„20000 dni na ziemi” jest tak naprawdę ukazaniem jednego dnia z życia artysty - Nick'a Cave'a. Kamera towarzyszy mu przez cały czas np. w wizycie u psychoterapeuty czy w odwiedzinach u kolegi z zespołu. Oglądając film możemy dowiedzieć się nieco o przeszłości artysty, który opowiada nam między innymi o relacji ze swoim zmarłym ojcem lub też swoją żoną. W paru scenach, kiedy Nick prowadzi samochód, pojawiają się obok niego znane postaci, z którymi (zdaje się) niegdyś współpracował (Ray Winston, Kylie Minogue). W wielu momentach możemy też usłyszeć głos Cave'a i kawałek jego twórczości, czy to podczas prób czy koncertów. Przez większą część filmu gwiazdor prowadzi narrację, opowiada o swoich własnych przemyśleniach i refleksjach filozoficznych.
Moim zdaniem film jest godny uwagi, jednak poleciłabym go głównie fanom Nick'a Cave'a. Mnie, osobę która nie słyszała wcześniej o tym artyście osobiście nieco znużył. Film chyba miał być dokumentem, jednak nie wydaje mi się, aby nim był. Filmem fabularnym również do końca nie jest. Reżyserzy chcieli się pobawić formą, ale moim zdaniem trochę słabo im to wyszło. Gdyby poszli w jedną ze stron, ich dzieło byłoby łatwiejsze w odbiorze.