jedyny + dla filmu jest za moment, w którym komputer traci zmysły
reszta to tragedia
- 141 minut nudyyy
- muzyka może i dobrze dobrana ale tyle czasu wałkowana w filmie, że aż obrzydzenie mnie
brało
- za efekty niby niezłe ale tak samo jak i muzyka sraczka efektów pod koniec filmu [te neony
przed oczami astronoma] psuje cały efekt i nuży
- aktorstwo nie powala
- fabuła w dużym stopniu niezrozumiała [tu mnie pewnie zjecie, że nie zrozumiałem i mam
czelność się wypowiadać] oprócz wspomnianej części z komputer pokładowym
popieram, dodam jeszcze fatalne oswietlenei scen i scenariusz nedzny oraz drewniana gre aktorow-małp!
i wlasnie obejrzalem i w 5 minucie jest fatalne ujecie kamerzysty, widac golego goscia, zal operatorski
zgadzam sie z zalozycielem tematu, nudny film i klapa ogolnie realizatorska, nuzy to przed3 wszystkiM!
Dupa dupa muzyka kaszana, w ogole oświetlenie jakieś takie słabe co to za nierozgarniety jakis rezyser beznadziejkaaaaaaa, sciagali ze star łorsów i star treka na dodatek
:D
....jak w książce czytałam sekwencje z HALEM - to z założycielem tematu bym tak nie pokonwersowała....
efekty dostosowane do warunków panujących na statku - stricte:)
nie zjem cię - poczytaj książkę - :)
Naprawdę nie dostrzegłaś ironicznego tonu mojej wypowiedzi? W ogóle na początku wydawało mi sie że cały ten temat jest jednym wielkim żartem, ale chyba jednak nie do końca... Osobiście uważam że to chyba najlepszy film s-f jaki znam, doskonały, pieczołowicie dopracowany, każdą scenę można dosłownie wyciąć, oprawić w ramki i powiesić na ścianie, ten podział tajemniczy monolit i skłaniające do refleksji konwersacje z HAL-em niesamowicie mnie ujęły. A jak z doświadczenia wiem po książkach Lema, to wciągają one bardziej niż ekranizacja. żeby ocenić ten film na 2 czy 1, trzeba być wybitnie nieczułym na piękno+nienawidzić muzyki klasycznej/ być wybitnie niecierpliwym (niektóre sceny aż przesadnie się przeciągają)/ nie rozumieć fabuły
No mnie się filmy pomyliły i myślałem, że ten to jakiś inny xD Ale nie żałuję, wspaniałe kino s-f, ale jak człowiek nastawiony jest na luźne, nie wymagający myślenia spektakl, to pierwsze wrażenie nie było pozytywne :P Od momentu z HAL-em... Jest boski. Ale co jak co, niektóre sceny są za długie, przez długie eeee. Początek, mnie drażnił brakiem dialogów (40 minut sama muzyka+ wpływ mojego nastawienia), ale bardzo dobry. Polecam "Essential Killing" Skolimowskiego- zero dialogu, a wszystko się rozumie. Ludzie, którzy czepiają się filmów z lat 60 o efekty, czy grę natomiast mnie bawią. Mam do Was taki apel: Wszystko się zmienia! Zrozumcie to, i patrzcie z perspektywy czasu. Jeśli dopiero teraz, zrobiłby ktoś "Mona Lisę", to wcale nie zostałby z tego powodu nazwany wybitnym, bo nie wniósłby do sztuki niczego nowego.
Pozdrawiam. Teraz czas na Jarmuscha ;p