Do połowy film mnie nawet bawił, a potem czułam się mocno wymęczona tymi dialogami,
scenami. Nie widziałam filmu "2 dni w Paryżu", więc nie odniosę się do niego jak do
kontynuacji czy inspiracji.
Fabułę można było pociągnąć w inną stronę. Od połowy byłam już rozdrażniona i czekałam z
niecierpliwością na koniec tego filmu....
Nie wiem czy i jak rozwinął się film, bo wyszłam z kina po 50 minutach. Ale to 50 min to były nudy w kiepskim stylu. Dialog na poziomie "dupa cycki dupa". Przepraszam nie chciałam być wulgarna, ale na prawdę, jeśli ktoś zauważył tam więcej to niech mnie oświeci? I co to za porównanie do Woody'ego Allen'a...
Ogladalam wczoraj i musze przyznac, ze chyba jedynie Chris Rock ratuje troche ten film i za jego role dalam 7, chociaz dosyc naciagane... Ogolnie film meczacy i nie wiem czy przez to, ze momentami 4 osoby gadaly po francusku i wychodzilo maslo maslane + paplanina i belkot, czy przez to, ze spodziewalam sie dzieki wlansie roli Chris'a, ze bedzie to super komedia... Niestety biedny Chris chyba meczyl sie w tej roli. Czesto jest tak, ze jak ludzie przyzwyczaja sie, ze dany aktor zwykle gra komedie to sa one smieszne. A to, to ja nawet nie wiem co to w zasadzie bylo...? Troche miejscami smieszne, ale ogolnie to dziwne. Co jeszcze mnie zloscilo, to angielskie napisy u dolu ekranu, kiedy "wlaczali francuza" strasznie to jakies rozpraszajace bylo. Ogolnie miszmasz i momentami chcialam, zeby film juz sie skonczyl. Co wiecej Rock i Delpy w parze to jakis nieudany experyment w dodatku ona Francuzka... No to nie moglo sie udac... Nie wiem, nie wiem, jak obejrze 2 Dni w Paryzu to stwierdze, czy to wgl byla jakas kontynuacja, inspiracja, przeciagniecie czegos dalej, czy poprostu kolejne flaki z olejem z francuska slowna przyprawa...