więcej przykładów groteski również z tych nowszych bondów. Choćby May Day i Max Zorin w zabójczym widoku + śmierć spowodowana motylkiem na wędce. Jeśli chodzi o Living Daylights to mamy tego zabójce co zabija słuchawkami od walkmana i wysadza kwatery MI6 za pomocą butelek z mlekiem. Dużo jest również groteski (lecz w innym stylu) w Brosnan' owych bondach. G. eye -Xenia Onatopp i Boris Grishenko. Tommorow never dies - Dr Kaufman (głównie) ale też sam Elliot Carver. W tych dwóch pozostałych też jest ale nie chce mi sie już pisać.
A w casino raptem jedna czerwona łezka.

-No przecież w Bournie to akcja non stop jest. Zabijanie i popisy mieszanych sztuk walki. No i oczywiście ukazane jest jak to bohater jest super wyszkolony i wytrenowany fizycznie. Teraz to sie dzieje z bondem czego nie uważam za coś pozytywnego. Bo o ile lobię obejrzeć sobie Bourne takiego jakim jest, to tak samo lubię Bonda jako wykwintnego, inteligentnego i doświadczonego szpiega z nutką chłopięcej ciekawości gdy wchodzi do kwater Q.

Ps. Jeśli przeoczyłem jakiś punkt to trudno. A Batman Nolana jest tragiczny moim zdaniem. Z wielkiego potencjału powstała bezkształtna nijaka masa zwana Filmem.

ocenił(a) film na 1
Wampir_

Post z 9 lipca 2008 14:01 jest do ciebie (Wampir), znowu filmweb sie pierdoli mi.

ocenił(a) film na 6
janko_bzykant_

Co do filmów romantycznych mogłeś sobie darować odpowiedź. To była ironia, bo tylko to mi zostało na taki argument. Scena jest moim zdanim bardzo udana, i tyle.

Wątek miłości był konieczny, bo tak w książce, jak i w filmie miał prowadzić do finałowego rozczarowania Bonda i późniejszego znanego wszystkim traktowania kobiet przedmiotowo. Musiał być, ale musiał być krótki.
Nie było żadnego "motywu braku doświadczenia". Doświadczenie to zdobył we wstępie ;) Bondowi zdarzały się błędy - czy wynikały z niedoświadczenia, czy w ogóle z tej tzw. "ludzkiej twarzy" Bonda wg Craiga to interpretacja widza. Jedyną "nauczkę" dla Bonda obrazują słowa M na koniec: "Nie ufasz nikomu? Więc zrozumiałeś lekcję" (nawiązywałem już do tego zdania).
Czyli: wątek "Bond zakochuje się - Bond zostaje zdradzony - Bond nie ufa nikomu, kobiety traktuj przedmiotowo" jest kompletny i spełnia swoje zadanie.

"Jak już mówiłem, dano nam dużo średniej akcji skierowanej pod mniej wymagającą publikę." Właściwie mógłbym się zgodzić, ale zdanie zbudowane jest na błędnej tezie, że dawniej Bond był skierowany dla widza o wyrafinowanym guście, albo przynajmniej nieprzeciętnego. To nie prawda. Może obecnie do tych najstarszych Bondów powracają przed wszystkim (swego rodzaju) koneserzy, ale w momencie powstawania każdego Bonda były one skierowane do szerokiej publiczności.
Poza tym, wybacz, ale CR wykazuje większe wyrafinowanie przy płaskich jak deska "Die another day", czy "Tomorrow never dies" - lubię te filmy (tak dla jasności), ale licytowanie, który Bond jest dla niskich gustów, a który nie... To do nieczego nie prowadzi.

Przykłady groteski trafne... Ale naprawdę, w wielu filmach groteska ograniczała się do kilku scen, nawet jednej ginącej w zupłnie nie grotskowej całości, np. oba z Daltonem. Goldenye - mocno naciągnąłeś (chyba że za groteskę uznasz "czołg") - moim zdaniem to bardzo udany i mało groteskowy Bond. Podobnie z "World..." być może postać Renarda, ewntualnie pojedyńcze sceny, których nie pamiętam, bądź nie "czuję".
Nie chce się z tobą licytować na tę groteskę, ale jestem przkonany, że nie zawsze to ona budowała Bonda (Goldeneye).
W CR były jeszcze sceny na tej wystawie w Miami, facet z zasłoniętym jednym okiem, zatem w sumie prezntuje poziom G,TLD,LTK,WINE,FYEO i pewnie paru innych.

"(...)Bo o ile lobię obejrzeć sobie Bourne takiego jakim jest, to tak samo lubię Bonda jako wykwintnego..."
Twoje prawo i twój gust i preferencje. Napisałem wcześniej, że kino się zmienia i Bond się zmieniał i zmienia - dostosowuje się do konkurencji. Odpisałeś mi coś o "przeciętnym filmie akcji", "twardzielu bez ogłady", "ukazywaniu siły fizycznej". Te sformułowania nie pasują do żadnego z wymienionych przeze mnie konkurentów, a jeśli chodzi o Bourne'a konkretnie, to zwróć uwagę jakimi umiejętnościami szpiegowskimi właśnie wykazał się na stacji Waterloo.
I jeszcze w tym temacie w zawiązaniu do zdania, które napisałeś wcześniej:
"Osobiście uważam Tożsamość jak i krucjatę Bourne' a za lepsze od Casino Royale."
A moim zdaniem mimo, że faktycznie zbliżenie gatunkowe nastąpiło to trudno te filmy porónać. W Bondzie nadal jst klimat, humor, piękne kobiety, "wysublimowani" wrogowie, kasyna i służba Jej Królwskiej Mości. Bounre to czysta akcja - zresztą dlatego w kategorii "czysta akcja" wybieram "Ultimatum".

PS
U Nolana za mało groteski? :P

ocenił(a) film na 6
Wampir_

Podsumuję, bo odpowiedzi się rozrastają i poruszamy coraz bardziej poboczne sprawy.

Bond się faktycznie zmienił i nie każdemu musi się to podobać. Jednak ty w swoej krytyce przedstawiasz argumenty, które albo nie mają miejsca, albo stosujesz tylko do tej części, pomijając poprzednie.

-Brak klimatu.
Z klimatem jest problem, bo chyba świat jest mniej klimatyczny. Lata 70 i 80 to przeszłość, zimna wojna to przeszłość, Bond w meloniku (czy jak ten kapelusz się nazywał) nie chodzi już od dawna. Wiele miejsc straciło sowją unikatowość: Japonia nie jest już tak orientalna, Wenenecja i Egipt są pełne turystów, zresztą na nikim wrażenia nie zrobią, bo na codzień są w National Geografic, Poza tym części z Brosnanem z "klimatycznością" Bonda łączyły tylko gadźety.

-Bond to twardziel bez ogłady.
Częściowo tak, tzn. ogłady mu brakowało, ale to się zmienia w takcie CR i pewnie zmieni ostatecznie. Zresztą z tym jest tak, jak z tym melonikiem: Młody, porywczy agent ogładę dopiero nabiera a i tak nigdy nie będzie prezentował tego co Connery, nie te czasy.

-Schlebianie tanim gustom.
Pisałem już: Bond zawsze był rozrywką dla szerokij publiczności. Zmienia formę, aby nią pozostać.

-"Przypakowany morderca bez elokwencji". "Ostatnie rozdanie omal mnie nie zabiło", "Podpisz, reprezntujesz finanse", itd - Bond jest mordrcą, ale elokwencji, refleksu i celnych ripost mu nie brakuje.

-"jest niezniszczalny".
Wprost przeciwnie. Bond wprawdzie przeżył (jak zwykle), ale w tej części bywał uszkodzony jak nigdy wcześniej. Zresztą opinia, że Bond jest bardziej ludzki jst powszechna i raczej nie budzi kontrowersji, więc nie wiem skąd ten argument.

Co się nie zmieniło:
-piękne kobiety
-"wysublimowani" wrogowie
-kasyna, luksus, Martini
-pościgi Astonem Martinem
-humor
-muzyka, krajobrazy
-służba Jej Królwskiej Mości,

Co się zmieniło:
-Więcej akcji.
-Mniej mniej gadźetów i innych nieralności

Pozostałe zmiany (część z tych wyjmienionych w pierwszej, przydługiej części postu) i inne albo już wcześniej w Bondzie występowały, albo są zmianą okazjonalną, wynikającą z tych "początków Bonda".

użytkownik usunięty
Wampir_

wampir ma całkowitą rację. dalsza kłótnia nie ma sensu.
pozdrawiam

ocenił(a) film na 1
Wampir_

Nie przekonam nikogo z was. Dlatego nawet tego nie próbuje. Jedyne co staram się zrobić to wytłumaczyć o co mi chodzi. tak więc zrobie to teraz po raz ostatni i króciutko.

-Piękne kobiety - piękne ale bez klasy i ogłady.
-Brak wysublimowanych, groteskowych i interesujących wrogów.
-Zamiast klimatu władzy i pieniędzy mamy kiczowaty klimacik luksusu dobry dla dzieci poniżej 19 roku życia.
-Tandetny pościg AM, który jest naprawdę beznadziejny.
-Humor całkowicie pozbawiony błyskotliwości i dla mało wymagających.
-Nijaka muzyka.
-Krajobrazy? Zapomnijmy. W każdym poprzednim Bondzie mamy krajobrazy ale w casino jak przystało tandeta.
-Realizm? Na wszystkich bogów, koleś sam przeprowadza na sobie defibrylacje, jest kompletnie nie wyszkolonym agentem ale za to biega i skacze jak łania i walczy jak lew. Już raz mówiłem, że w starych Bondach wystarczył jeden przeciwnik żeby Bond miał ciężką przeprawę. A nie raz został uwięziony czy poturbowany - prawie zawsze. No i nie mogło w nowym bondzie zabraknąć sceny jak Twardziel siedzi na krześle nago (żeby pokazać te jego cud mięśnie) i jest bity po jajach i przy tym żartuje! TANDETA!
-No i przede wszystkim jedna z najważniejszych wad...Beznadziejna wstawka początkowa - ta animacja z kartami itd. W ostatnim bondzie z Brosnanem była super wstawka. Bardzo dobra. Muzyka Madonny...cóż nie przepadam za nią ale wszystko pasowało do siebie.

Ja was rozumiem. Ja byłem tak bardzo zaskoczony tą tandetą w Casino, że obejrzałem film 3 razy - głównie dlatego bo wielu ludzi mówiło o filmie - jaki on to super jest. No więc obejrzałem film 3 razy. Za każdym razem obiektywnie. I doszedłem do jednego wniosku - Chłam, tandeta przeznaczony dla ludzi od lat 19 w dół...

Nikogo nie chce obrażać ani nic w tym stylu...Czasami moje słowa są źle rozumiane i tyle.

janko_bzykant_

Tak na marginesie ile Ty masz lat? Bo jestem w stanie zrozumieć (chociaż się z nim zupełnie nie zgadzam) Twoje stanowisko jeśli wychowywałeś się na starych Bondach. Ja wychowywałam sie z kolei na superprodukcjach i uważam że nowy Bond jest rewelacyjny. O wiele bardziej podoba mi sie niż stare Bondy chociaż tamte tez są fajne. Ale mimo to nie tak świetne jak CR. To samo jest z Indiana Jones. Też bardziej podoba mi sie ta nową część niż stare. Oczywiście wiek nie zawsze jest adekwatny do oceny danego filmu ale czasami tez tak się zdarza. Tylko nie wiem czy te osoby nie mogą zrozumieć że kino poszło do przodu i pewne rzeczy się zmieniają a do innych nie ma powrotu.

janko_bzykant_

Dla mnie nowy Bond, to najlepszy Bond.
Brutalny i zimny - taki jaki być powinien. Najlepiej obraz Bonda przedstawia scena morderstwa łącznika z początku CR.
Taki Bond bardziej mi się podoba, poprzednicy byli... hm. Takie to było nienaturalne. Agenci MI6, mordercy, którzy w trakcie wykonywania poważnych i niebezpiecznych zadań uśmiechają się szelmowsko, żartują i wyrywają panienki na ładny uśmiech.