wielkie rozczarowanie, "2 dni w Paryżu" jest świetne, pamiętam, że śmiałem się z rewelacyjnych dialogów, Goldberg był znakomity, tu go nie ma i film ewidentnie na tym traci; brak sarkazmu, praktycznie pozbawiony ciekawych dialogów, śmiałem się może ze 2-3 razy; zdecydowanie za mało, szkoda
Moja ocena: 5/10
Zgadzam się, a w ocenie będę bardziej surowy: 3/10. Niestety sceny są nudne (poza paroma wyjątkami), niektóre maksymalnie idiotyczne. Poprzednia część bije na głowę "to coś".
Beznadziejne dialogi, jak i główna aktorka irytowała mnie przez cały film. W Paryżu była jakaś znośniejsza ...
Zgadzam się. Film zrobiony niepotrzebnie, trochę na siłę, być może Delpy potraktowała go jako rodzaj terapii po śmierci matki...? Sama nie wiem, próbuję znaleźć sensowne wytłumaczenie.
Irytował mnie Mingus i Rose.
Muszę się z wami zgodzić :( Takie rozczarowanie eh Nudnawy, słabe oj słabe dialogi, Mingus irytujący, a szczególnie te jego monologi przy Obamie ;P, żarty sucharowate. Szkoda, bo mógł to być dobry film.
"Zabójczo inteligentna i piekielne zabawna, jeszcze lepsze niz 2 Dni w Paryżu..." itp... Jak widzę teraz te reklamy to mnie chce szlag trafić, bo chyba jest mowa o 2 różnych filmach.
również się zgadzam - "2 dni w Paryżu" to chyba jedyna komedia romantyczna która mi sie podobała (dobre dialogi, specyficzne poczucie humoru) a tu tego nie ma -niestety ode mnie 4/10
W sumie interesujące było (poza niektórymi dialogami) zderzenie kulturowe dwóch światów: nieznośnie poprawnopolitycznych Amerykańców z ciętym dowcipem i swobodą obyczajową Francuzów, zresztą momentami absurdalnie przerysowanych na potrzeby zaśmiewania się. Wydawałoby się, że to komediowy samograj, ale tutaj nie do końca to wypaliło.Irytującą w swojej ekranowej pseudoartystyczności Delpy (sprzedaż duszy? - co to za kolejny idiotyczny happening artystyczny?). Chris Rock pokazany jak pseudointelektualista ustawiający niemal ołtarzyk "fajnemu" Obamie. Zabrakło błyskotliwych dialogów, a pełno było typowo amerykańskich komediowych dowcipasów.