jak dla mnie wprost przeciwnie- wiolonczela była cudna, a trąbka mniej mi przypadła do gustu
ale o gustach sie nie dyskutuje, mozna co najwyzej sie nimi dzielic :)
podobnie mnie wiolonczela podobała się. Ciekawy był epizod Claire Denis - naprawde wymowny jest czas tutaj. Długa nudna dyskusja w pociągu sprawia, że czas tego epizodu dłuży się niemiłosiernie, jakby trwał ze 25 minut.
tego Szabo mialem ochote przewinac. Epizod Claire Denis tak średnio mi przypadł. Poza tym to poezja. Figgis, w którym zastanawiałem się pare minut co jest do cholery grane i kto gdzie jest kim i kiedy jest; rozklejający Menzel; Enlightment momentami irytujacy (chyba glownie komar), Addicted to the stars kolejna mała magia (tylko to "kocham ci tato" troche mi sie nie podobalo, chociaz pewnie musialo tam byc), i Godard poskladany ze starych kawałków. Swietna, oglądałem zaczarowany.